[rozmowa o książce] Iwona Kienzler i jej opowieść o sułtankach Imperium Osmańskiego
Piękne kobiety, barwne stroje, intrygi oraz walka o wpływy niezmiennie od lat przyciągają przed telewizory fanów tureckich seriali. Zaczęło się niepozornie od "Wspaniałego stulecia" opowiadającego o życiu sułtana Sulejmana Wspaniałego. To za jego sprawą poznaliśmy losy pięknej niewolnicy Hürrem, która najprawdopodobniej pochodziła z polskich terenów. Teraz możemy nieco więcej dowiedzieć się o tej niezwykłej sułtance oraz o innych kobietach haremu za sprawą książki Iwony Kienzler "Sułtanki". Dziś natomiast mam przyjemność zaprosić na niezwykle ciekawą rozmowę o tej wspaniałej publikacji.
Rozmawiamy o Pani twórczości już drugi raz. Co zmieniło się u Pani pisarsko od wydania książki o Windsorach?
Iwona Kienzler: No cóż, nadal zajmuję się pisaniem książek historycznych, aczkolwiek od czasów powstania książki o brytyjskiej rodzinie królewskiej, sięgam także po tematy bliższe współczesnym czasom. Niedawno do księgarń trafiła publikacja mojego autorstwa "Gierek i jego czerwony dwór", poświęcona czasom gierkowskiej prosperity lat siedemdziesiątych oraz jej twórcy I sekretarzowi KC PZPR, Edwardowi Gierkowi, człowiekowi, który formalnie przecież nie pełnił żadnej państwowej funkcji – nie był prezydentem, bo w ówczesnej Polsce prezydenta nie było, nie stał na czele rządu ani Rady Państwa, a przecież był najważniejszym politykiem w PRL-u! Przedstawiam go nie tylko jako komunistycznego lidera otwartego na Zachód, ale także jako "genseka w kapciach", czyli w zaciszu domowym jako męża, ojca i dziadka. Sporo miejsca poświęcono także jego współpracownikom, począwszy od słynnego Jorga – Jerzego Ziętka, poprzez Piotra Jaroszewicza, a na Macieju Szczepańskim, niesławnym prezesie Radiokomitetu skończywszy. Poświęciwszy nieco czasu na naszą rodzimą historię doby PRL-u, wróciłam na królewskie dwory, gdyż lada dzień nakładem Wydawnictwa "Lira" ukaże się książka „Elżbieta i Filip. Najsłynniejsza para królewska współczesnego świata”, poświęcona tej niezwykłej, ale też i niełatwej miłości dwojga niebanalnych ludzi. A na wydanie czeka kolejna książka opowiadająca o królach życia PRL-u, mężczyznach uwielbianych, podziwianych i kochanych, jak Stanisław Mikulski czy Władysław Komar, ale też tych wpływowych i znienawidzonych w rodzaju Cyrankiewicza czy Włodzimierza Sokorskiego.
Skąd wziął się pomysł na książkę o sułtankach? Czy był on spowodowany niesłabnącą popularnością seriali tureckich w Polsce?
O tureckich serialach nie będę się wypowiadać, bowiem siedzenie przed telewizorem nie jest, mówiąc oględnie, moją ulubioną formą spędzania wolnego czasu. "Sułtanki" to raczej efekt moich podróży, także tych wakacyjnych, w trakcie których zainteresowałam się najpierw tamtejszą kulturą, potem historią kraju. Zaczęłam się zastanawiać, jak czuły się kobiety zamknięte w złotej klatce haremu, jak żyły i czy naprawdę ich egzystencja ograniczała się do spełniania erotycznych zachcianek sułtana, władcy potężnego imperium. A przy tej okazji odkryłam wiele zaskakujących faktów.
Wiem, że nie jest Pani zapaloną fanką telewizyjnych produkcji, ale może jednak potrafi Pani powiedzieć na podstawie zebranych informacji, na czym według Pani polega fenomen seriali tureckich w Polsce?
Nie czuję się kompetentna do odpowiedzi na to pytanie, bo, jak wcześniej wspomniałam, nie należę do telewizyjnych ani serialowych maniaków. Wiem natomiast, iż produkcje tureckie cieszą się olbrzymią popularnością także w innych europejskich krajach. Nie wiem, może to zasługa tego, że główne role grają piękne aktorki, niegdysiejsze zwyciężczynie konkursów piękności, na ekranie roi się także od przystojnych mężczyzn. Z pewnością niebanalną rolę odgrywa fakt, że część z nich toczy się w Stambule, mieście, które hipnotyzuje i przyciąga…
Czy udało się Pani obejrzeć serial "Wspaniałe stulecie" choć wyrywkowo?
Szczerze mówiąc, wyrywkowo tak. Może kiedyś znajdę nieco więcej czasu, żeby obejrzeć wszystkie odcinki. Rozumiem jednak jego popularność: piękne kobiety w przepięknych kostiumach, wartka akcja, intrygi i tajemnice, to faktycznie przyciąga widza, aczkolwiek zdarzały się poważne odstępstwa od faktów historycznych. Na spotkaniach z czytelnikami, często powtarzam, że ani seriali, ani filmów, zwłaszcza hollywoodzkich, nie można traktować jako lekcji historii. Doskonałym przykładem jest pojawiająca się w kilku odcinkach "Wspaniałego stulecia" postać polskiej królowej, Anny Jagiellonki. W serialu jest ukazana jako córka stojącego nad grobem Zygmunta Starego, która przybywa do Stambułu by, w imieniu ojca prosić sułtana o pożyczkę. Jak łatwo się domyślać, Anna nigdy nie postawiła stopy nad Bosforem, zresztą w czasach, o których mowa, nie odgrywała zupełnie żadnej roli politycznej, żyjąc w cieniu swojej niebywale energicznej i władczej matki, królowej Bony. Poza tym zupełnie nie przypominała odtwórczyni jej postaci. O kostiumach, w które odziali ją scenografowie, też lepiej nie wspominać, bo wprawdzie cieszą oko, ale mają niewiele wspólnego z modą obowiązującą w ówczesnej Polsce. A swoją drogą, stroje z pewnością stanowiły lwią część budżetu produkcji, w której prawie nie ma plenerów, większość scen kręcona jest w dekoracjach stworzonych w studiu telewizyjnych, a sceny batalistyczne prawie nie istnieją, a mimo to serial odniósł sukces. Podobną drogą chcieli zapewne podążyć twórcy naszej rodzimej "Korony królów", ale ze znacznie gorszym skutkiem… Szkoda zmarnowanego potencjału.
Ile trwały przygotowania do napisania książki? Jak przebiegały?
Publikacja jest poniekąd pokłosiem innej pozycji poświęconej rządom kobiet w Imperium Osmańskim, przygotowywanej wcześniej dla innego wydawnictwa. Stwierdziłam wówczas, że dobrze byłoby wydać książkę, którą równie przyjemnie by się oglądało, jak czytało – taki bogato ilustrowany przewodnik po fascynującym świecie sułtańskich haremów, intryg i pałaców.
Jak właśnie Pani wspomniała, książka zawiera mnóstwo pięknych zdjęć i wiele faktów, które pokrywają się z tymi, które znam z literatury. Skąd zaczerpnęła Pani te zdjęcia i informacje?
Kultura islamu od dawna mnie fascynowała, zresztą uważam, że zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy coraz więcej uchodźców z krajów muzułmańskich przybywa do Europy, warto ją poznać, chociażby po to, aby nie dać się ponieść pokutującym stereotypom. Sięgałam do opracowań historycznych, odwiedzałam mniej lub bardziej znane miejsca historyczne, sięgałam po publikacje nie tylko polskie, ale i te anglo-, niemiecko- czy francuskojęzyczne. Wykorzystane ilustracje częściowo pochodzą z moich prywatnych zbiorów, a częściowo z domeny publicznej.
Co Panią fascynuje w tej kulturze? A może jednak jest coś, co Panią absolutnie denerwuje?
W dziejach Turcji jest wiele nieoczywistości, wiele tajemnic i historii, które wydają się żywcem wydarte ze świata fantasy, a jednak wydarzyły się naprawdę. Sułtan był władcą absolutnym, niczym europejscy władcy wywodzący się z dynastii, w których władza przechodziła z ojca na syna, a przecież objęcie przez niego tronu nie było takie oczywiste. Od czasów zdobywcy Konstantynopola, Mehmeda II, żaden władca z dynastii osmańskiej już się nie żenił, a jedynie korzystał z zasobów pełnego urodziwych niewolnic haremu. Co więcej, żaden z nich nie mógł o sobie powiedzieć, że jest stuprocentowym Turkiem, bo przecież mieszkanki sułtańskiego haremu były niewolnicami, a Koran zabraniał brania w niewolę muzułmanek. Sułtańskie konkubiny, matki przyszłych sułtanów, wywodziły się zatem z innych krajów, były wśród nich kobiety z Kaukazu, Serbii, Albanii, a nawet Włoch: słynna Hürrem urodziła się i wychowała na terenach należących do Królestwa Polskiego, Kösem była Greczynką, natomiast jej następczyni Turhan Hatice, najprawdopodobniej pochodziła z Ukrainy. Bywało, że zagraniczni władcy, chcąc obrazić sułtana, nazywali go wręcz "synem niewolnicy".
Do czasów Ahmeda I, każdy z władców wstępujących na tron, stawał się bezwzględnym wykonawcą prawa ustanowionego przez wspomnianego Mehmeda II, mordując wszystkich swoich przyrodnich braci, niezależnie od ich wieku, bowiem byli jego potencjalnymi konkurentami. George R.R. Martin by tego nie wymyślił!
Ale kultura i sztuka owych czasów urzeka finezją i pięknem. Z całą pewnością denerwuje mnie podrzędna rola kobiet i fanatyzm, ale dotyczy to raczej współczesnych wyznawców islamu. Zresztą fanatyzm jest straszny w przypadku każdego wyznania.
Jakie były kobiety w Imperium Osmańskim w Pani oczach? Jaką odgrywały rolę?
Mówiąc kolokwialnie, łatwo nie miały, zwłaszcza jeżeli trafiły do haremu sułtana. Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, nie wszystkie kończyły jako jego nałożnice; część z nich, jakbyśmy to dziś powiedzieli, obrała inną ścieżkę kariery i po ukończeniu pałacowej szkoły, zostawała hafciarkami, nauczycielkami dziewcząt z bogatych domów, a nawet medyczkami, specjalizującymi się głównie w położnictwie. W haremie, w którym najwięcej do powiedzenia miała matka sułtana, obowiązywała określona hierarchia i żadna nowicjuszka, choćby nawet najpiękniejsza, nie miała szans na to, by zostać dopuszczona przed oblicze sułtana. Gdyby bowiem władca nieopatrznie się w niej zakochał, byłoby to równoznaczne z obelgą dla niewolnic z dłuższym stażem. Sułtan nie sypiał ze wszystkimi swoimi niewolnicami, bowiem miewał swoje faworyty, które dłużej lub krócej, władały jego sercem i łożem. Jak już wcześniej wspomniano, żadna z nich, poza wyjątkami, nie miała statusu oficjalnej małżonki. Prawdziwą władzą mogły się cieszyć natomiast jedynie matki sułtanów, niebywale wpływowe kobiety w państwie Osmanów. W haremie miały władzę absolutną, organizowały życie w pałacu, rozstrzygały spory i budowały swoją fortunę, gdyż jako matki panującego władcy miały własne i to niemałe dochody. Valide, bo tak je nazywano, miały także wpływ na życie osobiste sułtana, bo one wybierały niewolnice, które trafiały do łoża ich synów.
Potęga sułtańskich rodzicielek kończyła się jednak wraz ze śmiercią panującego władcy – wówczas bowiem przenosiły się do tzw. Pałacu Łez i świat o nich zapominał… Bardzo trudno było natomiast zdobyć serce sułtana, dlatego te kobiety, którym się to udało, w rodzaju Roksolany czy Kösem zasługują na szczególny podziw.
Gdyby miała Pani wybrać jedną z nich i się w nią wcielić, to która z sułtanek najbardziej do Pani przemawia i dlaczego?
Szczerze mówiąc, nie chciałabym znaleźć się w skórze żadnej z mieszkanek haremu – pałacowe intrygi, knowania i podjazdowa walka to nie dla mnie. Jak wyżej wspomniałam, podziwiam jednak te, którym udało się zdobyć uczucie sułtana. Wybicie się spośród rzeszy piękności, które trafiały do pałacu było niełatwą sztuką, a co dopiero zawładnąć sercem władcy! Tu ładna buzia, zgrabne ciało ani nawet mistrzostwo w ars amandi nie wystarczyły: kluczową rolę odgrywała niebanalna osobowość, inteligencja, a przede wszystkim – determinacja.
Ile w tej książce jest Pani własnych przemyśleń, a ile faktów zaczerpniętych z dokumentów?
Ta publikacja ma charakter bardziej informacyjny, stąd też niewiele tu przemyśleń – moim celem było wprowadzenie czytelnika w fascynujący świat kobiet, którym dane było zaistnieć u boku władców jednego z najpotężniejszych imperium w dziejach świata, rządzonego przez Osmanów, najdłużej panującą dynastię w historii ludzkości.
Dziękuję za niezwykle ciekawą dyskusję o tych barwnych czasach.
Rozmawiała
Zapraszam także do przeczytania wywiadu z autorką o innej jej książce. (kliknij w zdjęcie)
Oraz do przeczytania recenzji książki autorki. (kliknij w okładkę)
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz