[recenzja filmu] Santorscy istnieją – subiektywne refleksje nad "Salą samobójców"
Witajcie, długo zastanawiałam się, nad tym, jak powinien wyglądać mój pierwszy wpis dotyczący obejrzanych przeze mnie filmów czy przeczytanych książek. Doszłam do wniosku, że przedstawię zupełnie subiektywne refleksje po przeczytaniu/obejrzeniu książki/filmu.
Jako pierwszy tekst, przedstawiam Wam film pt. "Sala samobójców" w reżyserii Jana Komasy, który miał swoją światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie 11 lutego 2011 roku. Nie jest to też typowa recenzja, lecz zupełnie subiektywna interpretacja faktów, fabuły obrazu. I tak proszę ją traktować.
Zatem zaczynam:
Jako pierwszy tekst, przedstawiam Wam film pt. "Sala samobójców" w reżyserii Jana Komasy, który miał swoją światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie 11 lutego 2011 roku. Nie jest to też typowa recenzja, lecz zupełnie subiektywna interpretacja faktów, fabuły obrazu. I tak proszę ją traktować.
Zatem zaczynam:
Głównym bohaterem filmu Komasy jest Dominik Santorski (w tej roli Jakub Gierszał) – nastolatek, który – na pierwszy rzut oka – przypomina zwyczajnego chłopca, ucznia szkoły średniej. Poznajemy go wraz z rodzicami na samym początku filmu jako nastolatka z bogatego domu. Matka – Beata Santorska (w tej roli genialna Agata Kulesza) pracuje w agencji mody, natomiast ojciec – Andrzej Santorski (Krzysztof Pieczyński) stara się o etat w ministerstwie. Są zatem na pozór idealną rodziną.
Sam Dominik sprawia wrażenie osoby odrobinę zagubionej, wycofanej z rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Jego przerysowana postać – pofarbowane na czarno włosy oraz pomalowane oczy aż krzyczą do widza: "zwróć na mnie uwagę!" Zostaje odsunięty przez grupę rówieśników, gdy posądzają go o skłonności homoseksualne. Publikują w Internecie filmiki z jego udziałem, co doprowadza Dominika do frustracji. Dodatkowo depresję potęgują problemy z rodzicami. Czując się upokorzony i wyśmiewany, przestaje chodzić do szkoły i zamyka się w swoim pokoju. Od teraz całym jego światem będzie fikcyjna rzeczywistość wykreowana przez świat Internetu, w której poznaje grupę ludzi, a zwłaszcza Sylwię – młodą kobietę o dość osobliwych zainteresowaniach, skłonnościach do samookaleczania i samobójstwa. Fascynuje się ona śmiercią i postanawia wciągnąć w nią Dominika. Chłopak zaczyna uczestniczyć w grze komputerowej pt. "Sala samobójców". Dołącza do elitarnego grona. Po jakimś czasie traci całkowicie kontakt ze światem realnym i przenosi się do tego wirtualnego, ponieważ tylko tam czuje się bezpieczny, ważny.
Film obrazuje samotność młodego człowieka żyjącego w świecie rzeczywistym, gdzie nikt go nie rozumie, a rodzice nie mają czasu go wysłuchać, ponieważ są zbyt pochłonięci własną pracą. Można byłoby powiedzieć, że chłopakowi nie powinno niczego brakować: chodzi do prywatnej szkoły, na sztuki walki, wszędzie wozi go osobisty kierowca. Jest wręcz odwrotnie. W jego życiu nie ma zwyczajnych rozmów z wiecznie zabieganymi rodzicami.
Wtedy właśnie wkracza Sylwia (Roma Gąsiorowska) i jej grono znajomych – dziewczyna w różowych włosach, która powoli nawiązuje z Dominiakiem emocjonalną więź. Nazwana w pewnym momencie "królową manipulacji". To całe zdarzenie jest więc dowodem na niewystarczające zainteresowanie ze strony otoczenia. Człowiek zaczyna tracić czujność i staje się ofiarą własnej niepewności i braku samoakceptacji. Czując brak prawdziwych więzów rodzinnych w świecie realnym, zaczyna powoli wierzyć, iż nowo poznani wirtualni znajomi stają się jego rodziną. Powoli więc wciąga się w tę grę, gdyż przygarnęło go środowisko dające mu złudne poczucie przynależności do grupy, akceptacji i więzi emocjonalnej. Tak wykreował sobie ten nowy świat, że zwyczajnie – według własnego mniemania – nie potrzebuje już innych ludzi wokół siebie. Nie zważa też na ostrzeżenia innych dotyczące Sylwii. Nie chce żyć wśród kolegów, rodziców, ponieważ sam stworzył swoją postać wirtualną – Awatar, co dało mu poczucie siły i panowania nad sobą. Sam decyduje, jak wygląda, a więc ma możliwość panowania nad własnym życiem. Faktycznie jednak, zamiast próbować jakoś naprawić problemy, coraz bardziej je wyostrzał swoim zachowaniem, zupełnie pozbawiając się tożsamości. Poddaje się całkowicie okrucieństwu.
Znamienna w filmie jest podwodna wspólna scena Sylwii i Dominika. Można ją odebrać jako metaforę spełnienia w miłości, ukojenia samotności w połączeniu z drugim człowiekiem. Jest to swoista tęsknota za realną miłością w świecie pozbawionym uczuć. Ten świat to dla niego biblijna Ziemia Obiecana, do której za wszelką cenę chce dotrzeć, na co wskazuje płonący krzew.
Chłopak, który wkracza w dorosłość (za kilka miesięcy ma zdać egzamin dojrzałości) i musi zacząć podejmować poważne decyzje, jeszcze sam jest dzieckiem potrzebującym wsparcia rodziców i otoczenia. Nie dostaje go jednak nawet wtedy, gdy dorośli zauważają, że z ich synem dzieje się coś złego. Nie potrafią mu pomóc, bo zwyczajnie sami mają ze sobą problemy. Proszą kolejnych specjalistów-psychiatrów, ale ci – nie widząc chęci współpracy ze strony Dominika – szybko rezygnują. W konsekwencji cała historia kończy się tragicznie, bo chłopak popełnia samobójstwo fizyczne. Do tego społecznego doszło przecież już dawno przez zażyłość, jaka łączyła go z tymi nowymi przyjaciółmi.
Jednak trzeba się też zastanowić, czy aby na pewno tylko Dominik jest ofiarą, gdyż Sylwia – w swym okrucieństwie – stara się panować nad wszystkimi. Kiedy dowiaduje się, że ma na sumieniu samobójstwo, popada w rozpacz. Wychodzi z domu. Wraca do rzeczywistości. Budzi się z obłąkania i zaczyna docierać do niej rozmiar krzywdy. Będzie teraz musiała z tym żyć.
Internet – wirtualne zagrożenie
W kontekście filmu Komasy nachodzą mnie zatem różne refleksje dotyczące relacji międzyludzkich, a właściwie ich braku, ponieważ przecież wszystko przenosi się do sieci. Internet zatem to obecnie najpotężniejsze narzędzie w procesie komunikacji interpersonalnej. Służy nam w kontaktach zawodowych, prywatnych lub jest po prostu elementem rozrywki. Stał się również niezbędny w procesie edukacji, ponieważ w sieci można odszukać wiele materiałów dydaktycznych. Tak więc, wraz z Internetem rozwijają się również najmłodsi. Często o tym zapominamy i popełniamy kardynalny błąd. Zaburzone relacje w świecie rzeczywistym zastępujemy tymi znajomościami ze świata wirtualnego. Z braku innych zajęć, dzieci wchodzą na różne portale. Gdy mają problemy, są doskonałym materiałem do manipulacji. Rzeczywistość miesza się z fikcją. Te zachowania często prowadzą do najgorszego – samobójstwa, o czym przekonał się Dominik.
Można się zastanawiać nad tym, dlaczego to zrobił i czy na pewno tego chciał, ale film nie daje odpowiedzi na ten pytania. Wręcz przeciwnie, stawia inne, bardzo trudne pytania. Do czego młody samotny człowiek jest w stanie się posunąć, aby uzyskać akceptację otoczenia? Czy pieniądze, władza i pęd życiowy to dobra droga do szczęścia? Co jest ważniejsze poznanie siebie, relacje międzyludzkie czy te fikcyjne, odrealnione? Nad tymi pytaniami nikt już się jednak dzisiaj nie zastanawia, bo w dobie informatyzacji i rzeczywistości wirtualnej wolimy poklikać z drugim człowiekiem na portalach społecznościowych. Tak jak Dominik, zapominamy o realnym świecie, mniej się śmiejemy, a jedyne, co nas cieszy, to ilość znajomych w sieci. Sami więc doprowadzamy siebie do autodestrukcji.
Ludzie nie potrafią już ze sobą rozmawiać. Posługują się jedynie skrótami myślowymi, emotikonami, avatarami. Są pozbawieni uczuć wyższych, bez których człowiek jako istota sama w sobie przecież nie może funkcjonować. Kontakty towarzyskie sprowadzają się do dialogu w sieci, wstawaniu komentarza pod czyimś zdjęciem, wysyłaniu zaproszeń do osób właściwie nam nieznanych.
W tym życiu realnym też nie jest lekko. Ciągle stawiają nam nowe, coraz trudniejsze wymagania. Dzieci muszą uczyć się ponad siły, aby sprostać wymogom programowym w szkole lub zaspokoić ambicje rodziców. I tak od najmłodszych lat. Gonimy za czymś, aby to zdobyć, a gdy to już dostaniemy, to pragniemy czegoś więcej: więcej pieniędzy, awansu w pracy. Nie ma tu miejsca na nic innego. Zapominamy o rozmowie, o potrzebach nie tylko swoich, ale tez drugiego człowieka. Tym człowiekiem jest zazwyczaj dziecko. Pozostawione same sobie, bez opieki. Dostaje tylko to, co podstawowe: wyżywienie, wyprawkę szkolną, nowe obowiązki, markowe ubrania. Rodzice, dając to wszystko, myślą, że wystarczy. Nie myślą, że najważniejsza w procesie wychowawczym dziecka jest rozmowa. Są zwykłą statystyczna rodziną, jaka reprezentują Santorscy. Siedzą w pracy całymi dniami, pozostawiając dziecko pod opieką albo i nie.
W tym drugim przypadku rodziców zastępuje więc komputer, gry czy inne rozrywki. Nic mu nie pozostaje innego, jak przywyknąć i szukać akceptacji u innych lub w sieci, gdzie nikt nie zna go z imienia i nazwiska. Nikt nie ocenia. Człowiek staje się postacią pozbawioną tożsamości, która kryje się za pseudonimem. Może w ten sposób ukryć swe słabości, wady. Czuje się silniejszy, pewny siebie i niepokonany. Tak nikt go nie kontroluje, nie wydaje poleceń, niczego nie wymaga. Jest panem samego siebie, a nawet świata. Czuje akceptację innych osób, będących w podobnym położeniu. Po jakimś czasie jednak i to zaczyna go nużyć, denerwować i dochodzi do tragedii. Jedni, żeby zwrócić na siebie uwagę otoczenia, zaczyna się tragedia, od której nie ma już odwrotu. Ci najbardziej zdesperowani, odbierają sobie życie jak bohater filmu. Jak już się zorientował, co zrobił, było za późno. Zapłacił najwyższą cenę.
Takie filmy jak "Sala samobójców" otwierają widzom oczy i powodują, że człowiek jednak zaczyna zastanawiać się nad własnym postępowaniem. Ta chwila refleksji przyda się każdemu, kto ma problemy z wyrażeniem swoich myśli i rozmową z drugim człowiekiem. Obraz przekonuje widza swoim językiem, który doskonale wpasowuje się w młodzieżową popkulturę. Dużym plusem jest też wiek reżysera Jana Komasy. Wszystkie wydarzenia poznajemy więc z pozycji młodego odbiorcy. Akcja do końca trzyma widza w napięciu, ale nie manipuluje. Sprawia jedynie, że, oglądając, faktycznie wczuwamy się w postać bohatera, w jego reakcje i cierpienie. Pamiętajmy więc, że sukces to nie tylko pieniądze, pozycja społeczna, ale też umiejętność rozmowy z drugim człowiekiem, a co najważniejsze wsłuchania się w jego wnętrze.
Recenzowała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Jakoś się nie mogłam przemóc żeby obejrzeć ten film.
OdpowiedzUsuńZawsze sobie obiecywalam, że obejrzę ten film. Jednak do dziś jakoś tego nie zrobiłam. Dobrze, że mi o nim przypomnialas.
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńOglądałam - fascynujący Jakub Gierszał - w czerni, make-upie, czarnych włosach -gdyż jako blondyn to inny wymiar fizyczności. Historia oparta na realiach. Polecam 5th Estate - programy telewizji brytyjskiej i australijskiej. Jeden dokument traktuje o problemie samobójstwa nastolatki pod wpływem internetowego przestępcy. Zmanipulowana nagością(bardzo powszechny problem nastolatek amerykańskich, które się obnażają), szantażem, bez rzetelnej pomocy psychologicznej popełnia samobójstwo zraz po filmiku informujacym na youtube. Porażający dokument, tym bardziej że rodzice od początku byli zaangażowani i zatroskani, ale bunt córki by pozyskać poklask i popularność w necie przerósł ich władzę rodzicielską.
Pozdrawiam
Ja ten film widziałam zaraz po premierze i z jednej strony nie rozumiałam zachwytu, ale z drugiej - ogromnej krytyki. Akurat byłam gdzieś po środku :)
OdpowiedzUsuńCiekawy film o młodzieży, zwykłych problem, które często są bagatelizowane, a dla tej konkretnej osoby może to być faktycznie powód do samobójstwa. Fakt, trochę postaci przerysowane, historia też, ale może bardziej dotrze do niektórych :)
Szkoda, że większość młodych nie problemu w tym co zobaczyli na ekranie poprzez ten film.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że o filmie było swojego czasu głośno. W końcu i ja obejrzałam. Sama facebooka założyłam w 2013 chyba, pamiętam, że przeraziła mnie scena z tymi komentarzami nad filmem czy zdjęciem Dominika. Myślałam, że filmie zrobi na mnie WOW, ale byłam zawiedziona. Fragmenty, które do mnie dotarły i zapadły w pamięć były związane z tymi własnie psychiatrami/psychoterapeutami, które idealnie pokazały jakie pojęcie mają rodzice na temat takiej pracy.
OdpowiedzUsuńWiele z tego filmu było dla mnie niezrozumiałe. Ale kiedy dzisiaj, z perspektywy czasu o tym myślę - to wszystko się sprawdziło, dziś, jest tak w wielu wielu domach - dzieciaki uciekają w Internet dużo bardziej niż jeszcze 5 lat temu.
Smutno.
Film, którego wciąż nie obejrzałam, a koniecznie powinnam to zrobić, muszę znaleźć dla niego czas. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Wybrałam się na ten film do kina. Nie z potrzeby zobaczenia go na dużym ekranie, tylko z potrzeby pójścia do kina, a że nie było w repertuarze nic ciekawego, czy...ciekawszego to padło na niego. Nie mam wobec niego odczuć ani pozytywnych ani negatywnych a to chyba nie jest za dobrze dla "dzieła" kina, by widz pozostał letni
OdpowiedzUsuńDoskonale pamiętam ten film, doskonale pamiętam jak mną wstrząsnął. Brak granicy pomiędzy wirtualnym a realnym światem jest przerażająca, a jeszcze bardziej martwi mnie to, że wielu młodych ludzi tak szybko popada w uzależnienia od internetu i wszystkich jego dobrodziejstw.
OdpowiedzUsuńFilm widziałam kilka lat temu i zrobił na mnie wrażenie. To przykre jak często ludzie czują się samotni, pomimo że pozornie mają wszystko. Rodzinę, dom, pieniądze. Tutaj niestety rodzice zapomnieli, że ich syn jest jeszcze dzieckiem, które potrzebuje uwagi, akceptacji, wsparcia (nie tylko finansowego), ale przede wszystkim bycia i rozmowy.
OdpowiedzUsuńOglądałam film i szczerze powiem, że jestem gdzieś pomiędzy zachwytem, a krytyką. Film fajny, dla młodzieży szczególnie.
OdpowiedzUsuńBardzo martwi mnie to, że dziś rodzice myślą o tym, by dziecku niczego nie brakowało, ale zaspokajają jedynie materialne potrzeby. Wciąż nikt nie ma czasu dla drugiego człowieka, a taki młody człowiek potrzebuje go najwięcej. Osobiście nie mam zwyczaju krytykować internetu za to że jest, bo z niego - jak ze wszystkiego innego - można korzystać mądrze. Wybór należy do nas. Ale to jak mamy poukładane w główce, zawdzięczamy właśnie w dużej mierze naszym rodzicom, którzy dawniej mieli chyba po prostu dla nas więcej czasu...
OdpowiedzUsuńBardzo trudno było mi obejrzeć do końca ten film. Jest bardzo mocny, bo traktuje o poważnym problemie. Zdaje się, że z roku na rok coraz poważniejszym, niestety.
OdpowiedzUsuńDobry film, dobry.
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam już bardzo dawno temu, ale doskonale pamiętam uczucia, jakie we mnie wzbudził. Balans między życiem prywatnym, a wirtualnym jest trudny do zachowania, dlatego tak bardzo cenię spotkania i rozmowy w świecie rzeczywistym. Nie powinniśmy od tego uciekać i zamykać się w czterech ścianach internetu. To może niestety zgubić, więc wyjdźmy do ludzi, dyskutujmy i cieszmy się byciem z drugim człowiekiem, a nie obok niego.
OdpowiedzUsuńObejrzałam jakiś czas temu. Wywołał u mnie sporo refleksji...
OdpowiedzUsuńMnie się film absolutnie nie podobał... Ani trochę - obejrzałem cały, ale wiele rzeczy mnie odrzucało, dosyć mocno.
OdpowiedzUsuńWiele zależy od rodziców- w filmie Komasy byli oni zajęci głównie sobą i własną karierą. Stąd problemy.
OdpowiedzUsuńOglądałam ten film dobrych kilka lat temu - i niestety miałam też parę przypadków samobójstw w swoim otoczeniu. To straszne, że czasami im większy tłum wokół nas - tym bardziej czujemy się samotni...
OdpowiedzUsuńOglądałam ten film i wstrząsa. Ale dobrze, że ktoś w ogóle taki temat poruszył.
OdpowiedzUsuńZapraszam na kwiatki-wariatki.blogspot.com
Dawno temu oglądałam ten film. Wstrząsający. Tym bardziej, że scenariusz jest jak najbardziej realny.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie oglądałam. Nie wiem, czy chcę...
OdpowiedzUsuńhttp://przystanek-klodzko.pl/
Dobry ale podejmujacy trudne problemy. Polecam.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję obejrzeć ten film chyba miesiąc czasu po premierze, ale nie obejrzałam, tzn obejrzałam może z 5 minut początku filmu, i dałam spokój. Po jakims czasie leciał on w telewizji, zsiadłam z siostrą i oglądałam, film mi się spodobał do tego stopnia ze za jakiś czas znów go sobie włączyłam na dvd i oglądałam. Znam osoby które właśnie mają taki swój swiat, swiat cyberprzestrzeni i w nim siedzą
OdpowiedzUsuńNa razie nie zdobyłam się jeszcze na obejrzenie tego filmu. W dzisiejszych czasach możemy zaobserwować, jak ludzie goniąc za poklaskiem, coraz bardziej oddalają się od siebie. Smutne.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że oglądając go z mojej ówczesnej perspektywy - zagubionej nastolatki - ten film wywołał prawdziwy szok i zrobił piorunujące wrażenie, dosłownie wbiło mnie w fotel. Dopiero wraz z dorastaniem zaczęłam dostrzegać jego błędy, mankamenty. Zrozumiałam, że nie było się czym zachwycać i choć jest to mocny film, to niekoniecznie wart polecenia każdemu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Trochę mam problem z polskim kinem, rzadko po nie sięgam. O tym filmie słyszałam wiele dobrego i mam zamiar go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu obejrzeć.
OdpowiedzUsuńŚwietny film, dużo lepszy niż te komedie romantyczne, które w Polsce są tak nagminnie kręcone. Jeśli mogę coś doradzić, to wolałabym czytać recenzje nieco nowszych filmów ;) Ten ma już ładnych kilka lat, mnóstwo jego recenzji krąży po necie ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dobrze ze powstal ten film, bo mowi o bardzo waznej rzeczy, ktora ostatnio zalewa wszystkich nastolatkow. Jednak juz samo wykonanie pozostawia wiele do zyczenia. Jak zwykle cos polskiego, pomysl ok, wykonanie mocno srednie.
OdpowiedzUsuńObejrzałam ten film już jakiś czas temu. Uważam, że jest całkiem dobry. Jest to dla mnie szczególnie przestroga dla rodziców, aby zastanowili się, co jest tak naprawdę ważne i czego potrzebują ich dzieci (także nastoletnie).
OdpowiedzUsuńPłaskie postaci, których decyzje były niczym nieuzasadnione, główny bohater, który od pierwszej sceny odrzuca od siebie (świetnie odegrana rola, ale nie zmienia to faktu, że płaska jak diabli), dość bezsensowna gra (tak, chodziło o odtworzenie "Second Life", ale nie wyszło zdziebko), sensowność w samej grze za grosz PLUS powiązanie scen z gry ze scenami z życia... jakby to... no sensu to te powiązania nie miały.
OdpowiedzUsuńPomysł był okej, przesłanie, jakie miało nieść ten film bardzo ważne, ale wykonanie jest, co najmniej, słabe. To coś, jak z "Galeriankami" - duży szum wokół filmu, bo kontrowersyjny temat, ale sam film to nic specjalnego.
Film oglądałam kilka razy i za każdym razem zastanawiam się nad faktem jak cienka jest granica pomiędzy światem rzeczywistym a wirtualnym i jak łatwo ją przekroczyć i zatracić się zupełnie w wirtualnej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń