[rozmowa o muzyce] Sylwia Banasik: Każda rola jest ogromnym wyróżnieniem


Sylwia Banasik – wokalistka, aktorka musicalowa, a w wolnych chwilach także modelka biorąca udział w sesjach epokowych duetu Jeziorska&Łęczycka, z którymi również miałam okazję  rozmawiać o tym przedsięwzięciu, a do jednej z nich przepiękne zdjęcia wykonała Elwir Kusz. Na co dzień występuje w Teatrze Roma w musicalu "Piloci", udziela się w Studiu Accantus od samego początku jego funkcjonowania i studiuje musical na Wydziale Wokalno-Aktorskim na Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. Śpiewała też partię wokalną Belli z filmu Disneya pt. "Piękna i Bestia". Oprócz tego związana była z Teatrem Muzycznym w Poznaniu, gdzie występowała w musicalu "Evita", z Teatrem Rampa i Gliwickim Teatrem Muzycznym, w którym grała w musicalu "Rodzina Addamsów". Wśród licznych obowiązków znalazła również czas, aby porozmawiać o swojej karierze oraz muzycznych wyzwaniach. "Bielskiemu Rynkowi" zdradziła też trochę swoich planów na najbliższe miesiące. A już teraz możecie przeczytać ten wywiad na portalu Kulturalne Rozmowy.    

Sylwia Banasik wywiad

Jako aktorka musicalowa jednocześnie musisz śpiewać, tańczyć i wygłaszać kwestie. Która z tych aktywności scenicznych sprawia Ci największą przyjemność? Do której musisz się więcej przygotowywać? Dlaczego?

Sylwia Banasik: Praca aktora musicalowego to rzeczywiście połączenie tych wszystkich aktywności i właśnie połączenie ich sprawia mi największą radość i przyjemność. Moim "konikiem" jest niewątpliwie śpiew, ale szkolę się i w tańcu, i w aktorstwie. Z roku na rok, biorąc udział w kolejnych produkcjach, rozwijam się, a dzięki temu mam jeszcze większą motywację i frajdę z tego, co robię. Trudno powiedzieć, że któraś z tych aktywności jest dla mnie problematyczna. To poziom trudności poszczególnych zadań wyznacza mi poprzeczkę. Kiedy dostaję materiał taneczny, wokalny, czy aktorski, z którym nie miałam przyjemności wcześniej się mierzyć, jest to dla mnie wyzwanie, a wyzwania są nieodłączną częścią tego zawodu i to jest w nim najpiękniejsze.

Bywają chwile, że na scenie pojawiasz się zaledwie na kilka minut lub nie masz możliwości wykorzystać wszystkich swoich talentów. Jak sobie wtedy z tym radzisz? Co robisz w przerwie między Twoimi występami?

To prawda, bywa, że dostaję zadania, w których nie mogę do końca rozwinąć skrzydeł. To nie jest proste, biorąc pod uwagę mój 12-letni staż w tym zawodzie. (Śmiech) Jednak pracy dla aktorek musicalowych w Polsce nie jest wcale aż tak wiele. Każda rola jest ogromnym wyróżnieniem. Jestem więc wdzięczna za wyzwania małe i duże. Każdą przerwę podczas spektaklu staram się wykorzystać konstruktywnie, nigdy się nie nudzę.  

Jak przygotowujesz się do kolejnych ról? Masz jakieś swoje przyzwyczajenia, bez których nie zaczynasz pracy nad rolą?

Na początku staram się zapoznać dobrze z materiałem i rolą. Czytam uważnie scenariusz. Uczę się wszystkiego na pamięć. Jeżeli są to znane tytuły, oglądam nagrania pierwowzoru i zastanawiam się, jakie elementy mogłabym wykorzystać przy tworzeniu swojej postaci. Wszelkie uwagi i pomysły zapisuję w scenariuszu, aby nic mi nie umknęło.  

Miałaś w dotychczasowej karierze rolę, której wydawało ci się, że nie zagrasz, bo jest dla Ciebie za trudna? Jak radzisz sobie z tymi najtrudniejszymi wyzwaniami scenicznymi?

Nie, nie miałam takiej sytuacji, szczerze mówiąc. Kiedy zostaję wybrana poprzez drogę castingową, ufam realizatorom, że jestem w stanie to zrobić. Czasem wymaga to więcej pracy, czasem coś jest bardziej po warunkach, ale od tego jest reżyser, aby mnie poprowadzić. Na każde wyzwanie sceniczne patrzę z optymizmem i staram się dać z siebie 100 procent. Realizacja produkcji musicalowej to w Polsce zwykle okres kilku miesięcy. Jest to więc wystarczająco dużo czasu, aby poradzić sobie nawet z tymi trudnymi rolami.

Jak trafiłaś do Studia Accantus? Co dają Ci te wystąpienia?

Można powiedzieć, że jestem jednym z filarów tego Studia, ponieważ nagrywałam wraz z Bartkiem Kozielskim piosenki, zanim w ogóle powstał pomysł na założenie kanału. Jestem związana z Accantusem od samego początku i nie nastawialiśmy się na sukces, jaki odniósł. Byliśmy grupą przyjaciół, znajomych, pasjonatów, którzy w wolnym czasie nagrywali – często jedynie ku uciesze rodziców czy znajomych na Facebooku. Dopiero po kilku latach nasza oglądalność zaczęła wzrastać i zaczęło się to przeradzać w coś większego. Wystąpienia w Studiu to przede wszystkim czas spędzony z ludźmi, których uwielbiam, niesamowite muzyczne wyzwania, ciągły rozwój, wzruszenia i radość z tego, że możemy pokazać światu siebie, nasze emocje, to jak się zmieniamy na przestrzeni lat, aż w końcu wyjść do internetowej publiczności i zagrać koncerty na żywo.

Sylwia Banasik wywiad
  
W studiu śpiewacie tylko po polsku. Wszystkie utwory to największe hity, a zarazem najtrudniejsze piosenki z całego świata. Czy od początku był zamysł śpiewania tylko po polsku? Jaki jest cel Studia Accantus?

Tak. Cytując opis ze strony internetowej Studia Accantus "Naszą misją jest szerzenie musicalu, muzyki filmowej i innych gatunków w Polsce i po polsku w jak najlepszej formie", owszem nagrywamy wiele tzw. hitów jak np. Disneya, które zwykle przynoszą największą oglądalność, ale przeplatamy je nagraniami mniej znanymi i oczywistymi, jak np. utwór "Jeszcze dzisiaj wracasz tam" z musicalu "Bonnie i Clyde", który ma już przeszło 3,5 mln wyświetleń. Kiedy pokazujemy subskrybentom coś, czego raczej większość nie kojarzyła, a później nagranie osiąga tak dobry wynik, to jest największa nagroda dla nas.

Podobno kopiujecie całą muzykę i podkładacie Wasze głosy. Jak się śpiewa do gotowych podkładów muzycznych, gdzie trzeba też odpowiednio skopiować melodię piosenki?

Nie zawsze kopiujemy podkład. Są też piosenki, do których podkłady były specjalnie nagrywane dla Studia Accantus, jak np. "Tango Roxanne", "Cell Block Tango", "Falling Slowly". Są też tzw. Accantus na odwrót, gdzie występują instrumentaliści, najczęściej pianiści. Jeżeli chodzi o gotowe podkłady, to zależy od piosenki. Czasem trzeba się mocno nagimnastykować, żeby wbić się w odpowiedni feeling, czy skomplikowany rytm. Na szczęście staramy się zawsze wyznaczyć sobie odpowiednio wcześniejszy termin nagrania, żeby zdążyć do środy i móc się skupić na detalach.

Jaką rolę musicalową chciałabyś zagrać? Masz taką swoją wymarzoną?  

Myślę, że jest wiele ról, które mnie interesują i z którymi chciałabym się zmierzyć. Jeżeli chodzi o wymarzoną to na pewno Elphaba z "Wicked", ale też rola Marii Vetsery z musicalu Rudolf Afera Mayerling. Uwielbiam kostiumowe, dawne klimaty, np. rola Elizy z Hamiltona… można by wymieniać i wymieniać, ale szkoda zapeszać. Jeżeli kiedyś te produkcje doczekają się polskiej realizacji, na pewno zgłoszę się na casting.

Właśnie ciągle mówimy o castingach. Aktor musicalowy musi jednak ciągle sam ubiegać się o pracę. Castingi dla mnie to ciągła rywalizacja o miano najlepszego. Zdążyłaś się już przyzwyczaić? Co czujesz, gdy np. Twoją wymarzoną rolę dostaje jednak inna aktorka? Jakie emocje Ci towarzyszą?  

Staram się nie ścigać z innymi, a raczej być najlepszą wersją siebie. Do castingów można się przyzwyczaić, oczywiście zawsze jest to stres, ale dla mnie też spotkania z ciekawymi ludźmi i podróże.  Kiedy nie uda się dostać wymarzonej roli, oczywiście jest to zawód, człowiek zastanawia się, czego mu brakuje… i dobrze. Często jest to motywacja do pracy albo do podjęcia jakiś innych wyzwań. 

Czego nauczyła Cię scena?

Szacunku do ludzi teatru, czyli do tych, bez których byśmy sobie nie "poradzili", do pań garderobianych, perukarek, charakteryzatorek, pracowników technicznych, inspicjenta. To są szalenie ważni ludzie, którzy – tak jak my – ciężko pracują na jak najlepszy efekt. Uważają na to, żeby mieć oczy dookoła głowy i zawsze uważać. Brzmi to banalnie, ale spektakl to żywy organizm, czasami niewiele brakuje do katastrofy. Sama byłam świadkiem wielu niebezpiecznych sytuacji, z których aktorom często udawało się wyjść bez szwanku, ale czasem kończyło się to kontuzjami, połamanymi kończynami, a w efekcie wielomiesięcznymi zwolnieniami. W pewnym sensie jest to zawód wysokiego ryzyka. Tego, że na scenie trzeba sobie wzajemnie pomagać. To nie egzamin. Tutaj podpowiadanie jest mile widziane. Najważniejsze, aby robić to tak, żeby widz nie zauważył. Jesteśmy tylko ludźmi. Pomyłki się zdarzają, a obsada to drużyna, która chce wygrać mecz, czyli dać jak najlepsze przedstawienie.
    
Sylwia Banasik wywiad

Czym jest dla Ciebie musical?

Największą pasją i  radością, a także – ku mojemu ogromnemu zadowoleniu – moim zawodem.

Gdy stoję na scenie to…

To czuję, że żyję. Mogę odkrywać swoje najróżniejsze oblicza. Spełniać się w rolach do mnie podobnych, ale też zupełnie innych. Czuję się spełniona i szczęśliwa.

Co jest Twoją główną zaletą?

Proszę spytać moich przyjaciół. Są przy mnie z wyboru, więc pewnie będą mogli odpowiedzieć na to pytanie (śmiech).

Studiujesz jednocześnie dwa kierunki, grasz, bierzesz udział w sesjach zdjęciowych. Jak Ty to wszystko godzisz?  

Jeżeli są wokół Ciebie życzliwi ludzie, to da się to wszystko pogodzić. Często jest to kwesta dogadania się. Wszyscy moi przełożeni wiedzą, że jeżeli nie ma mnie, to nie oznacza, że leniuchuję, tylko mam jakieś inne zadanie, z którego muszę się wywiązać i są wyrozumiali. Podchodzę sumiennie do wszystkich zadań, dzięki czemu mają do mnie zaufanie.

Właśnie, jak już mówimy o sesjach zdjęciowych, nie sposób nie wspomnieć o Twoim udziale w projektach epokowych duetu Jezierska-Łęczycka. Jak trafiłaś do dziewczyn i dlaczego te projekty są takie ważne dla Ciebie, dla innych?

Przez wspólnych znajomych. Mój typ urody pasował do tworzonych przez nie stylizacji, więc odezwały się do mnie przez Facebooka. Kiedy pokazały mi swoje poprzednie prace, nie mogłam uwierzyć, że spod ich rąk wychodzą tak piękne dzieła. Odliczałam dni do sesji. Zdjęcia, które powstały przy naszej współpracy są dla mnie niesamowitą pamiątką, ale także pięknym dziełem, każde z nich wygląda jak obraz. Myślę, że to niesamowite mieć taką pasję. Pokazują w sesjach konkretne style, więc też edukują swoich odbiorców. Nie słyszałam o drugim takim duecie w Polsce, a nawet za granicą. Uważam, że ich praca jest nieoceniona.

Mam podobne zdanie. Po co aktorce takiej jak Ty modeling? Jak Ci się pracuje przed obiektywem?  

Uwielbiam pracować przed obiektywem. Jest to wyzwanie aktorskie, szczególnie w takich sesjach epokowych, gdzie musisz wcielić się w jakąś postać. Nie fotografują ciebie, tylko wyniosłą, dostojną królową albo rozmarzoną, romantyczną młódkę. To bardzo ciekawe doświadczenia. Chciałabym podejmować więcej takich wyzwań. Są bardzo rozwijające. Kiedy zobaczyłam efekt, nie mogłam uwierzyć, że patrzę na siebie. To tak jak z tworzeniem roli. Odkrywasz zupełnie nowe horyzonty.

Sylwia Banasik wywiad

Jakie są Twoje najbliższe plany?

Codzienne spektakle "Pilotów" i zakończenie semestru na studiach w Akademii Muzycznej w Gdańsku oraz napisanie pracy magisterskiej, nagrania w Studio Accantus to moje codzienne wyzwania. Jednak szykuje się kilka ważnych dla mnie koncertów w czerwcu. Będzie to mój recital w Sopockiej Zatoce Sztuki, koncert w ramach Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie z muzyką z filmu "Piękna i Bestia", w którym zaśpiewam partię Belli oraz koncert z muzyką z bajek wraz z Golden Gate String Quartet w Gdańsku. Zapowiada się pracowite zakończenie sezonu. W lipcu czas na zasłużony odpoczynek, czyli wakacje.

Wow, bardzo tego dużo. Życzę powodzenia na uczelni i na scenie. Dziękuję za Twój czas i ciekawą rozmowę.  

Rozmawiała


Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.

Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!

Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.

Komentarze


Wyróżnione recenzje