[Polacy na emigracji] Wiktoria Zajkowska: We Francji nie mówi się przy pierwszym spotkaniu o swoich problemach
Wiktoria Zajkowska to kolejna moja bohaterka i gość na portalu Kulturalne Rozmowy w ramach cyklu rozmów "Polacy na emigracji". Wyjechała do Francji tuż po maturze, gdzie zamieszkała w Paryżu oraz studiowała na uniwersytecie w Wersalu. Swoją determinacją oraz ambicją udowodniła, że marzenia można, a nawet trzeba spełniać. Jej się udało. Mieszka w Paryżu już od 15 lat, ma ciekawą pracę, męża Francuza oraz dzieci. Mnie opowiedziała o swoich początkach, multikulturowości, codziennym życiu oraz wielu innych sprawach związanych z Francją. Zapraszam więc na drugą już rozmowę o Francji, Francuzach oraz emigracji.
Jak wyglądało Twoje życie przed wyjazdem z Polski? Dlaczego zdecydowałaś się wyjechać do Francji?
Wiktoria Zajkowska: Był to 2003 rok. Ukończyłam liceum plastyczne w Katowicach. Starałam się dostać na ASP, ale – niestety – nie udało się. Szukałam też pracy i myślałam o studiach wieczorowych na Akademii. Byłam typową dziewczyną mieszkającą w bloku. Miałam 19 lat i głowę wypełnioną historią sztuki. Chciałam zobaczyć coś nowego, poznać siebie samą! Byłam bardzo zdeterminowana. Wewnętrzny głos mi mówił: "jedziesz teraz albo nigdy". I tak zaczęłam szukać sposobu, aby wyjechać do Francji nie mając dużego budżetu. Znalazłam agencję, która zajmowała się pozyskiwaniem opiekunek do dzieci dla rodzin mieszkających za granicą. Niestety, rodzina, do której miałam pojechać, parę godzin przed wyjazdem rozmyśliła się. Miałam bilet w jedną stronę i 50 euro w kieszeni oraz kolegę w Paryżu. Zadzwoniłam i zapytałam się, czy mogę przyjechać…
Więc wyjechałaś i mieszkasz w Paryżu do tej pory. Jak to się stało, że osiedliłaś się w tym kraju na stałe?
Raczej nie użyłabym słowa, że osiedliłam się tu na stałe. Fakt, że mój pobyt się przedłużył, jest związany z tym, iż ukończyłam tutaj studia, poznałam męża i urodziłam dwójkę dzieci. Miałam okazję pomieszkać w Słowenii półtora roku – to było naprawdę bardzo miłe doświadczenie. Byłam też w Irlandii. Teraz, będąc matką, mogę szczerze powiedzieć, że tam, gdzie jest szczęśliwa moja rodzina, którą stworzyłam, tam mogę mieszkać i żyć. Jestem bardzo otwarta na nowe podróże, inne zakątki świata. Myślę, że jestem osobą, która lubi poznawać i odkrywać nowe miejsca. Lubię też "zakotwiczyć" i chyba Francja jest takim miejscem, gdzie czuję się dobrze jak statek w porcie.
Czy przed podjęciem decyzji o wyjeździe znałaś język? Czy uczyłaś się go dopiero na miejscu?
Czy przed podjęciem decyzji o wyjeździe znałaś język? Czy uczyłaś się go dopiero na miejscu?
Nie, nie znałam języka. Nauczyłam się go dopiero we Francji. Miałam maturę z języka angielskiego, więc rozmawiałam w tym języku. W Paryżu i okolicach ludzie są przyzwyczajeni do obcokrajowców. Turystów jest sporo. Choć trzeba przyznać, że Francuzi nie posiadają talentu do uczenia się nowych języków. Jeśli już mówisz po francusku, to musisz mówić dobrze, a nawet bardzo dobrze. Właśnie tego u nich nie lubię – mają trochę pychy. Wiedzą, że ich język jest piękny dla ucha. Dla Anglików są bardziej tolerancyjni. Lubią ich akcent i nawet historyczna rywalizacja między tymi państwami pokazuje, że się lubią. Dlatego często młodzi Francuzi wolą studiować w Anglii.
Czy było Ci łatwo odnaleźć się wśród Francuzów i poczuć się jak "stąd", a nie jak "dziewczyna z Polski"? Co Ci w tym pomogło?
Czy było Ci łatwo odnaleźć się wśród Francuzów i poczuć się jak "stąd", a nie jak "dziewczyna z Polski"? Co Ci w tym pomogło?
Kiedy ma się 19 lat, wszystko jest łatwe. Byłam zauroczona nowym krajem, pięknem architektury i wystawami w muzeach. Wcale nie chciałam się tylko zintegrować. Chłonęłam wszystko, co widziałam całą sobą. Nareszcie widziałam coś nowego i innego niż Polska. Jesteśmy Europejczykami – to nas łączy. Choć mogę powiedzieć, że oni również mają swoje wady, tak jak, zresztą Polacy.
Twoje pierwsze wrażenie po przyjeździe. Pamiętasz swoje początki? Jaka była Francja? Rozczarowała czy dała ci nadzieję? Co było przyjemne a co trudne?
Pierwsze wrażenie to ogrom Paryża – obcokrajowcy, różnorodność nacji, przepiękne witryny w sklepach, metro, wieża Eiffela. Na początku musiałam znaleźć pracą, co było skomplikowane i muszę podziękować mojemu polskiemu koledze za cierpliwość. Miałam też koleżankę, którą odwiedzałam, co dało mi nadzieję, że sobie poradzę. Francja mnie nie rozczarowała, a raczej ludzie, którzy często jednak wykorzystują nowo przybyłych. W pewnym sensie fakt, że miałam 19 lat, przemawiał na moją korzyść i niekorzyść. Poznałam bardzo dużo ludzi, których lepiej unikać, ale wielu też dobrych. Bardzo przyjemnie było przekonać się, że Francuzi są niezwykle pozytywni. Nie mają bagażu doświadczeń związanego z komunizmem. Francja nie była tak zniszczona przez II wojnę światową. Cały Paryż jest więc jednym wielkim muzeum.
Ile trwała adaptacja do nowego środowiska: nauka języka, komunikacji, zwyczajów, kultury?
Wychodzę z założenia, że człowiek uczy się cały czas. Po roku mogłam komunikować się w języku francuskim. Oczywiście, nie był to ten sam poziom co mam teraz po piętnastu latach. Przyznam – akcent mam i będę mieć zawsze. Jeśli chodzi o poznanie zwyczajów i kultury, to zajęło mi to trochę więcej czasu i nie jestem pewna na sto procent, że wiem już wszystko o Francji oraz Francuzach i dodam, że mój mąż jest Francuzem z bardzo tradycyjnej rodziny.
Jacy są Francuzi? Czego im brakuje? A czego my możemy się od nich nauczyć? I wreszcie, czy udało Ci się nabyć ich mentalność, przejąć choć trochę ich sposób myślenia?
Przede wszystkim, Francuzi są dumni, że są Francuzami. Oni zdają sobie sprawę, że ich język i kraj jest piękny. Są bardziej otwarci na różnorodność. Trochę wiąże się to z tym, że jest to państwo, które kolonizowało (Kanada, Afryka, Indochiny). Są bardzo laiccy. Dzięki czemu potrafią na bok odłożyć wierzenia, kulty i spojrzeć obiektywnie na potrzeby drugiego człowieka. Kościół nie miesza się do polityki. Jedynie Wersal wciąż jest kolebką tradycyjnych katolików. Mają lepszą kulturę picia alkoholu. "Apero", czyli napoje alkoholowe i zakąski przed kolacją ze znajomymi są czymś normalnym, a nawet wskazanym. Bardzo cenią sobie dobre jedzenie. Kuchnia francuska słynie z tego, że jest jedną z najlepszych i, faktycznie, jest bardzo smaczna. Wina i sery mają w niej ogromne znaczenie. To wszystko wywodzi się z bardzo starej tradycji francuskiej. Na śniadanie je się bagietkę oraz rogalik i popija dobrą kawą – tak wygląda typowe francuskie śniadanie.
Ich przerwa obiadowa w pracy trwa 2 godziny. Jest to dużo, ale w południe każdy przebywa w restauracji. Konsekwencją jest to, że Francuzi kończą późno pracę. Dlatego dzieci są często odbieram ze szkoły przez opiekunki lub przebywają na świetlicy, co jest płatne.
Francuzi lepiej jeżdżą autami i kulturalniej zachowują się na drogach.
Francuzi lepiej jeżdżą autami i kulturalniej zachowują się na drogach.
Czy brakuje im czegoś? Nie wiem, raczej nie. Chociaż… znam Francuzów, którzy wolą wyemigrować do Stanów Zjednoczonych lub Singapuru czy Japonii. Są trochę hipokrytami, jeżeli chodzi o uchodźców – niby zgadzają się na ich pobyt, ale tak naprawdę nie dają sobie rady z organizacją ulokowania tych ludzi. Po prostu ich narodowe motto: "ROWNOŚĆ, BRATERSTWO I WOLNOŚĆ", niestety, nie idzie w parze z tym, co robią i mówią. Francuzi są tolerancyjni, ale trzymają rezerwę w stosunku do muzułmanów. Jest to w pewnym sensie lekki rasizm. To nowe pokolenie tutaj, złożone z emigrantów z Algierii czy Maroka, jest trochę agresywne i wulgarne. Mieszkają w blokach i nie ma to nic wspólnego z osiedlami w Polsce, gdzie znasz swoich sąsiadów i możesz od nich pożyczyć szklankę cukru czy jajko. Francuzi trzymają tych "gorszych" na osiedlach z lat 60. Paryż jest zresztą podzielony na "arrondissment", gdzie doskonale zauważa się różnice społeczne. I właśnie ta izolacja "gorszych" powoduje u młodych agresję.
Czy przejęłam sposób myślenia Francuzów? Raczej, żyjąc wśród nich, bardziej ich rozumiem, ale pozostaje sobą. Jestem Polką – tą samą Wiktorią z Katowic.
Jak Francuzi odbierają Polaków? Czy istniały jakieś bariery mentalne, które obie strony musiały pokonać?
Dobrze. Jesteśmy solidnymi pracownikami, w sumie stanowimy konkurencję dla Portugalczyków na rynku budowlanym i remontowym. Francuzi wybierają między nami a nimi. Bariery mentalne… może jedynie, jeżeli chodzi o wolność seksualną. Są niesamowicie otwarci i flirtują. Będąc w barze, jest czym normalnym ofiarować drinka dziewczynie, która ci się podoba. Są tolerancyjni wobec par homoseksualnych. Spotkałam Polaków, którzy wolą zostać we Francji, ponieważ tutaj mogą swobodnie żyć z partnerem.
Wiem, że skończyłaś studia we Francji. Opowiedz o swojej edukacji oraz jak doszłaś do miejsca, w którym jesteś teraz? Czym w ogóle zajmujesz się na co dzień teraz we Francji?
Tak, skończyłam tutaj studia na Akademii Sztuk Pięknych w Wersalu na Wydziale Grafiki i Malarstwa. Studia trwały 3 lata. W międzyczasie pracowałam jako opiekunka do dzieci i weekendami w hotelu na stołówce przy śniadaniach. Musiałam z czegoś opłacić czynsz i szkołę.
Po studiach znalazłam pracę w atelier, gdzie pracuję do dzisiaj. Prowadzę zajęcia z rysunku i malarstwa dla dzieci. Bardzo lubię moją pracę i naprawdę jestem wdzięczna za wszystko, co udało mi się dokonać dzięki mojej determinacji i wsparciu mojego męża.
Ważną rzeczą dla emigranta jest odnalezienie się w tamtejszym systemie edukacji, a potem na francuskim rynku pracy. Jak to wyglądało u Ciebie? Z jakimi trudnościami musiałaś się borykać?
Zapisanie się na studia nie jest problemem. W sekretariacie uczelni wyjaśniają, co musisz zrobić. Trzeba mieć tłumaczenie matury i się ubezpieczyć. Potrzebne jest też konto w banku do opłat. Po ukończeniu Akademii zaczęłam szukać pracy bardziej związanej z moimi studiami. Napisałam CV, a potem zapisałam się do urzędu pracy. Tutaj jednak okazało się, że z dyplomem grafika warsztatowego i malarza artysty będzie ciężko wyszukać oferty pracy dla mnie, ponieważ jest to bardzo zamknięte środowisko i muszę sama postarać się o znalezienie pracy, więc to zrobiłam i na szczęście znalazłam!
Skoro już mówimy o zatrudnieniu, to zdradź mi, od czego powinno się rozpocząć poszukiwanie zatrudnienia we Francji?
Podobnie jak w Polsce trzeba zapisać się do Urzędu Pracy "Pôle emploi". Zapisujesz się przez internet, co jest bardzo wygodne. Trzeba posiadać dobre CV. Dostaje się oferty pracy i należy regularnie stawiać się na rozmowach. Jeśli się nie pojawisz, skreślają cię z listy bezrobotnych i tracisz zasiłek.
Jak żyje się we Francji na co dzień? Czy życie tam bardzo różni się od życia w Polsce?
Mogę szczerze powiedzieć, że życie we Francji czy Polsce teraz nie różni się tak bardzo. W 2003 roku tak było, a różnica była kolosalna. Polska nie była w Unii Europejskiej. Byliśmy bardziej zamknięci. Pochodzę z Katowic – miasta bardzo dynamicznego i nowoczesnego. Przez te piętnaście lat widziałam ogromne zmiany czy to w przebudowie, czy w mentalności Polaków. Coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża za granicę i widzi, że można inaczej żyć. Kultura przeciętnego Polaka się wzbogaciła. Mamy dostępne na rynku te same produkty, marki, te same sklepy i centra handlowe. Francuzi mają co prawda tak zwany "pouvoir d'achat", czyli większy budżet domowy, co oznacza, że zarabiają więcej niż Polacy. Najniższa pensja to 1300 euro. Francuzi, jeśli coś im się nie podoba, organizują bardzo często protesty. Koleje państwowe na przykład robią to przynajmniej 3 razy w roku. Przez co nie wiesz, jak dojechać do pracy!
A co z organizacją czasu pracy we Francji?
Francuzi mają 2 godziny przerwy na obiad i – moim zdaniem – jest to bardzo dużo.
Ile kosztuje życie przeciętnej rodziny?
Każda rodzina ma indywidualne wydatki. Inaczej kosztuje życie rodziny z jednym dzieckiem a inaczej z czwórką. Jeżeli chcesz jechać na wakacje przynajmniej raz w roku, ale na takie porządne z hotelem, restauracją i biletami lotniczymi, a do tego opłacić rachunki czy jedzenie oraz opiekę dla dzieci, albo nawet jeżeli chcesz chociaż parę razy w miesiącu zjeść w restauracji z rodziną, to musisz dobrze zarabiać. Kiedy jesteś zmuszony wyżyć za 1300 euro na miesiąc, to jest to możliwe, chociaż z wieloma wyrzeczeniami, ale uda się, ponieważ dostajesz wsparcie finansowe z CAF (Pomoc Społeczna) i nawet CMU (darmowe ubezpieczenie dla mniej zamożnych ludzi).
Co cechuje Francuzów i Francję? Czy Francuzi bardzo różnią się od Polaków?
Tak, różnią się. Mają inną kulturę obycia. Kiedy się witają, zawsze jest pocałunek w policzek, a dokładnie dwa. My, Polacy, podajemy rękę, a całujemy się tylko z rodziną. Dlatego na początku było mi trudno przyzwyczaić się, że Francuzi tak szybko przełamują barierę bliskości. Oczywiście, każdy region we Francji ma też swoje charakterystyczne cechy, na przykład na południu dostaniesz cztery buziaki – dwa na każdy policzek.
Francuzi bardzo długo jedzą przy stole: apero, przystawka, danie główne, sery, deser, kawa to takie klasyczne zestawienie posiłku wystawnego, ale i tak zawsze są te 3 minimum części.
Jeśli chodzi o savoir-vivre, czyli zasady dobrego zachowania, to Francuzi mają bardzo dużą kulturę i wiedzą, jak się zachować. Jednak na początku traktują cię z rezerwą, którą z czasem przełamują, gdy poznają cię lepiej. Trochę to dziwne, gdy na przywitanie cię pocałują, a potem nie wiesz, czemu nie o wszystkim da się z nimi porozmawiać. Teraz wydaje mi się, że moje wychowanie robi tu dużo. My, Polacy jesteśmy bardziej wylewni, a może to tylko ja? Przede wszystkim oni nie mają naleciałości z komunizmu, ponieważ we Francji czegoś takiego nie było, a ten etap w historii Polski odcisnął piętno na naszych rodzicach. Można powiedzieć, że Francuzi nie mają tego stresu, że czegoś może zabraknąć, że trzeba się zastanawiać, co ktoś pomyśli o nich. Są wolni w słowie i czynie.
Jaka jest kultura jedzenia, komunikacji międzyludzkiej? Długo musiałaś się jej uczyć?
Cały czas się uczę. Francuzi lubią jeść w restauracjach. Śniadanie to kawa, rogalik, bagietka, konfitury albo płatki śniadaniowe. Obiad zaczyna się o 12 godzinie, a o 16.00 je się podwieczorek, natomiast między 19.00, a o 20.00 jest kolacja. Późno kończą pracę i dlatego też późno jedzą ostatni posiłek. Zawsze mówią "bonjour", czyli ‘dzień dobry’, kiedy spotykają znajomych, a potem pada pytanie "comment ça va?", czyli ‘jak się masz’. Trzeba odpowiedzieć "très bien" – ‘bardzo dobrze’ albo po prostu "ça va" – ‘ok’ i to wystarcza. We Francji nie mówi się przy pierwszym spotkaniu o swoich problemach.
Które smaki z chęcią zaadaptujesz do polskiej kuchni, a czego brakuje Ci we francuskich potrawach?
Francuzi dodają do potraw wino. Takim typowym daniem francuskim jest "boeuf bourguignon", czyli gulasz z wołowiny gotowany w czerwonym winie. Mają też "choucroute", czyli bigos, ale bez sosu pomidorowego i kiszonej kapusty, ponieważ nie występuje ona w kuchni francuskiej. Sery są przepyszne i to nie tylko sery z pleśnią. Bardzo lubię naleśniki francuskie na słono. Bretania i Normandia słyną ze swoich naleśników z mąki z kaszy gryczane. Co jest nietypowe to fakt, że nie jedzą jej tak jak my do obiadu. Cyder, czyli alkohol jabłkowy jest podawany do naleśników. Na północy Francji słynne są frytki i piwo mniej więcej tak jak w Belgi. Bliżej Hiszpanii króluje kuchnia śródziemnomorska, czyli dużo krewetek, oliwa z oliwek, suszone wędliny, ryby, papryki, cukinie. Można powiedzieć, że kuchnia francuska ma wiele potraw zapożyczonych od sąsiadów, jak na przykład Alzacja – region, który ma bardzo dużo wpływów germańskich. Tam znajdziesz dania typowo niemieckie, czyli właśnie ten bigos czy drożdżowe babki, gotowane nogi wieprzowe i parówki! Można prawie poczuć się jak na Śląsku. Co innego Szwajcaria francuska – tutaj dania są na bazie serów, na przykład "fondue savoyarde" – roztopiony ser w białym winie, w którym maczamy pokrojony w kostkę chleb. Jest smaczne, ale potem ciężko na żołądku (śmiech). Serwują tam też "raclette" – roztopiony ser wylewany na ugotowane ziemniaki i wędliny, czyli przeważnie szynka wieprzowa. Jest też "tartiflette", czyli zapiekanka z ziemniaków, sera, z dodatkiem wina białego, boczku i cebuli. Te potrawy górskie są smaczne, ale dla mnie zabójcze, dlatego zawsze zjadam je z umiarem (śmiech).
A co z polskimi sklepami?
Nie ma ich dużo w stolicy Francji. Są tylko dwa i jedynie parę polskich sklepów internetowych. Nie ma tutaj czegoś takiego jak polskie dzielnice. Są restauracje polskie w Paryżu, ale jest ich tylko sześć.
Jesteś mamą dwójki dzieci. Jak to jest więc być mamą na emigracji? Czy we Francji wprowadzono konkretną politykę prorodzinną, wsparcie materialne dla rodzin z dziećmi czy dla pracujących rodziców?
Bycie mamą we Francji nie różni się aż tak bardzo od bycia mamą w Polsce. Kiedy chcesz pracować, wynajmujesz nianię lub zapisujesz malucha do żłobka, co jednak kosztuje dużo. Tutaj wiele zależy od budżetu rodziny.
Jest CAF, czyli tak zwana pomoc społeczna we Francji. Osoby bezrobotne, rodziny wielodzietne, rodzic samotnie wychowujący dzieci, ludzie żyjący w ubóstwie, studenci, osoby na najniższych zarobkach mogą się starać o pomoc finansową. Jeżeli pracuje się w dużych zakładach pracy, dostaje się na Święta Bożego Narodzenia prezenty dla dzieci do 16. roku życia wraz z bonami towarowymi do zrealizowania w sklepach, restauracjach lub nawet w niektórych ośrodkach wypoczynkowych. Można sobie też załatwić CMU, czyli ubezpieczenie, które pokrywa wszystkie wydatki związane z leczeniem i kupnem lekarstw oraz pobytem w szpitalu. Tylko trzeba naprawdę bardzo mało zarabiać, żeby można było o coś takiego się ubiegać. Często ten system jest wykorzystywany przez ludzi i wtedy są inspekcje. Jednak dużo osób z tego korzysta.
Czy w domu mówisz do dzieci po polsku?
Tak, mówię do nich po polsku, ale ich tata jest Francuzem i nie za bardzo mówi po polsku, więc językiem dominującym w naszym domu jest francuski. Staram się, żeby dzieci jednak miały styczność z mową polską, oglądają więc bajki w tym języku. Rozumieją, co do nich mówię, ale łatwiej im odpowiedzieć po francusku. Wiadomo, że koledzy i koleżanki w szkole mówią po francusku. Kiedy idę robić zakupy, moje dzieci słyszą, że używam języka, w którym ludzie mnie rozumieją. Myślę, że gdybyśmy pojechali do Polski, przestawiłyby się na język polski.
Czy istnieje bezpłatny system edukacji wczesnoszkolnej i szkolnej? Jak wygląda francuska szkoła? Czy dzieci mają więcej możliwości od ich polskich rówieśników? Co byś przeniosła do polskiej szkoły jako matka i obserwatorka ucznia?
Od 3. roku życia dzieci są zobowiązane do chodzenia do szkoły. Nie można mylić tego z polskimi przedszkolami, ponieważ poziom edukacji jest o wiele bardziej wymagający. Uważam, że jest to bardzo dobry pomysł, ponieważ pomaga rodzicom – zwłaszcza mamom wrócić do pracy po macierzyńskim. Szkoły publiczne są bezpłatne. Edukacja jest podobna do naszej. Natomiast żłobki, świetlice po szkole i opiekunki do dzieci są płatne.
Dziecko w wieku 4 lat potrafi napisać swoje imię. Widzę po moim synu, jak maluchy uczone są samodzielnego ubierania butów i kurtek. Uczone są też, żeby się nie bić, nie gryźć. Tutaj ważne jest dobre zachowanie i z tego dzieci są oceniane kolorami: czerwony, który oznacza ‘bardzo narozrabiałeś’, pomarańczowy to ostrzeżenie, a zielony to bardzo dobre zachowanie. Jeżeli dziecko ma 4 kolory zielone, dostaje obrazek – coś w rodzaju punktu czy nagrody, aby motywować je do utrzymania tego dobrego zachowania. Na zakończenie roku, jeżeli ma same kolory zielone, dostaje książkę. Oczywiście, maluchom ciężko jest być cały czas grzecznym. Dzieci oceniane są za pomocą punktów.
Sześciolatki zaczynają mieć zadania domowe, ale też umieją już napisać proste zdania i przeczytać krótkie teksty.
Jeśli chodzi o relacje nauczyciel-rodzic, to w moim wypadku są bardzo dobre. Mam szczęście, że mój syn ma dobrych troskliwych i bardzo otwartych nauczycieli.
A uczelnie wyższe? Jak wyglądały Twoje studia i co byś przemyciła do polskich realiów?
Uczelniom w Polsce nic nie brakuje, jeśli chodzi o poziom nauczania. Nawet powiedziałabym, że jesteśmy lepsi. Wiadomo, że lepiej brzmi, kiedy mówię, że ukończyłam Akademię Sztuk Pięknych we Francji. Ważne jednak jest to, co potem robisz z tym dyplomem, czy w jakim kierunku potoczy się twoje życie zawodowe.
Jest też ERAZMUS – program wymiany studentów między uczelniami – może mają więcej do wyboru niż Polacy, ponieważ Francja jest bardziej atrakcyjna dla studentów z zagranicy. Francuzów stać na wyjazdy do innych krajów na studia.
Podobnie jak w Polsce we Francji też jest matura. Jeśli ją zdasz, możesz kontynuować swoją edukację na uczelniach wyższych.
Moje studia były cudownym etapem pobytu we Francji, choć czasem nie było łatwo, ponieważ pracowałam i musiałam się utrzymać. Znałam studentów, którzy nie mieli takich problemów, jak ja, więc spokojnie poświęcali swój czas na naukę i żyli studenckim życiem. Jednak byłam pozytywnie nastawiona i bardzo zadowolona z każdego mojego osiągniecia, ponieważ wiedziałam, ile mnie to kosztuje wysiłku. Musiałam liczyć tylko na siebie.
Co powiesz o wychowaniu francuskich dzieci? Czy różni się ono od wychowania polskich dzieci w znaczący sposób?
Uczone są akceptacji inności. W klasie mojego syna jest dziewczynka niepełnosprawna, która mając edukatora do pomocy, może normalnie uczestniczyć w życiu klasy i mieć mniej więcej te same szanse na edukacje.
Dzieci nie są wychowywane w religii. Nie ma obowiązku katechezy ani I Komunii Świętej czy bierzmowania. W klasach nie ma zawieszonego krzyża. Jeśli chcesz, aby twoje dziecko uczęszczało na zajęcia z religii, to zapisujesz je do kółka katechetycznego obok kościoła albo do katolickich szkół prywatnych (te szkoły są bardzo drogie, ale mają dobrą reputację). Jedyne miejsce, gdzie widziałam dzieci ubrane do I Komunii Świętej to Wersal. Jest to chyba ostatnie katolickie miejsce w regionie paryskim. Właśnie tam amerykańscy mormoni wybrali sobie miejsce do wybudowania ogromnej świątyni, która wzbudza bardzo duże zainteresowanie. W szkołach jest etyka.
W środy nie ma zajęć w szkole, więc jeśli pracujesz, musisz zapisać dziecko na świetlicę albo wynajmujesz nianię, jeśli nie masz babć do pomocy. Często też mamy nie pracują w ten dzień, aby móc zostać z dzieckiem i zawożą swoje pociechy na dodatkowe zajęcia, np. judo, basen, tenis, obce języki, muzyka, taniec, piłka nożna czy zajęcia plastyczne.
Dla dzieci we Francji jest czymś normalnym bawić się z rówieśnikami z Algierii, Maroka, Afryki, Portugalii, Anglii, Hiszpanii, Polski, Niemiec i wielu innych narodowości. To jest piękne, ponieważ uczy, że tak naprawdę nie ma granic między ludźmi. W niektórych szkołach – tych prywatnych wolne środy od szkoły są odrabiane w soboty.
Dzieci są uczone już od najmłodszych lat mówić "dziękuję, przepraszam" oraz samodzielności w ubieraniu się i jedzeniu posiłków, nawet jeśli nie mają jeszcze wprawy. Ważne jest, że dziecko samo potrafi.
Wiem, że spodziewasz się kolejnego dziecka. Gratuluję. Powiedz mi więc, jak wygląda opieka okołoporodowa, a potem połogowa we Francji?
Jeżeli poród przebiegł bez problemu i matka oraz dziecko czują się dobrze, to w szpitalu przebywają się maksymalnie 3 dni. Położne i pielęgniarki uczą, jak myć dziecko i mama sama musi je kąpać – oczywiście, pod ich czujnym nadzorem. Pokazują one, jak kobieta ma trzymać maleństwo podczas karmienia piersią lub butelką. Wszystko to ma na celu usamodzielnienie mamy. Po tym szkoleniu, kiedy jesteś sama w domu, wiesz, co masz robić. Dziecko w szpitalu śpi przy tobie. Po wyjściu ze szpitala w domu odwiedza cię położna, która sprawdza, czy noworodek dobrze rośnie i przybiera na wadze, a u mamy szczególnie patrzy się na rany poporodowe czy goją się oraz przepisuje się 20 seansów na ćwiczenie mięśni podtrzymujących macicę do zrealizowania u położnej lub ginekologa. Tak samo dostaje się receptę na pigułki antykoncepcyjne. Jest to fantastyczne, ponieważ uświadamia, jak bardzo ważne jest zadbanie o siebie na przyszłość. Pomaga w odzyskaniu formy i szybszego powrotu do życia intymnego pary. We Francji pod tym względem bardzo dbają o kobiety.
A system opieki zdrowotnej? Możesz o nim opowiedzieć?
Trzeba się ubezpieczyć i każdy ma do tego prawo. Takie podstawowe ubezpieczenie refunduje od 40% do 70% kosztów leczenia. Jest ono niedrogie i automatycznie opłaca się je z pensji (składka zdrowotna). Dzięki temu podstawowemu ubezpieczeniowi zdrowotnemu masz wypłacaną część twojej wypłaty miesięcznej, kiedy jesteś na chorobowym lub wychowawczym. Jeżeli chcesz mieć pokryte wydatki na leczenie w 100%, musisz wziąć dodatkowe ubezpieczenie "mutuelle santé", które jest oczywiście płatne, ale kiedy jest się chorym i ma się na przykład poważne problemy zdrowotne, to naprawdę bardzo jest to przydatne. Leczenie i lekarstwa we Francji są bardzo drogie. Wiem to z własnego doświadczenia, gdyż leczę tutaj nadczynność tarczycy i cukrzycę. Nie opłaca mi się jednak jechać do Polski, aby leczyć zęby (robi tak większość Polaków), ponieważ ubezpieczenie, które ma cała moja rodzina, pokrywa koszty w 100%. Pracodawca proponuje też każdej osobie zatrudnionej dodatkowe ubezpieczenie. Można także samemu znaleźć sobie ubezpieczyciela, jeśli prowadzi się swoja własną działalność.
Jakie zmiany związane z opuszczeniem Polski odczuwasz najmocniej?
Poznałam siebie. Stałam się mniejszą egoistką. Bardziej doceniam to, co mam. W życiu trzeba być odważnym, ale też konsekwentnym i rozważnym. W wieku 30 lat zostałam mamą i to również bardzo dużo zmieniło we mnie. Jestem także bardziej samodzielna.
Emigracja zmienia w życiu właściwie wszystko. Co zmieniła w Tobie?
Przede wszystkim nie czuję się emigrantką, tylko Europejką. My, Polacy, dysponujemy piękną i bogatą kulturą. Szkoda, że nie umiemy wyeksponować tego, co mamy oraz cieszyć się z tego i tak po prostu być dumnym. Powinniśmy rozwijać tak "po ludzku" nasz kraj. Nadajemy na siebie nawzajem i to prawda, że czasami jesteśmy takimi ”burakami” jak to mówi jedna z moich koleżanek. To właśnie zmieniło się we mnie. Jestem bardziej tolerancyjna i staram się zrozumieć drugiego człowieka. Nie oceniam nikogo powierzchownie.
Francja to kraj słynący z wielokulturowości, co uczy większej tolerancji, jak mi wcześniej wspomniałaś podczas naszej rozmowy. Jak to funkcjonuje na co dzień? Jak radzą sobie z tym sami Francuzi i imigranci tu mieszkający?
Francuzi są przyzwyczajeni do emigracji. Jest to kraj ciekawy innych. Do wszystkiego da się przyzwyczaić. Tak naprawdę to, że Francja jest laickim krajem pomaga jej mieszkańcom w jakiś sposób być obiektywnym i myśleć o dobru wspólnym. Imigracja nie jest czymś strasznym. My, Polacy, również imigrujemy. W naszej historii jest to czymś wręcz normalnym. To prawda, że łatwiej jest akceptować Europejczyków jako imigrantów, ponieważ mamy podobne korzenie kulturowe. Trudnością dla imigrantów jest zawsze dostosowanie się, przynajmniej na początku, do nowego miejsca, jeżeli do tego nie zna się języka, to nie ułatwia sprawy. Co innego, kiedy jesteś emigrantem, który ma pieniądze, zna język i jest to jego wybór świadomy i dobrze zorganizowany. Francuzi (i nie tylko oni, ale inne narodowości też) wolą właśnie takich obcokrajowców, czyli dobrze wychowanych i dostosowujących się do lokalnej społeczności. Francja jest hojna i uważam, że jest czymś normalnym w zamian za to respektować ich kulturę.
Francuzi nie boją się podejmować trudnych tematów, które w Polsce są tematem tabu, na przykład, jeżeli chodzi o choroby weneryczne i AIDS. Mają dużo emigrantów z Afryki i jest wiadome, że w Afryce wiele osób nawet nie wie, że jest chora. W szpitalach francuskich jest masę ulotek w poczekalniach endokrynologicznych na temat jak się zabezpieczać i gdzie szukać wsparcia. Test na wykrycie AIDS jest bezpłatny. Aborcja jest legalna. Poradnie rodzinne są otwarte dla młodych ludzi i, jeżeli chcesz, możesz przyjść, aby porozmawiać i umówić się na zabieg. Położne też mogą wykonywać zabiegi usunięcia ciąży, ale mogę to zrobić tylko w bardzo wczesnym jej stadium, czyli maksymalnie do 9. tygodnia. Przepisują wtedy pacjentce specjalne pigułki.
Podoba mi się, że we Francji myślą o dostosowaniu środków komunikacji miejskiej do wózków inwalidzkich. Może nie wszystkie stacje metra, ale zawsze można wejść na stronę internetową i zaplanować swoją podróż biorąc pod uwagę taki wózek. Jest dokładnie wytłumaczone, co trzeba robić i naprawdę można samodzielnie się przemieszczać. Autobusy są dostosowane, niektóre pociągi też.
Dużo spraw można załatwić przez internet włącznie z zakupami. Nawet jedzenie z restauracji dostarczą ci do domu. Oczywiście, wszystko ma swoją cenę.
Nagromadzenie tak wielu społeczności oprócz wielu zalet ma też swoje wady, ponieważ często jednak rodzi konflikty, szczególnie teraz, kiedy głośno mówi się o niebezpieczeństwie napływu muzułmańskiej społeczności. Czy Ty również zauważasz to zagrożenie? Jak wygląda francuska polityka imigracyjna?
Francuzi nie mają nic przeciw muzułmańskiej społeczności. Niektórzy Francuzi nawet wolą mieć domy letniskowe w Maroku. Oni naprawdę są już przyzwyczajeni. Muzułmanie też dostosowują się do społeczności francuskiej. Jeżeli chodzi o uchodźców z Syrii, to tutaj faktycznie jest trochę problemu. Tak naprawdę ci ludzie mają prawo ubiegać się o azyl, ponieważ uciekają z kraju, gdzie jest wojna, ale są odsyłani do państw, gdzie najpierw przekroczyli granicę.
Jak dziś mieszka Ci się we Francji? Czy jest lepiej niż na początku? Jak zmieniło się Twoje funkcjonowanie w tym kraju? Udało Ci się przeniknąć do tamtejszej społeczności?
Dzisiaj mam rodzinę, dom, pracę. Tak, mogę powiedzieć, że przesiąkłam Francją. Jest lepiej niż na początku. Łatwiej jest mi zrozumieć zachowanie Francuzów i ich mentalność.
Jaką radę miałabyś dla osoby, która tak jak Ty kiedyś stoi teraz przed wyborem wyjazdu czy pozostania w Polsce?
To jest indywidualny wybór każdego człowieka. Jak to mówi się u mnie w rodzinie: podróże wzbogacają. Na pewno trzeba być pozytywnym i nie poddawać się. Trzeba dążyć do realizacji swojego celu, jeśli jest on dla nas ważny.
Na zakończenie naszej rozmowy powiedz mi jeszcze czy zdarza Ci się tęsknić za Polską? Czy kiedyś zamierzasz wrócić? Nie żałujesz swojej decyzji, wyjazdu?
Nie żałuję mojej decyzji, gdyż widzę jej rezultat. Czasami tęsknię za Polską, dlatego przyjeżdżam raz do roku, aby pokazać dzieciom mój kraj, rodzinę. Czy zamierzam wrócić? Nie zadawałam sobie jeszcze tego pytania, ponieważ tak naprawdę we Francji jest już moje miejsce. Raczej mam ochotę odkrywać inne kraje.
Życzę Ci więc wielu ciekawych podróży i determinacji do spełniania kolejnych marzeń. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Rozmawiała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Dziękuję za kolejny ciekawy wywiad. Miło czytać jak inne emigrantki radzą sobie za granicą :)
OdpowiedzUsuńKlamie Pani jak to jest w Paryzu znalazla sobie Pani sponsora i jest Pani fajnie
OdpowiedzUsuńHej na prawde dobry wywiad, gdybym gdybyście chcieli znać życie na południu francji wpadnijcie na mój kanał na YT www.youtube.com/c/JaEmigrant
OdpowiedzUsuńNie zgadzam sie z wieloma aspektami w tym wywiadzie... Od 20 lat mieszkam we Fr i w zyciu nie dostalam wyplaty 1300 e. Moje dzieci chodza do szkoly w srody...etc...etc...
OdpowiedzUsuńJa tez nie we wszystkim sie zgadzam, to tylko opowiadanie zycia jednej Pani, a Polakow we Francji jest tysiace i kazdy moze opowiedziec cos innego. I to podkreslanie Wersalu, ze taki katolicki. Tak sie teraz sklada, ze wiele osob chcialoby sie tutaj "skryc"...
OdpowiedzUsuńTa przerwa dwie godziny w pracy to nie wiem w jakiej, chyba w szkole podstawowej, ha ha! W normalnej firmie jak mają 1h to dużo, z reguły jest to 45 minut. Oczywiście są wyjątki, bo duże firmy, albo małe-rodzinne rządzą się swoimi prawami ale niech Pani nie opowiada takich rzeczy...
OdpowiedzUsuńI ta poprawność polityczna mieszkam tu 20 lat i mam wrażenie że mieszkamy w dwóch innych krajach
OdpowiedzUsuńbez problemu mozna dostac kapuste kiszonawe Francji https://fr.wikipedia.org/wiki/Choucroute_d%27Alsace
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy jest nie zgodne z prawdą lub się z nią mija. Kapusta dostępna w trzech wariantach (kiszona surowa, kiszoną z boczkiem i kiszona w winie lub szampanie gotowana) od października do maja dostępna wszędzie. Nigdy nie miałam dwóch godzin przerwy. Ile Polaków we Francji tyle będzie opowieści.
OdpowiedzUsuń