[Polacy na emigracji] Bernadetta Kwaśniak-Sibé: Francja to miejsce mojego życia – druga ojczyzna
Bernadetta Kwaśniak-Sibé we Francji mieszka od 2006 roku. Swój pobyt w tym kraju rozpoczęła od edukacji. Od dziecka pasjonowała się nauką języków obcych. Zawsze też była ciekawa świata, co zaprowadziło ją aż tutaj. Podróżuje, prowadzi bloga www.salutfrancja.com. Prywatnie jest żoną Francuza oraz matką dwójki dzieci. Na portalu Kulturalne Rozmowy opowiada o swoich początkach, życiu codziennym we Francji. Mojego Gościa pytam również o rodzinę, edukację oraz wiele innych dziedzin życia.
Co Cię skłoniło do wyjazdu z Polski? Czy od początku zakładałaś, że będzie to emigracja na stałe? Czy jednak planowałaś tylko krótki pobyt we Francji?
Bernadetta Kwaśniak-Sibé: Nigdy nie planowałam wyjazdu z Polski i emigracji na stałe. Jednak odkąd pamiętam, od czasów szkoły podstawowej, fascynowała mnie nauka języków obcych i chęć poznania innej kultury. Dlatego bardzo poważnie przykładałam się do nauki języków obcych, na początku był to rosyjski, potem francuski i angielski. Tym, który znałam najlepiej, był język francuski. Podczas studiów zaczęłam starać się o stypendium naukowe. Udało mi się je dostać na dwumiesięczny, intensywny kurs języka francuskiego na paryskiej Sorbonie i od tego zaczęła się moja emigracja.
Jakie były Twoje początki? Z czym miałaś największe trudności?
Po stypendium na Sorbonie zdecydowałam się zostać rok we Francji, wzięłam urlop dziekański na moich studiach doktoranckich i zaczęłam życie na własną rękę we Francji. Musiałam teraz sama zadbać o mieszkanie, utrzymanie się, rozeznać się, jak funkcjonuje administracja, co muszę załatwić, żeby mieć ubezpieczenie itp. We Francji administracja o wiele bardziej utrudnia ludziom życie niż w Polsce. Jeśli na te wszystkie ewentualności byłam psychicznie przygotowana, to chyba największy problem miałam z osobistym zaakceptowaniem zmiany postrzegania mnie przez otoczenie. W Polsce przed wyjazdem byłam już magistrem filozofii. Skończyłam dwuletnie podyplomowe studia dziennikarskie i stawiałam pierwsze kroki jako dziennikarka. Miałam bardzo dużo znajomych, z którymi niestety kontakt z Francji nie mógł być podtrzymywany. A we Francji nikt na mnie nie czekał i nikt nie ułatwiał mi startu. Odkryłam, że Francuzi mają bardzo mgliste pojęcie o Polsce, a nawet o tym, gdzie leży. Większość administracji była zdziwiona, że nasz kraj jest w Unii Europejskiej. To kreowało dużo dodatkowych problemów. Na początku było mi ciężko się z tym pogodzić i myślałam nawet o powrocie do Polski. Czułam się bardzo samotna, ale powoli udało się przezwyciężyć wszystkie trudności.
Co Cię fascynuje we Francji i Francuzach?
Tym, co mnie zafascynowało na początku w Paryżu była mieszanka kultur, języków, narodowości. Miałam okazję porozmawiać z osobami praktycznie z każdego zakątka ziemi, poznać zwyczaje, kulturę. To było bardzo fascynujące. We Francuzach uderzyło mnie ich poczucie estetyki, wrodzony talent teatralny i wyczucie smaku, a także tak zwany savoir faire, czyli umiejętność zrobienia czegoś, czasem z niczego. We Francji wszystko musi być piękne. Francja zachwyca mnie od strony dziedzictwa kulturowego. Od zawsze interesowałam się średniowieczem, a tutaj ślady średniowiecza są na każdym kroku. Większość kościołów, katedr, całych miasteczek zostało zbudowanych właśnie w średniowieczu. Pamiętające te odległe czasy francuskie wioski na prowincji, zwłaszcza na południu, mogłabym zwiedzać bez końca.
Gdzie obecnie mieszkasz? Czy od początku było to te samo miejsce?
Mieszkam obecnie w małym miasteczku przyległym do Paryża Ivry sur Seine, czyli Ivry nad Sekwaną. Wielokrotnie zmieniałam miejsce zamieszkania. Mieszkałam w Paryżu dzielnicy 6,14 i 13, w miejscowości Laplace i Arcueil. Do obecnej miejscowości przeprowadziłam się, zakładając rodzinę.
Czym różni się życie w Polsce od życia we Francji? Czego musiałaś się nauczyć? Do czego dostosować? A może coś Cię raziło i wciąż razi we Francuzach?
Takie różnice najbardziej zauważa się na początku emigracji. Teraz mniej zwracam na to uwagę. We Francji chyba dużo mniej czuję się obserwowana i oceniana. To, jak się ubieram, jakim jeżdżę samochodem, w Paryżu niewielu interesuje. Ludzie częściej uśmiechają się do siebie na ulicy, są bardziej uprzejmi, mniej zdenerwowani, np. kierowcy. Mam jednak wrażenie, że ta uprzejmość jest coraz mniejsza, jeśli chodzi o Paryż, natomiast w innych częściach Francji nadal ona jest. Chyba to, czego musiałam się nauczyć, to uważności w kontaktach międzyludzkich. W Polsce mniej zwracamy uwagę, gdy ktoś wejdzie do sklepu i nie powie "dzień dobry", natomiast tutaj jest to odebrane jako brak dobrego wychowania. W restauracji czy innym miejscu publicznym, a nawet jak pytacie o drogę, jeśli nie powiecie "dzień dobry", ktoś z przekąsem może powiedzieć Wam "D’abord Bonjour" – Najpierw Dzień Dobry. Na początku zaskoczona byłam ścisłymi godzinami posiłków, przerwą obiadową w czasie pracy, która w zależności od firmy może trwać pół godziny, ale też dwie godziny, średnio jest to godzina. Teraz uważam to za dobry nawyk. Dziwne było też dla mnie, że ludzie w Paryżu nie przestrzegają w ogóle zasad ruchu drogowego. Przechodzą przez ulicę wszędzie. Nie zauważają świateł, a policja nie daje im za to mandatów. Tym, co mnie razi we Francuzach, jest brak spontaniczności oraz nawyk narzekania. Wszystko, co robią, jest na długo wcześniej zaplanowane, opracowane w punktach i przebiega zgodnie z planem. Jeśli nie trzymają się planu, są zagubieni lub zdenerwowani. Jeśli chcesz się spotkać z Francuzem, musisz poinformować go odpowiednio wcześniej. Spontaniczne wizyty nie są mile widziane, nawet w gronie rodziny. Zawsze należy uprzedzać o swoim przybyciu. Moja córka często jest zapraszana na przyjęcia urodzinowe przez dzieci z klasy. Zaproszenie otrzymuje czasem z miesięcznym wyprzedzeniem. Raz zdarzyło mi się zapomnieć ją wysłać na takie przyjęcie.
I co się stało? Jak Francuzi reagują, gdy ktoś nie przyjdzie na zaproszenie albo zapomni?
Ostatecznie wtedy jedna z mam zadzwoniła do mnie dwie godziny przed spotkaniem i przypominała mi. Zorganizowałam się szybko, żeby jednak córka poszła. Jednak była jeszcze jedna kwestia – nie potwierdziłam przybycia, ale o tym przypominałam, dopiero kiedy córka była już na miejscu. Teraz już zapisuje sobie takie wydarzenia, ponieważ dla mnie takie wyprzedzenie czasowe jest zbyt duże. W każdym razie, jeśli bym nie odpowiedziała na zaproszenie, na pewno popsułoby to relacje i pewnie za rok nie zostałaby zaproszona. Przebywasz we Francji od 13 lat. To bardzo długo.
Czy obecna Francja jest tym samym krajem, jakim był 13 lat temu?
Mogę powiedzieć bardziej w perspektywie Paryża niecałej Francji. Życie zmienia się nieustannie, nie tylko we Francji, ale także w Polsce. Wydaje mi się jednak, że głównie dwa czynniki zmieniły życie Paryża i całej Francji, a były to zamachy terrorystyczne i duży napływ imigrantów. Czujemy się mniej bezpiecznie. Kiedy przyjechałam prawie 14 lat temu, wracałam z centrum o 2:00 godzinie w nocy sama i czułam się bezpiecznie. Teraz niestety nie jest możliwe. Inna rzecz, jaka zmieniała życie Paryżan to pewne decyzje rządzących. Według mnie Paryż coraz mniej staje się miejscem do życia, a coraz bardziej "skansenem dla turystów". Likwidowane są miejsca parkingowe, ograniczenia prędkości do 30 km na godzinę, butiki z pamiątkami wyrastają jak grzyby po deszczu, powstają bary szybkiej obsługi. Tam, gdzie jeszcze kilka lat temu była dobra restauracja, dziś mamy kebab. Sklepy z żywnością też są nastawione na turystów i pracujących w danej dzielnicy. Najbardziej odczuwają to osoby mieszkające w turystycznych dzielnicach. Champs Elyses jest miejscem głównie dla bardzo bogatych turystów z krajów arabskich i azjatyckich. Populacja też się bardzo zmieniła. W środkach transportu widzimy coraz więcej emigrantów. Wielu Francuzów opuszcza Paryż i przenosi się na prowincję do mniejszych miast lub uciekają ze stolicy. Bardzo popularnymi miastami są Bordeaux, Rennes, Touluse. Francuzi bardzo zwracają uwagę na jakość życia. Chcą żyć spokojniej. Mieć czas na przyjemności z dostępem do natury – bez pośpiechu i gonitwy właściwej dla dużego miasta.
Wspomniałaś o budowlach powstałych w średniowieczu. Czy podobnie obnosi się Francja z kulturą? Jakbyś to opisała?
Francuzi są dumnym narodem. Są dumni ze swojego dziedzictwa kulturowego, ze swojego dorobku kulinarnego, z osiągnięć w dziedzinie mody, ze swojego języka, ze swojej laickości. Wielu Francuzów uważa – i mówi to otwarcie – że Francja jest najpiękniejsza. Wielu – gównie starszego pokolenia – nie ma potrzeby poznawania innych krajów. Wolą spędzać wakacje we Francji. Wyczuwa się u Nich pewnego rodzaju wyższość w stosunku do innych narodów, no może oprócz Anglików i Amerykanów.
Jaką filozofię wyznają? Jakie mają podejście do tradycji, historii oraz zabytków, którymi są otoczeni?
Filozofią życia Francuzów jest "celebruj i korzystaj z życia, żyj teraźniejszością". Francuskie podejście do życia wyzwoliło mnie osobiście z polskiego podejścia bardzo nastawionego na historyczne myślenie. Zdałam sobie sprawę, że w Polsce dużo mówi się i nawiązuje do historii, w szkole, w życiu publicznym, w mediach, w rodzinnych rozmowach. Czułam pewnego rodzaju ciężar historii noszony na barkach. W Polsce żyjemy historią. Tutaj żyjemy teraźniejszością i nie zapominamy o historii. Świadczy o tym, chociażby świętowanie z wielką pompą ważnych wydarzeń, takich jak np. lądowanie Amerykanów w Normandii czy zburzenie Bastylii 14 lipca, ale mają one inny wydźwięk niż w Polsce.
Inny, czyli jaki?
Chodzi bardziej o pokazanie wielkości Francji. Obchody 14 lipca to przegląd wszelkich służb mundurowych, pokazanie się przez ich pryzmat i zaprezentowanie. Takie święta są okazją do podkreślenia osiągnięć Francji, także tych historycznych, czyli wzmocnienie dumy narodowej. My również mamy być, z czego dumni i warto byłoby to bardziej eksponować. Francja to państwo, które ma za sobą przeszłość kolonialną, której echa rozbrzmiewają do tej pory.
Jak Ty odbierasz tę otwartość Francuzów wobec innych nacji? Czy faktycznie Francja jest aż tak tolerancyjna, jak się mówi?
Francuzi są bardzo tolerancyjni, a nawet mam wrażenie, że boją się zarzucenia im braku tolerancji. Natomiast nie powiedziałabym, że są otwarci, raczej są zdystansowani do innych narodowości. Jeśli chodzi o przeszłość kolonialną, to Francuzi jako naród ponoszą konsekwencje swojej historii i płacą za to wysoką cenę. W rozmowach z nimi jest to dość drażliwy temat i chyba się trochę wstydzą tej przeszłości. Kraje kolonizowane do tej pory zarzucają Francuzom korzystanie z ich zasobów naturalnych i mają w pamięci obraz bogatego białego kolonizatora. Obecnie populacja pochodząca z kolonii jest we Francji coraz liczniejsza i ma prawo głosowania w wyborach, więc politycy ulegają ich presji, zwłaszcza na polu lokalnym. Słyszę nagminne uskarżanie się Francuzów o nieintegrowanie się imigrantów ze społeczeństwem i łamanie francuskich praw. Jednak jak rozmawiam ze starszymi osobami, wcześniejsi imigranci integrowali się bardziej i przystosowywali do francuskiego sposobu życia. Uczyli się języka. Nie podkreślali na każdym kroku swojej odrębności kulturowej i religijnej. Przestrzegali prawa, sumiennie traktowali pracę. Dziś niestety to się zmieniło. Prawdziwą bolączką jest część młodego pokolenia urodzona już we Francji, ale pochodzenia imigranckiego. Zarzucają rządzącym brak zainteresowania, spychanie do getta. Prawda jednak leży pośrodku. Z jednej strony dużo z tych osób nie daje z siebie nic. Nie uczy się. Nie chcą pracować. Z drugiej strony prawdą jest też, że o otrzymaniu dobrej pracy decyduje niestety pochodzenie i miejsce zamieszkania. I tu wychodzi brak równości. Są jednak też osoby, które udowodniły, że można skończyć dobre studia i otrzymać dobrą pracę będąc emigrantem we Francji np. Najat Wallaud-Belkacem – była minister edukacji pochodząca z Maroka. Ciekawym zjawiskiem we Francji są tak zwani pieds noir, czyli czarne stopy. Są to rodowici Francuzi, którzy urodzili się i wychowali w Algierii, kiedy ta była pod okupacją Francuską. Algieria była kolonią Francuską od 1830 roku. Wojna o wyzwolenie Alergii trwała od 1954 do 1962 roku. Notabene mieszkam na ulicy o nazwie 19 mars 1962 – jest to data odrodzenia Algierii. Wielu Francuzów musiało opuścić tereny Algierii. Niektórzy byli w związkach małżeńskich z Algierczykami. Większość tych przesiedleńców osiedliła się na południu Francji, najwięcej w Marsylii. Wydaje mi się, że właśnie w tym rejonie jest większa tolerancja i otwarcie na ludność napływającą z kolonii, gdyż wiele osób tam zamieszkujących pamięta jeszcze życie w kolonii. Miałam okazję poznać profesora pracującego na uniwersytecie w Marsylii, który urodził się i wychował w Algierii. Dla Niego Algieria jest drugą ojczyzną.
Skończyłaś studia we Francji na Sorbonie. Co to była za uczelnia i jak do tego doszło? Jak jest z dostępem do edukacji dla obcokrajowców?
Bardzo zwyczajnie, dostęp do edukacji we Francji jest dla wszystkich. We Francji podkreśla się bardzo, że edukacja jest jednym z najważniejszych praw i stanowi podstawę równości w społeczeństwie. Po roku pobytu i podszlifowaniu języka postanowiłam zapisać się na studia magisterskie, mimo że byłam już magistrem w Polsce. Chciałam poznać sposób nauczania filozofii i nauczyć się specyficznego filozoficznego słownictwa. Zapisałam się na Instytut Katolicki w Paryżu. Studiowałam przez rok, w którego czasie napisałam i obroniłam pracę magisterską po francusku. Studiowałaś w Polsce oraz we Francji. Opowiedz o różnicach w edukacji francuskiej z punktu widzenia studentki? Jak ten obszar życia wygląda na tle edukacji w Polsce? Jak wygląda tamtejszy system kształcenia studentów? To już trochę odległe czasy, ale system edukacji jest podobny na studiach. Można studiować w systemie dziennych i zaocznym, zrobić licencjat, magisterium i doktorat. Jeśli chodzi o same zajęcia, wygląda to bardzo podobnie. W moim przypadku różnica polegała na sposobie sprawdzania wiedzy. W Polsce zdawałam praktycznie wszystkie egzaminy ustnie, a Francji były pisemne, co dla mnie obcokrajowca było dodatkową trudnością. Skończyłaś doktorat z filozofii starożytnej i średniowiecznej.
Dlaczego akurat ten okres obrałaś jako obszar Twoich badań? I czy fakt, że mieszkasz we Francji, pomógł Ci w lepszym rozumieniu filozofii?
Interesuję się średniowieczem od czasów szkoły podstawowej, a ten okres filozofii uważam za bardzo ciekawy. Natomiast zrobienie doktoratu z tej dziedziny ułatwił fakt, że przez cztery lata liceum uczyłam się łaciny. Znajomość łaciny jest konieczna do tego typu badań.
Fakt studiowania filozofii we Francji uświadomił mi, że nauczanie filozofii w Polsce jest na wysokim poziomie. Natomiast Francja ma bardzo długą i bogatą tradycję filozoficzną. Filozofię tutaj bardzo się ceni. We Francji bardziej niż w Polsce zrozumiałam, że filozofia jest niezwykle potrzebna w dzisiejszych czasach. W Polsce ludzi studiujących filozofię często uważa się za dziwaków. We Francji młodzież uczy się filozofii już w liceum i zdaje obowiązkowo maturę z filozofii.
W Polsce w roli ekspertów do telewizji zaprasza się najczęściej psychologów, tutaj filozofów. To oni odgrywają ważną rolę w życiu publicznym i są cenionymi konsultantami w wielu publicznych dyskusjach.
Jeśli chodzi o absolwentów filozofii, mogą pracować jako wykładowcy w liceach i na uczelniach. Coraz więcej szkół podstawowych ma w programie tzw. atelier filozoficzne, podczas których już 4- i 5-letnie dzieci rozmawiają na takie tematy jak przyjaźń, dobro, piękno. Uczą się przez to formułowania wypowiedzi, samodzielnego myślenia, sztuki dyskutowania, tolerancji. W takich dyskusjach nie czują się oceniane. Dostrzeżono tutaj potrzebę takich zajęć. Filozofowie pracują także jako konsultanci w dużych firmach, gdzie zajmują się na przykład wypracowaniem wspólnego języka zrozumiałego dla poszczególnych działów w firmie. Dyskutują nad sensem i celem pracy, zbudowaniem motywacji wśród pracowników. Pracują nad kreowaniem zrozumienia w grupie, zasad współżycia, żeby praca była efektywna i przyjemna, nad wypracowaniem wspólnych wartości, rozwojem osobistym grupy itp. Filozofowie prowadzą też konsultacje indywidualne osobom zmagających się na przykład ze śmiercią bliskiej osoby, z rozstaniem, z brakiem sensu życia, wiarą w siebie. Pomagają w nabraniu dystansu do swoich emocji, odpowiedzialność i wiele innych. Ta forma pracy filozoficznej znajduje tutaj zainteresowanie, zwłaszcza że są to problemy, z którymi ludzie wierzący uciekają się do wiary, natomiast tutaj większa część społeczeństwa deklaruje się jako ateiści.
W Polsce doktorat nie pomaga w szukaniu pracy, nawet w sektorze edukacyjnym. Czy we Francji jest podobnie?
Jeśli szukasz w edukacji, oczywiście, pomaga, ale jeśli w innej dziedzinie – podobnie jak w Polsce – niekoniecznie, dlatego przeważnie nie ujawnia się tego faktu, szukając innej pracy.
Jesteś też matką, o czym wcześniej wspomniałaś. Jak wygląda powrót matki na rynek pracy?
Będę wiedzieć, jak ten powrót realnie nastąpi, ale mam nadzieje, że szybko znajdę pracę. Właściwie przygotowuję się do tego powrotu od początku zaprzestania pracy. Nie spędziłam tego czasu wyłącznie z dziećmi. Wykorzystałam go do zdobycia nowych umiejętności i kompetencji, które mam nadzieje pomogą mi w powrocie do pracy. W każdym razie są bardzo poszukiwane na rynku pracy. Skończyłam stacjonarny kurs programowania komputerowego. Cały czas szkolę się przez internet. Odbyłam dwa staże w agencjach świadczących usługi robienia stron internetowych. Założyłam dwa blogi, dzięki, którym uczę się marketingu internetowego, piszę artykuły, uczę się angielskiego. Poza tym pracowałam w siedzibach dużych firm francuskich takich jak BNP Paribas, Bourjois i Renault co na pewno też się liczy w powrocie na rynek pracy.
Obowiązkowa edukacja we Francji rozpoczyna się bardzo wcześnie, bo od trzeciego roku życia dziecka. Nakaz ten został wprowadzony w 2019 roku. Do tej pory obowiązek szkolny dotyczył 6 latków. Plan lekcji jest dostosowany bardziej do pracy rodziców. Dzieci zaczynają lekcję najczęściej o 8:30 lub 9:00 i uczą się do 12:00, następnie mają przerwę obiadową do 14:00. Młodsze dzieci po obiedzie idą spać. Starsze mają rekreację na powietrzu. O 14:00, czasami o 13:30, znów są lekcje do 16.30.
W czasie przerwy obiadowej można zabrać dziecko do domu na obiad. Taką możliwość mają dzieci niepracujących mam lub rodzin, które wynajmują osobę do zajmowania się dziećmi. Rodzice pracujący mogą przyprowadzać dzieci wcześniej do szkoły, bo już od 7:30 rano i odbierać o 18:00, a czasem nawet 19:00. W środy rodzice pracujący mogą wysłać dzieci do szkoły, a także w wakacje szkolne, których w ciągu roku szkolnego jest aż 8 tygodni. W szkole jest personel specjalnie zatrudniony i za taką dodatkową opiekę po szkole się płaci. W szkołach państwowych wysokość opłaty uzależniona jest od dochodu danej rodziny.
We Francji jest dużo szkół prywatnych, które mają reputację szkół o wyższym poziomie nauczania, i w których większy nacisk kładzie się na wychowanie. Najlepszą reputacją cieszą się szkoły katolickie, do których mogą uczęszczać dzieci innych wyznań. Są też placówki uczące np. metodą Montessori i inne. Moja córka chodzi do prywatnej szkoły katolickiej. Uczą się w niej dzieci wszystkich wyznań, czyli islamu, judaizmu, buddyści, niewierzący również. Warunek, jaki muszą spełnić to akceptować katolicki charakter szkoły. Nie ma w nich obowiązkowej katechezy sensu stricto, ale przychodzi ksiądz prowadzić pogadanki na tematy związane z wiarą, zachowaniem, współżyciem w społeczeństwie. Katolickich szkół są dwa rodzaje. Pierwsze są całkowicie niezależne od finansowania przez państwo i te są droższe, ponieważ roczna oplata wynosi około 4 tys. euro, natomiast w tych dofinansowywanych przez państwo nie przekracza 2 tys. Oczywiście mówimy o cenie z wyżywieniem i w regionie paryskim.
Duży plusem prywatnych szkół jest brak strajków. Nauczyciele we Francji strajkują co roku i bardzo dużo. Czasami dzieci nie uczą się efektywnie nawet przez 2 miesiące, dlatego też nie przerabiają całego programu szkolnego. Moja córka chodzi drugi rok do szkoły. Nauczyciele w pierwszych latach skupiają się na wypracowaniu dyscypliny, słuchania, współżycia w grupie, ubierania się, samodzielnego radzenia sobie, ale w prywatnych szkołach też się dużo uczą. Oprócz wielu zajęć plastycznych moja czteroletnia córka zna już cały alfabet na pamięć i umie rozpoznać każdą literę. Wymogiem jest umiejętność liczenia do 20. Dzieci mają zajęcia z teatru, tańca, lekcje angielskiego. Uważam, że to dość wymagający program dla tak małych dzieci, zwłaszcza tak długi pobyt w szkole.
Jak wygląda podejście do wychowania dzieci we francuskich domach? Jacy są rodzice w tym kraju? Na co zwracają szczególną uwagę w procesie wychowywania swoich dzieci?
Jak miałabym określić wychowanie dzieci we Francji bardzo ogólnie, to powiedziałabym, że jest mniej skoncentrowane na dziecku. To dziecko dostosowuje się do trybu życia rodziców, a nie odwrotnie. Przyjście na świat dziecka nie wywraca całkowicie życia par. Kobieta nadal ma czas dla siebie. Wychodzi z koleżankami. Dba o siebie. Bardzo wiele kobiet wraca do pracy po trzech miesiącach od urodzenia dziecka. Nie przegrzewa się dzieci. Jako młodą matkę uczono minie, że dziecko ma być ubrane tak, jak ja się ubieram wychodząc na dwór. Jest duża swoboda, jeśli chodzi o karmienie piersią, a jeśli już kobieta karmi, to nie ma większego problemu z robieniem tego w miejscach publicznych. Z dziećmi chodzi się wszędzie, nie tylko do parków i miejsc przeznaczonych dla dzieci. Niestety mało jest restauracji z miejscem wyznaczonym dla dzieci.
A jacy są francuscy rodzice? Trudno jest generalizować. Każda rodzina jest inna, ale mam wrażenie, że rodzice największą uwagę zwracają na uprzejmość, czyli mówienie "dzień dobry", "przepraszam", "dziękuję" i "proszę". Zachowanie przy stole też jest bardzo ważne. Nie biega się za dzieckiem po całym domu z talerzem i nie wciska co dwie godziny jedzenia. Nie spełnia się jego zachcianek. Dziecko ma jeść to, co jest przygotowane. Dzieci tak jak rodzice zachowują godziny posiłków. Nikt też nie rozczula się nad przeziębieniami. Katar czy gorączka nie jest powodem do opuszczenia szkoły. Bardzo niedawno byłam na wizycie lekarskiej i doktor stwierdziła, że moja córka z zapaleniem ucha może chodzić do szkoły i jak mi powiedziała "to nie dzieci decydują". W innym względzie dzieci mają więcej swobody. Dzieciom we Francji nie mówi się ciągle, żeby się nie ubrudziły, niczego nie dotykały, nie krzyczały.
A jak jest w przypadku rozmów przy stole? Czy dzieci w nich uczestniczą na równi z dorosłymi?
Jak najbardziej. Z dziećmi rozmawia się przy stole. W ten sposób uczą się zachowania podczas posiłków i dyskutowania.
Czy swoje dzieci wychowujesz jak Polka, czy jednak czerpiesz francuskie wzorce i adaptujesz je na swoje potrzeby?
Oczywiście wychowuję je w dużej mierze tak, jak sama byłam wychowana, ale zdecydowanie mniej jestem zestresowana. Wiele zachowań, o których mówiłam wcześniej, przejęłam, gdyż uważam, że są o wiele lepsze. Dla mnie niedopuszczalne jest ciągłe karcenie dzieci i nakazywanie im bycia cicho, czy bycia grzecznym. Staram się wychowywać tak, żeby miały silne poczucie własnej wartości. Moja córka w przedszkolu ma zajęcia teatralne i musiała wcielić się w drzewo. Prowadząca zajęcia mówiła do dzieci "jesteś drzewem, jesteś ważne, silne, mocne, masz duże korzenie". Widzę tu psychologiczne podejście do wpojenia dzieciom poczucia własnej wartości. Nie wiem, jak jest teraz w Polsce, ale ja tak nie byłam wychowywana. Właśnie takie wzorce przejęłam, ponieważ chcę wychować moje córki na odważne, pewne siebie i swojej wartości kobiety.
Twoje dzieci będą z racji męża Francuza dwujęzyczne. Wiem, że wiele kobiet ma problem z utrzymaniem polskości w rodzinie, ponieważ podczas Waszych rodzinnych rozmów dominuje jednak język francuski. Jak sobie z tym radzisz?
W domu z mężem rozmawiamy po francusku, ale od początku dla nas obojga było priorytetem, żeby dzieci były dwujęzyczne. Dlatego ja mówię do nich od początku tylko po polsku, mąż po francusku. Dzieci świetnie mówią w obu językach, więc automatycznie przełączają się między mną i moim mężem. Mimo to, utrzymanie dobrego poziomu znajomości mniejszościowego języka nie jest łatwe. Staram się robić wszystko, żeby znały go jak najlepiej. Utrzymujemy kontakt przez internet z moją rodziną. Staramy się jeździć do Polski tak często, jak to możliwe. A na miejscu mam znajome polskie mamy, z którymi spotykamy się regularnie, żeby dzieci nasze praktykowały język między sobą. Czytam im dużo po polsku. Oglądają bajki po polsku. Kolejnym krokiem będzie zapisanie ich do polskiej szkoły, które działają tutaj w środy i soboty. Dzieci uczą się w nich języka polskiego, historii polski, geografii. Jak na razie jestem zadowolona z rezultatów. Moje córki między sobą dużo częściej mówią po polsku niż po francusku. Wiem, że się to zmieni, kiedy obydwie będą w szkole, widzę, jak u starszej język polski jest wypierany przez francuski, ale cierpliwa praca, mam nadzieję, przyniesie efekty.
Wbrew pozorom jest tutaj dużo matek, które zajmują się dziećmi i to na różnych szczeblach społeczeństwa. Zaszokowała mnie kiedyś rozmowa z pewną starszą panią, matką trojga dzieci. Wyznała mi, że nigdy nie pracowała, a dziećmi zajmowała się raz w tygodniu, w środy po południu. Z drugiej strony dużo kobiet podejmuje pracę bardzo szybko po porodzie, czyli po trzech miesiącach. Niektóre, nawet czteromiesięczne dzieci trafiają do żłobków.
Normalnie kobieta ma do wyboru podjęcie pracy po trzech miesiącach lub wzięcie tak zwanego urlopu macierzyńskiego do roku dziecka płaconego w wysokości około 450 euro miesięcznie. Jeśli chodzi o mnie, to był świadomy wybór. Stwierdziłam, że czas poświęcony dla dziecka jest inwestycją w przyszłość, a 3- czy 4-letnia przerwa w karierze zawodowej to niewiele przy założeniu, że nie zamierzam przestać pracować w wieku 60 lat. Szczerze mówiąc, osobiście nie spotkałam się z jakiś negatywnym odbiorem, ale trudno się domyślać, co sądzą inni.
Jak wyglądała opieka okołoporodowa w Twoim przypadku? Czy kobieta może czuć się zaopiekowana w tym kraju? Jakie jest podejście do aborcji, antykoncepcji, in vitro i innych drażliwych kwestii?
Bardzo dobrze wspominam opiekę okołoporodową. W moim przypadku ginekolog prowadziła moją ciążę do trzeciego miesiąca, a następnie zapisałam się do szpitala, w którym miałam rodzić i tam była prowadzona ciąża. Mam wrażenie, że we Francji lekarze boją się niedoinformowań przyszłej matki, która urodziłaby, np. chore lub niepełnosprawne dziecko i nie dokonała aborcji na czas. Taka matka może chyba podać szpital do sądu. Podczas drugiej ciąży podejrzewano u mojej córki jakieś wady wrodzone. Lekarze wręcz namawiali mnie, żebym zrobiła dokładniejsze badania, w celu usunięcia ciąży. W pewnym momencie było to dla mnie bardzo irytujące. Podczas każdej wizyty w szpitalu wpisywali do moich papierów, że odmawiam zrobienia badań. Osobiście jestem przeciwna aborcji, z wyjątkiem skrajnych przypadków zagrożenia życia, dlatego nie brałam takiej ewentualności pod uwagę. Badań ostatecznie nie zrobiłam, córka urodziła się zupełnie zdrowa.
Jeśli chodzi o sam poród i pobyt w szpitalu, wspominam bardzo dobrze. Za każdym razem miałam osobny pokój z łazienką, znieczulenie jest na żądanie bez dodatkowych opłat. Antykoncepcja jest powszechnie dostępna. Po porodzie już w szpitalu pytają jaki rodzaj antykoncepcji odpowiadałby nam najbardziej. Kobiety raczej nie mają z tym żadnych problemów.
In vitro również jest dostępne, ale na razie tylko dla par heteroseksualnych. Obecnie trwają dyskusje nad tym, czy przyznać prawo do zapłodnienia in vitro parom homoseksualnym. Pociąga to za sobą instytucje matki zastępczej oraz problemy natury prawnej czy etycznej. W takim przypadku pojawiają się pytania prawne, np. kto jest matką dziecka urodzonego metodą in vitro, ta, która dała jajko, ta, która nosiła ciąże czy ta, która obecnie wychowuje lub może mężczyzna, jeśli dziecko będzie miło dwóch ojców? Taka sytuacja może się zdarzyć i pociąga wiele trudnych do rozstrzygnięcia kwestii. Ostatnio słyszałam ciekawą dyskusję w radiu na temat in vitro. Mianowicie, sądy we Francji zalane są prośbami o ujawnienie anonimowego męskiego dawcy dorosłych dzieci urodzonych metodą in vitro. Sytuacja jest patowa, gdyż dawcy obojga płci z jednej strony mają ochronę anonimowości, z drugiej strony każdy człowiek ma prawo do informacji o swoim pochodzeniu, chociażby z takich powodów jak zdrowie. Dzieci z in vitro chcą wiedzieć, jakie choroby genetyczne występowały w rodzinie dawcy lub zwyczajnie znać swoje pochodzenie, zobaczyć twarz swojego biologicznego rodzica. Do tego każdy człowiek ma naturalne prawo. To są tematy, które rzadko podejmuje się, mówiąc o in vitro.
A jak się ma system opieki zdrowotnej do codzienności we Francji?
System opieki zdrowotnej jest inaczej zorganizowany niż w Polsce. Każdy ubezpieczony ma zapewnioną opiekę zdrowotną na poziomie 40 procent, następnie wykupuje ubezpieczenie dodatkowe, które gwarantuje mu lepszy zwrot kosztów leczenia. Osoby o najniższych dochodach lub ich braku mają opiekę zdrowotną za darmo. Nie ma takiej rozbieżności między opieką państwową i prywatną jak w Polsce. W każdej się płaci i potem dostajemy zwrot za usługę, z tym że prywatnie lekarze często mogą podnieść stawki za wizyty. Lekarstwa przy dobrym ubezpieczeniu są darmowe.
Co Francuzi rozumieją przez hasło rodzina? Jaki jest przeciętny model rodziny?
Hasło "rodzina" bardzo ewoluowało we Francji w ostatnim czasie. Tradycyjny model rodziny jest zaburzony poprzez liczne rozwody czy wychowanie dzieci przez samotnych rodziców. Wiele par żyje razem, nie legalizując swojego związku. Dużo osób korzysta z zalegalizowania swego związku poprzez paks. Jest ogromna liczba rodzin patchworkowych, po francusku famille repcomposée, czyli dosłownie rodzina zrekonstruowana, ponownie zorganizowana.
Od niedawna mamy legalne małżeństwa jednej płci, które mogą adoptować dzieci. Dokonano zmian w dokumentach urzędowych, gdzie nie ma już nazewnictwa Matka i Ojciec, ale Rodzic nr 1 i Rodzic nr 2. Dane, które udało mi się znaleźć, mówią, że 1/4 wszystkich dzieci mieszka z jednym ze swoich rodziców, 21 procent dzieci ma tylko jednego rodzica. Rodzina dla Francuzów to osoby mieszkające pod jednym dachem. Tak można to określić najogólniej.
Co w związku z tym z laickością Francji? Czy faktycznie religia pełni tam znaczenie drugorzędne?
Tak. Laickość kraju podkreślana jest na każdym kroku. Francuzi są dumni z wypracowania takiego modelu społecznego, co nie oznacza, że ograniczone jest wyznawanie religii w sferze prywatniej. Osoba należąca do jakiejkolwiek religii ma prawo ekspresji i swobodnego wyznawania swojej wiary. Miałam okazję uczestniczyć w procesji na Boże Ciało w centrum Paryża, brać udział w świętowaniu obchodów hinduskiego święta Ganesh również na ulicach Paryża. Muzułmanie modlą się na ulicach, kiedy nie mają miejsca do sprawowania kultu. Dostęp do miejsc kultu jest wolny i strzeżony. Po zamachach terrorystycznych przez bardzo długo przed wszystkimi synagogami we Francji stali uzbrojeni żołnierze. Podczas Świąt Wielkanocnych zeszłego roku taką ochronę zapewniano wiernym w kościołach, a nawet w szkołach katolickich. Natomiast w miejscach publicznych nie ma znaków religijnych, poza wyjątkami. Francuzi mają w zwyczaju stawianie oprócz choinki, bożonarodzeniowych szopek w domach, ale także w szkołach i urzędach. Było to do tej pory praktykowane, choć ostatnio pojawiły się głosy przeciwne i w niektórych merostwach szopek bożonarodzeniowych nie było.
Polityka prorodzinna jest bardzo rozbudowana. Największymi ulgami cieszą się rodziny wielodzietne, a za takie uważa się rodziny z trójką dzieci. Rodziny takie, w zależności od dochodu, otrzymują dofinansowanie opłat za mieszkanie, pieniądze na wyprawki do szkoły, dopłatę do wyjazdów na wakacje, zwolnione są z opłat podatku mieszkaniowego. Posiadają kartę dużej rodziny, która uprawnia do wielu ulg. Rodziny o niskich dochodach nie płacą podatku dochodowego lub płacą mniejszą stawkę. Istnieją też ulgi związane z opłatami za szkołę, obiady, i wiele innych, o których zapewne nie mam pojęcia.
Nie wiem, jakie są warunki, ale matki posiadające troje małych dzieci mają prawo do pomocy opłacanej lub przynajmniej dofinansowanej przez państwo. Mogą skorzystać z rocznego urlopu wychowawczego, a przy bliźniętach trwa on dwa lata. Otrzymują około 450 euro miesięcznie, jednak po tym okresie nie należy im się nic. Kobieta, która urodziła i wychowała troje dzieci, ma prawo do najniższej emerytury, osiągając wiek emerytalny.
Osoby, które zaprzestały pracę z powodu zajmowania się niepełnosprawnym dzieckiem, także mają prawo do emerytury. Są tutaj oczywiście inne warunki do spełnienia.
Jeśli chodzi o L4, to dużo zależy od pracodawcy i firmy, w jakiej jesteśmy zatrudnieni. Trochę inne są zasady w dużych firmach, a inne w mniejszych, ale wielu Francuzów unika brania wolnych dni. Często dzieci chore, nawet z antybiotykiem przychodzą do szkoły. Niestety, żaden pracodawca nie patrzy przychylnym okiem na pracownika biorącego ciągle chorobowe.
A co z obywatelstwem? Dzieci pewnie z racji urodzenia dostały je automatycznie, ale Ty musiałabyś o nie aplikować. Jak tutaj wygląda sytuacja? Jakie warunki trzeba spełniać, aby móc się ubiegać o obywatelstwo? Czy w dzisiejszych czasach obywatelstwo jest Ci w ogóle do czegoś potrzebne?
Moje dzieci mają podwójne obywatelstwo ze względu na pochodzenie rodziców. Ja nie mam francuskiego obywatelstwa, chociaż mogłabym je otrzymać. Warunkiem jest mieszkanie tu na stałe.
Najłatwiej jest dostać obywatelstwo, kończąc tutaj studia. Jeśli posiada się magisterium, otwiera to drogę do starania się o obywatelstwo.
Druga droga to małżeństwo z Francuzem. Wiem, że wcześniej dzięki małżeństwu otrzymywało się obywatelstwo automatycznie, ale teraz należy czekać 4 lata i przechodzić zwyczajną procedurę. Poza tym ma się kontrolę, czy nie jest to białe małżeństwo, czyli zawarte tylko w celu otrzymania obywatelstwa. Niestety poprzez wiele nadużyć w tej kwestii procedura jest bardzo zaostrzona.
Osobiście rozpoczęłam procedurę, ale w pewnym momencie zaniechałam poprzez utrudnienia administracyjne. Na każdym spotkaniu wychodziło, że brakuje mi jeszcze jakiegoś dokumentu. Żyjąc w Unii Europejskiej, nie odczułam szczególnej potrzeby posiadania obywatelstwa, ale ostatnio stwierdziłam, że może się przydać, jeśli będę chciała podróżować do krajów, do których np. Polska potrzebuje wizy a Francja nie.
Masz męża Francuza, czy widzisz jakieś różnice w mentalności i podejściu do kobiet między nim a polskimi mężczyznami?
Mam coraz mniejszą tendencję do generalizowania i mówienia ogólnie o jakiejś nacji, ponieważ to bardzo dyskredytuje. Myślę, że zarówno w Polsce, jak i we Francji to się dynamicznie zmienia. Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni we Francji dużo angażują się w wychowanie dzieci, w prace domowe. Wielu z nich często gotuje. Jest duże równouprawnienie, jeśli chodzi o tę kwestię.
Masz męża Francuza, czy widzisz jakieś różnice w mentalności i podejściu do kobiet między nim a polskimi mężczyznami?
Mam coraz mniejszą tendencję do generalizowania i mówienia ogólnie o jakiejś nacji, ponieważ to bardzo dyskredytuje. Myślę, że zarówno w Polsce, jak i we Francji to się dynamicznie zmienia. Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni we Francji dużo angażują się w wychowanie dzieci, w prace domowe. Wielu z nich często gotuje. Jest duże równouprawnienie, jeśli chodzi o tę kwestię.
W kontaktach z kobietami są bardziej naturalni i bezpośredni. Chyba częściej mówią o swoich uczuciach, ale są mniej szarmanccy niż polscy mężczyźni. Niestety nie wszyscy mają w zwyczaju przepuszczanie kobiet w drzwiach.
Jesteś doktorem filozofii, ale zawodowo chcesz się zajmować czymś zupełnie innym. Dlaczego akurat wybrałaś programowanie?
Jest to bardzo dynamiczna branża o wielkich potrzebach na rynku pracy. Do podjęcia takiej drogi bardzo zachęcane są kobiety, jest wiele kursów opłacanych przez urząd pracy, z których miałam okazję skorzystać.
Ile powinna mieć w portfelu przeciętna rodzina, aby wystarczało jej do pierwszego i na coś ekstra?
Trudno mi powiedzieć. To zależy od potrzeb i od standardu życia, jaki chcemy prowadzić. Duży wpływ ma też miejsce, w którym mieszkamy. Wiadomo, że ceny i wydatki są niższe na wsiach niż w wielkich miastach. We Francji najdroższe życie jest oczywiście w regionie paryskim i prawdopodobnie na Lazurowym Wybrzeżu. Nie wiem, co rozumiesz przez słowo "ekstra", ponieważ może to być dla jednych wyjazd tygodniowy na wakacje we Francji, a dla innych na Bali, albo wyjście do kina, czy do teatru. Trudno jest mi mówić o cyfrach, ale przeciętnie zarabiająca rodzina może pozwolić sobie na wakacje i wyjścia do teatru czy restauracji.
Francuzi raczej kupują czy wynajmują nieruchomości? Czy to zależy od stylu życia, a może od wielopokoleniowych tradycji?
Nie mam danych na ten temat. Zależy to od wielu czynników. Wiem, że przed wprowadzeniem euro ludziom żyło się o wiele lepiej i średnio zarabiająca rodzina mogła pozwolić sobie na mieszkanie w Paryżu – najczęściej wynajmowane – czy innym mieście i na dom na prowincji tzw. résidence secondaire.
Większość osób starszych, które znam, posiada domy w innych częściach Francji, w których spędza okres letni. Jeśli chodzi o wynajem, są co najmniej trzy możliwości. Można wynająć od prywatnej osoby i jest to najdroższa opcja.
Są też mieszkania do wynajęcia trochę tańsze, ale możliwe do nabycia dzięki pracy. Czyli pracujemy w jakiejś firmie i po około roku możemy starać się o mieszkanie.
Trzecią opcją są mieszkania socjalne, na które często czeka się latami przyznawane przez państwo, ale też bardzo tanie. Dużo młodych par decyduje się na zakup mieszkania, gdyż kredyty we Francji są bardzo tanie, a oprocentowanie kredytu mieszkaniowego jest poniżej 1 procenta. Spłaty kredytu opłacają się o wiele bardziej niż wynajem, gdyż miesięczny koszt wynajmu czy spłaty jest taki sam lub nawet niższy od ceny wynajmu.
We Francji istnieje podatek mieszkaniowy, który w perspektywie czasu ma być zniesiony przez obecny rząd. Corocznie niezależnie od tego, czy wynajmujemy, czy mamy własne mieszkanie, czy dom płacimy podatek. Jego wysokość ustalana jest przez merostwo danego miasta, ale często jest to wydatek rzędu jednomiesięcznej opłaty za mieszkanie.
Mówi się, że francuskie kobiety epatują seksapilem. Jak to właściwie wygląda? Jakie jest ich podejście do życia?
Kobiety we Francji są chyba bardziej świadome swojej wartości, bardziej wyzwolone, mniej skrępowane konwenansami i opinią innych. Realizują siebie. Nie zwracają uwagi na mężczyzn. Nie można oczywiście generalizować, ale takie jest moje ogólne odczucie. Mnie osobiście bardzo podobają się w Paryżu eleganckie kobiety w zwiewnych sukienkach, w kaskach na rowerze lub motorynce pomykające do pracy. Ten obraz jakoś szczególnie kojarzy mi się z Francją.
O czym nie rozmawiać z Francuzami? Przy stole, przy pierwszym spotkaniu? Co jest uznawane za nietakt w komunikacji werbalnej i niewerbalnej?
Chyba tak jak wszędzie należy unikać drażliwych tematów, zwłaszcza jeśli wiemy, że rozmówca ma inne poglądy niż my. Poza tym nie zauważyłam, żeby były jakieś tematy tabu.
Sama o sobie mówisz, że jesteś dwujęzyczna. Jak długo trwało u Ciebie dochodzenie do tego etapu?
Francuskiego uczę się bardzo długo, bo od 15 roku życia. Dochodzenie do dwujęzyczności to długi etap. Myślę, że dwujęzyczni jesteśmy wtedy, kiedy zaczynamy myśleć w danym języku i kiedy, rozmawiając, nie zastanawiamy się, jak coś powiedzieć, ponieważ przychodzi nam to naturalnie. Wtedy kiedy konwersacja na żaden temat nie sprawia nam trudności.
Mówiąc o dwujęzyczności, musimy pamiętać, że nasz język ojczysty nie jest nam dany raz na zawsze, jeśli go nie praktykujemy, zwyczajnie go zapominamy. Poznałam kiedyś osobę o bardzo długim stażu we Francji, która niestety nie potrafiła już swobodnie porozumiewać się w języku polskim.
Czy mieszkając we Francji jako mężatka wciąż czujesz się jak na emigracji czy jednak ten kraj jest już Twoja druga ojczyzna?
Czuję się jak w drugiej ojczyźnie. We Francji mam już ustabilizowane życie, swoją rutynę, swoje przyzwyczajenia wiem, czego mogę się spodziewać, dobrze znam obyczaje tu panujące, ale nigdy nie poczuję się jak w kraju, w którym się wychowałam. Z drugiej strony po prawie pięciu latach emigracji także w Polsce przestałam czuć się u siebie. Dlatego w tej chwili trudno mi poczuć się gdziekolwiek na 100 procent u siebie. Jednak nie jest to jakimś problemem, w razie potrzeby mogę żonglować między dwoma krajami i czerpać z obu to, co najlepsze.
Czy we Francji wciąż czujesz się Polką mieszkającą w tym kraju?
Oczywiście, że czuję się Polką. Mój patriotyzm jest bardzo silny, mimo tylu lat poza granicami. Chyba nie chcę się czuć jako Francuska i często podkreślam moje pochodzenie przy różnych okazjach.
Czyli nie czujesz się bardziej francuska od Francuzów? Jak "lokalsi" Cię traktują?
Nie, nie jestem Francuską, ale czuję się bardzo dobrze przyjęta. Dla obcokrajowców chyba największą barierą jest język. Jeśli dobrze posługujemy się językiem francuskim, nie mamy problemów z zaadoptowaniem się, jesteśmy traktowani dobrze. Mieszkam w mieście, w którym populacja jest mieszana, więc nie wyróżniam się jakoś szczególnie. Natomiast inaczej jest, kiedy jedziemy do rodziny mojego męża, który pochodzi z Bordeaux. Tam społeczeństwo jest bardziej jednorodne i rdzennie francuskie. Tam czuję się jeszcze bardziej Polką, ale jestem też serdeczniej przyjęta.
Jak wygląda ślub z obcokrajowcem we Francji? Chodzi mi o kwestię formalną, ale też zwyczaje tam panujące.
Zawarcie ślubu z obcokrajowcem możliwe jest na kilka sposobów. Można go zawrzeć w merostwie miasta, w którym mieszkamy, w Ambasadzie lub w Polsce również jako ślub konkordatowy. My zawarliśmy ślub cywilny w merostwie. Wszelkie potrzebne dokumenty można otrzymać przez ambasadę polską w Paryżu. Potem z kompletem dokumentów ustala się datę. U nas ślub odbył się miesiąc po złożeniu dokumentów.
Mieliśmy także drugi ślub – kościelny w Polsce oraz wesele z zachowaniem wszelkich polskich tradycji, które notabene bardzo podobały się mojemu mężowi i przybyłym gościom.
Jak obchodzi się święta we Francji? Boże Narodzenie, Wielkanoc i inne? Czy Francuzi celebrują, czy raczej są one zeświecczone?
Święta we Francji są bardziej komercyjne. Niewielki procent wierzących Francuzów obchodzi święta w religijny i tradycyjny sposób, ale nie są tak barwne, jak w Polsce. Na moim blogu www.salutfrancja.com dokładnie opisuję Boże Narodzenie i Wielkanoc we Francji.
Właśnie! Dobrze, że wspomniałaś o swoim blogu. Opowiedz więcej o tej swojej działalności online. Od kiedy go prowadzisz? Jakie były początki i skąd wziął się pomysł na bloga?
Bloga prowadzę od ponad roku, ale dość nieregularnie. Założyłam go bardziej, żeby praktykować umiejętność robienia stron, ale potem stwierdziłam, że dość dużo wiem o Francji i mogę się tym podzielić. Na blogu można znaleźć informacje praktyczne dla przyjeżdżających do Francji. Piszę o ciekawych miejscach do odwiedzenia, więc czytelnik może poznać Francję od strony kulturowej. Publikuję też materiały do nauki języka francuskiego.
O czym należy pamiętać, gdy się mieszka we Francji? Chodzi mi o codzienność, poruszanie się po miejskich ulicach.
W Paryżu, zwłaszcza gdy się jest turystą, należy zwracać uwagę na kieszonkowców głównie w środkach transportu. Poruszając się po ulicach Paryża, zauważymy, że niewielu przestrzega zasady ruchu drogowego. Nagminne jest przechodzenie na czerwonym świetle, a często też w każdym innym miejscu niż na miejscach wyznaczonych dla przechodniów. Jest to spory problem dla kierowców, którzy muszą bardzo uważać, gdyż to oni ponoszą odpowiedzialność w razie wypadku.
Francja to dla mnie…
Miejsce mojego życia – druga ojczyzna.
Gdy mówię po francusku czuję…
Radość, że rozumiem i ktoś mnie rozumie.
Jak wygląda francuska kuchnia? Czy jest coś, czego Ci brakuje?
Pewnie nie powiem nic nowego, ale francuska kuchnia jest bardzo dobra. Z polskiej najbardziej brakuje mi kiszonej kapusty, ogórków i twarogu. Istnieje tutaj kapusta kiszona, ale ma zupełnie inny smak. U nas w domu gości kuchnia międzynarodowa. Trudno byłoby mi teraz przestawić się na tylko polską kuchnię.
Wspomniałaś, że kochasz podróże. Czy planujesz w najbliższym czasie gdzieś wyjechać? Co do tej pory udało Ci się zobaczyć?
Lubię podróże, ale nie muszą to być jakieś odległe czy egzotyczne kraje. Lubię jeździć kilka razy do jednego kraju, jeśli mi się tam podoba. Tak jest w przypadku Hiszpanii, gdzie często jeździmy na wakacje. Oprócz Francji i Hiszpanii zwiedzałam Włochy, Ukrainę, Czechy, Belgię. Obecnie częściej zwiedzamy różne zakątki Francji i jestem zachwycona jej bogactwem. A jeśli chodzi o kolejne wojaże, marzy mi się Algieria, Grecja, Rawenna i Bolonia we Włoszech.
Czym jest dla Ciebie emigracja? Czego Cię nauczyła?
Emigracja jest dla mnie oknem na świat. Nauczyła mnie bardzo dużo. Przede wszystkim tego, że to, jak my żyjemy i jakie mamy przekonania, nie jest jedynym słusznym sposobem postępowania. Nauczyła mnie słuchania i akceptowania inności, narodowej, religijnej, bez oceniania i wartościowania. Nauczyła mnie szukania rozumienia innego sposobu myślenia niż moje własne.
Czy zamierzasz kiedyś wrócić do Polski na dłużej?
Mój mąż uwielbia Polskę. Głównie za jej jeszcze nieskażoną naturę, otwartych ludzi. Polacy są otwarci i przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców – przynajmniej takie mamy doświadczenia. Czasem wspomina mi, że chciałby zamieszkać w Polsce. Dzieci też bardzo dobrze czują się w Polsce. Jest to sprawa do przemyślenia i nie wykluczam takiej możliwości. W każdym razie większość wakacji spędzamy w Polsce.
Plany ambitne. Życzę Ci, aby się spełniły. Dziękuję za Twój czas.
Rozmawiała
Fot.: Hela Staniszewska
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz