[rozmowa o filmie] Monika Kaleńska: Analiza tekstu to jeden z ulubionych etapów przygotowania do roli
Monika Kaleńska – aktorka filmowa i teatralna, wokalistka a prywatnie mama oraz kobieta wybitnie zaangażowana we wszystko, co robi. Widzowie mieli okazję poznać ją jako serialową Tamarę w produkcji "Zakochani po uszy", ale Monika miała okazję zagrać także w innych znanych produkcjach telewizyjnych. Jest wszechstronnie utalentowaną aktorką oraz wokalistką, a wkrótce będzie można ją oglądać w kultowym serialu "Na dobre i na złe", gdzie wcieli się w rolę onkologa. Zapraszam na rozmowę o aktorstwie, rolach i życiu.
Od zawsze wiedziałaś, że chcesz zostać aktorką? Co spowodowało, że w ogóle zamarzyłaś o aktorstwie?
Monika Kaleńska: Nie, natomiast zawsze lubiłam śpiewać. Chodziłam do szkoły podstawowej i równolegle do szkoły muzycznej. Wygrywałam różne konkursy recytatorskie, brałam udział w mini spektaklach… To wszystko było dla mnie jednak czystą zabawą. Przyszłość wiązałam z medycyną, więc uczyłam się w klasie biologiczno- chemiczno-fizycznej. Przed maturą poznałam znajomych, którzy „zarazili mnie” teatrem, zdawali do szkół teatralnych. Postanowiłam spróbować i jak Krzysztof Krawczyk teraz śpiewam "nie żałuję dziś… uuu".
Czy z Twojej perspektywy praca aktora jest trudna i trzeba wiele poświęcić, by móc w pełni uprawiać ten zawód? Pytam Cię jako kobietę i matkę.
Trudno powiedzieć. Możliwości oraz priorytety każdej z nas różnią się i są zmienne. Nie chcę generalizować. W moim przypadku najważniejsze było bycie przy dziecku. Od początku karmiłam wyłącznie piersią (bez butelki), na tak zwane żądanie, czyli kiedy było głodne, chciało pić, ząbkowało, potrzebowało bliskości czy snu. To wyjątkowy moment, który już nigdy się nie powtórzy.
W związku z tym, kiedy musiałam dwa razy zrezygnować z dużej roli, ponieważ nie byłam gotowa rozstać się na tak długo z moim, jeszcze wtedy, malutkim dzieckiem, nie postrzegałam tego jako poświęcenie czy stratę, a wręcz przeciwnie – mam wrażenie, że – wybierając odwrotnie – miałabym takie poczucie.
Kiedy dziecko skończyło rok, zaczęłam pracować w „Zakochani po uszy”. Jeździłam do Krakowa z Warszawy razem z nim. Pomagali mi w tym Mąż i moi Rodzice, opiekując się dzieckiem, kiedy ja byłam w pracy. Bez nich to by się nie udało. Jestem im ogromnie wdzięczna. Podobnie kierownikom planu, którzy brali sobie do serca moje potrzeby macierzyńskie, układając plan pracy… a raczej przerwy. Na każdą, dłuższą przerwę wracałam do dziecka, karmiłam piersią, tuliłam. To była wymagająca logistycznie operacja, ale dawała mi wiele satysfakcji.
Teraz stwarza się przestrzeń w moim życiu i zaczęłam przyjmować kolejne role.
Łączenie macierzyństwa i pracy nie zawsze jest proste, ale na pewno niezwykle rozwijające. To nie tylko jest o pieluchach, kupach czy rezygnacji z życia. To zmusza do czytania, poszukiwania, rozwoju duchowego, uwrażliwiania się na innych, na świat. A na koniec okazuje się, że relacja z dzieckiem jest o relacji z samym sobą. Ten mały człowiek mobilizuje, jak nikt inny, do tej podroży. Nie da się nauczyć dziecka czegoś, czego samemu się nie umie. Nie da się przekazać wartości, których samemu się nie wyznaje.
Pamiętasz swoją pierwszą rolę? Co to było i jakie emocje Ci towarzyszyły?
Moją pierwszą rolą, była jedna z głównych ról w musicalu "Zorro" w Teatrze Komedia w Warszawie, w reżyserii Tomasza Dudkiewicza. To był mój spektakl dyplomowy. Jestem bardzo wdzięczna reżyserowi za danie mi takiej szansy. Towarzyszył mi zespół niesamowicie utalentowanych osób, którzy tworzyli wyjątkową atmosferę. Uwielbiałam z nimi grać, choć długo nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Nieznana, studentka aktorstwa, musical, główna rola… marzenie! Połączyłam swoje dwie pasje, czyli śpiew i aktorstwo.
Do tego dowiedziałam się czegoś o sobie – dawanie ludziom radości sprawia mi ogromną frajdę. Musical to rozrywka. Nie doceniałam wcześniej tej formy, kończąc aktorstwo dramatyczne. Zamarzyłam nawet o roli komediowej. Śmiech widowni to coś cudownego. Ta energia zdecydowanie udziela się aktorowi.
Zaczynając swoją przygodę z aktorstwem, z pewnością miałaś o tym zawodzie jakieś wyobrażenia. Czy coś Cię zaskoczyło lub szczególnie zszokowało?
Nieustannie mnie zaskakuje (śmiech). Zdając do szkoły teatralnej, znałam odpowiedzi na większość pytań. W życiu coś było dobre albo złe… Teraz, po 10 latach, "wiem" jest dla mnie ścianą. Nie prowokuje do słuchania, patrzenia, poznawania. W swoim dziecku chciałabym zaszczepić niezależność umysłową, niepoddawanie się strukturom i stereotypom. Konformizm jest upośledzeniem. Jestem podekscytowana dorastaniem, dojrzewaniem. Im dalej w las, tym więcej dróg i doświadczeń.
Skończyłaś Łódzką Szkołę Filmową – w przekonaniu wielu – jedną z najlepszych szkół aktorskich w Polsce. Czy takie wykształcenie można uznać za gwarancję sukcesu w aktorstwie? Czy jednak jest to obciążenie? A może szkoła tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia i liczy się tylko talent oraz osobowość?
Nie mam recepty. Nie wierzę w żadne cudowne zaklęcie na sukces czy życie.
Jaka jest rola aktora we współczesnym świecie? Jaki powinien być? Czy powinien się wyróżniać czymś szczególnym, np. cechy charakteru, wygląd, osobowość?
A jaki powinien być człowiek? Ludzie grają ludzi… przeważnie (jeśli nie, to i tak personifikuje się graną postać). Pomocna jest plastyczność ciała, dociekliwość, otwartość na ludzi i świat. Gotowość na eksperymenty, wygłupy i kwestionowanie wszelkich reguł i zasad. Wsparcie bliskich.
W serialu "Zakochani po uszy" grasz żonę geja, a w dodatku jesteś drugą aktorką wcielającą się w rolę Tamary. Co powiesz o tej postaci z perspektywy aktorki?
Zadaniem aktora jest zrozumienie, bronienie swoich postaci… cóż… polubiłam Tamarę.
Tamara z serialowym Pawłem Lenartowiczem granym przez Macieja Łagodzińskiego, mimo że są małżeństwem, mają osobne życia i bardzo się wspierają w swoich wyborach. Jakbyś określiła ich związek?
Partnerski.
Jaki jest Twój jako Moniki Kaleńskiej stosunek do społeczności LGBT i tego rodzaju relacji, w którą wdała się Tamara?
Pytasz mnie o stosunek do bliźniego? …Jak siebie samego.
Maciej Łagodziński odszedł z serialu, ponieważ uznał, że jego postać została - delikatnie mówiąc - spłycona. Co myślisz jako aktorka i człowiek o poruszaniu tak trudnych i kontrowersyjnych tematów w serialach codziennych czy filmach? W końcu oglądają je młodzi ludzie. Czy w związku z tym powinno się je omijać, czy jednak edukować, aby nie umacniać stereotypów?
Wierzę, że wkrótce w naszym kraju temat LGBT nie będzie ani trudny, ani kontrowersyjny.
W życiu Tamary pojawili się dwaj mężczyźni i dwa różne oblicza miłości. Jakbyś określiła relacje kobiety z Bartkiem i Ivo?
To nie były dwa oblicza miłości. Tamara kochała wyłącznie Bartka.
Niedawno pojawiło się w Twoim życiu nowe wyzwanie aktorskie. Dołączyłaś do obsady popularnego serialu „Na dobre i na złe”. Jak to jest być częścią produkcji, która nie znika z ekranu od ponad 20 lat?
Poczułam, że mają serdeczne, przyjacielskie relacje, zbudowane przez wiele lat. Widać, że się świetnie ze sobą czują, są zgraną ekipą. Ja jestem nowa. Wszystko jest dla mnie świeże, co jest i ekscytujące, ale też trochę stresujące. Z drugiej strony w ciągu tych lat zespół aktorski i wątki zmieniały się wiele razy. Podobnie jak sposób kręcenia, oświetlenia itd. Jest to więc inny serial, od lat pod tą samą nazwą.
O Twojej postaci w zasadzie jeszcze niewiele wiadomo. Ma na imię Joanna i jest onkologiem. Co jeszcze możesz o niej zdradzić?
Pierwszy raz będę prowadziła auto na planie! Więcej nie mogę zdradzić. (śmiech)
Czy tę rolę poprzedzają jakieś szczególne przygotowania?
Myślę, że do tej roli przygotowywałam się już w szkole podstawowej, marząc o zostaniu lekarzem.
Czym Joanna wyróżnia się od dotychczas odgrywanych przez Ciebie postaci?
Pierwszy raz będę miała okazję zgrać matkę. To wyjątkowa pula emocji.
Biorąc pod uwagę, że Joanna jest onkologiem, można się domyślać, że jej przypadki będą bardzo trudne. Czy jako aktorka masz jakiś patent na niełatwe emocjonalnie sceny?
Nie mam. Kwestia przygotowania się do roli, partnera, z którym się gra i wyobraźni.
Jak wygląda w ogóle Twoja praca na planie? Kto pomaga Ci się wcielić w rolę lekarki?
Praca na planie seriali codziennych cechuje się tym, nie ma czasu na próbowanie, powtarzanie, wnikliwe dyskusje z reżyserem. Musiałam się do tego przyzwyczaić, do tego tempa też. W przygotowaniu roli pomaga oglądanie filmów o lekarzach, czytanie biografii, rozmowa z prawdziwymi lekarzami.
Podczas grania scen operacji na planie jest obecny lekarz w trakcie specjalizacji. Gra też z nami prawdziwa pielęgniarka anestezjologiczna. Instruują, jak mamy trzymać narzędzia, pracować z maszynami itd.
Dlaczego Twoim zdaniem seriale medyczne, odkąd pojawiły się w telewizji, zdobywają tak ogromną sympatię widzów? Czy sama jakieś oglądasz?
Walka o zdrowie, nasze czy naszych bliskich to temat, który dotyczy każdego. Łatwo jest nam się wciągnąć w klimat serialu, utożsamić z postaciami. Kibicujemy walczącym o życie, ratującym. To poruszające sytuacje.
Czego szukasz w roli, którą chcesz zagrać?
Kluczowe jest dla mnie nieocenianie postaci i jej wyborów, tylko poznanie motywacji. Nie ma dla mnie znaczenia, czy gram role pozytywne, czy czarne charaktery. Staram się też znaleźć analogiczne (nie takie same, ale o podobnej temperaturze, emocjach) do tych ze scenariusza sytuacje ze swojego życia. Ogromną przyjemność sprawia mi szperanie w życiorysie postaci, nawet jeśli jest to postać fikcyjna. Wszelkie informacje mają znaczenie. Gdzie się urodziła, w jakich czasach żyła, jakie miała relacje, obowiązki, co lubiła. Analiza tekstu to jeden z ulubionych etapów przygotowania do roli.
Jaki będzie ten nowy sezon dla Ciebie?
Mam nadzieję, że w tym sezonie będę mogła spełnić marzenie i dostać śpiewającą rolę w dubbingu czy w filmie. Wychowałam się na bajkach Disneya, Pixara. Choć do szału doprowadzają mnie bezbronne księżniczki ratowane przez księcia (Pixar ma zdecydowanie ciekawsze pozycje), to ścieżki dźwiękowe tych bajek są moja gwarancja na dobry nastrój. Zamęczam nimi moje dziecko. (śmiech) Byłoby to niesamowite wyróżnienie móc pracować przy takich projektach, ponieważ dubbing w Polsce mamy na naprawdę wysokim poziomie! Jestem pełna uznania dla kunsztu tych aktorów i realizatorów.
Takie mam życzenie na zbliżające się 31 urodziny!
Niech się spełni jak najszybciej – tego Ci życzę. Dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas, mimo tak wielu obowiązków.
Rozmawiała
Fot. 1.: Helena Ganjalyan
Fot. 2.: Sonia Błasik
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz