[rozmowa o książce] Urszula: Kiedyś nie było możliwości poznania artystów, jak to jest teraz
Urszula Kasprzak, znana wszystkim jako Urszula działa w branży muzycznej już 40 lat. Wielu kojarzy ja z takich hitów jak "Konik na biegunach", "Dmuchawce, latawce, wiatr" czy "Malinowy król". Ostatnio wydała swoją autobiografię w formie wywiadu-rzeka opowiadającą o jej dzieciństwie, dorastaniu, wkraczaniu do świata show-biznesu, pobycie w USA oraz życiu prywatnym. To szczera aż do bólu książka odkrywająca przed fanami blaski i cienie niełatwego świata, w którym przyszło artystom żyć. Zapraszam na krótką rozmowę z wokalistką.
Dlaczego zdecydowała się Pani na wydanie biografii w formie wywiadu-rzeki zamiast tradycyjnie spisanych przez siebie wspomnień? Nie miała Pani wątpliwości, że przecież ktoś pierwszy usłyszy Pani słowa, których być może wcale nie chciała Pani wypowiedzieć?
Urszula Kasprzak: To był pomysł Ewy Baryłkiewicz. Zadzwoniła do mnie i nakłoniła do tego pomysłu. Dużo już o mnie wiedziała i miała pozytywne nastawienie do tego projektu. Jak tak teraz o tym myślę, to nie wiem, czy sama dałabym radę to wszystko sama wyselekcjonować, co jest ważniejsze, a co jest nieistotne. Dobrze jest, gdy osoba z zewnątrz spojrzy na nasze życie i zauważa najważniejsze wątki z życia, które interesują nie tylko mnie, ale również innych ludzi.
Czym jest dla Pani ta książka? Pamiętnikiem, pewnego rodzaju oczyszczeniem?
Pisałam bardziej dla mojej rodziny, synów, dla bliskich, fanów, przyjaciół. Jak ktoś inny, kto mnie nie zna, będzie chciał też tę biografię poczytać, to będzie mi bardzo miło. Na pewno nie jest to tak, że chciałabym, aby książka dotarła do wszystkich. Na tym zależy mi najmniej. Chyba jednak powstała bardziej dla mnie i moich bliskich, o których wspominałam w książce. Dla ich pamięci. Głównie po to powstała ta biografia.
Jakby Pani oceniła show-biznes z własnego doświadczenia?
Nigdy tego nie robię. Nie zastanawiam się nad tym. Nie jestem od podsumowywania, generalizowania. To pytanie nie jest do mnie absolutnie.
Wydała Pani swoją własną książkę. Co Pani czuje: ulgę czy radość?
(śmiech) Po nagraniu i spisaniu jeszcze poprawiałyśmy kilka razy, więc postawienie ostatniej kropki nie oznaczało końca pracy. Czytałyśmy ją jeszcze dwukrotnie, ponieważ po korekcie okazało się, że są błędy. Ogólnie czytam książki bardzo wnikliwie, więc zwracam uwagę na wszelkie kropki, przecinki, jakiekolwiek błędy w druku. Pod tym kątem również sprawdzałyśmy moją książkę. Starałam się podczas czytania wchodzić w skórę bliskich oraz wyczuć, jak oni odbieraliby biografię.
Jak długo trwały prace nad biografią?
Właściwie całą pandemię. Ewa zadzwoniła do mnie zaraz na jej początku. Całą biografię tworzyłyśmy albo rozmawiając przez telefon, albo przez Skype’a. Jednak osobiście poznałyśmy się dopiero przy powstawianiu ostatnich rozdziałów.
Czy fakt, że została Pani wysłuchana przez inną osobę, ułatwił Pani dotarcie do niełatwych wspomnień?
Chyba ułatwiało. Już kilka razy dostałam propozycję napisania biografii z kimś i to byli mężczyźni. Jednak nie było nam po drodze, dlatego świadomość, że pisała ją kobieta, stanowiło dla mnie ogromne ułatwienie. To nie jest tylko sucha biografia składająca się z faktów, ale bardzo emocjonalna.
Dojrzewała Pani w męskim gronie. Czy jest Pani w stanie powiedzieć, komu było i jest łatwiej zrobić karierę kobiecie czy mężczyźnie?
Kiedy zaczynałam karierę, piosenkarek było bardzo dużo. Wydaje mi się, że było ich nawet więcej niż piosenkarzy. Jednak wiele tekstów śpiewanych przez kobiety napisali mężczyźni, co stawiało je w innej grupie. Kobietom jednak było łatwiej przebić się do świadomości ludzi i podbić ich serca niż mężczyznom. Teraz więcej wokalistów pisze sobie teksty samemu, co bardzo cieszy. Wydaje mi się to być bardziej w porządku. Pamiętam też sytuację, kiedy wydaliśmy jedną z piosenek z „Białej drogi” napisaną przeze mnie, to jedna z dziennikarek stwierdziła, że nie wie, czy to dobrze, że teraz dziewczyny same piszą sobie teksty. Uważała, że kiedy pisali zawodowi tekściarze, to było to lepsze. Można się zastanawiać czy to jest bardziej prawdziwe, czy mniej prawdziwe. To jednak kwestia gustu. Dla mnie jest to dużo korzystniejsza sytuacja, jeśli artysta pisze sobie sam tekst.
Jak wyobrażała Pani sobie życie w artystycznym świecie, zanim sama do niego trafiła? Ten świat Panią zbudował czy jednak rozczarował?
Kiedyś nie było możliwości poznania artystów, jak to jest teraz. Nie było kolorowych gazet, nie było portali. Nie mówiło się prawie nic o ich życiu prywatnym, więc zupełnie nie miałam pojęcia, jacy oni są. Niczego nie oczekiwałam, dlatego nie mogłam się ani rozczarować, ani pozytywnie zaskoczyć. Kiedy zaczynałam, nie miałam kontaktu czy możliwości sprawdzenia, jak tacy ludzie żyją.
Czasem mówi Pani w książce, że jakiś tekst jest bardziej męski. Czy wobec tego uważa Pani, muzyka ma płeć?
Może chodziło bardziej o to, że nie wszyscy rozumieją, o czym pisze Marek. Często wokaliści też nie wiedzieli, o czym dany tekst jest. To wszystko zależało od interpretacji, np. "Malinowy król" – kim on jest i co oznacza, to już każdy sobie po swojemu zrozumie. Dla mnie to piosenka, którą się dobrze śpiewa. Tyle.
Jaką była Pani artystą, kiedy Pani zaczynała karierę, a jaką jest teraz?
Na pewno początkującą, niedoświadczoną i nie piszącą, a teraz mam wpływ na to, co śpiewam.
Jaką ma Pani receptę na sukces w branży muzycznej?
Nie mam żadnej. Nie czuję też, że osiągnęłam jakiś sukces. Ma swoje niewielkie grono odbiorców i tak jest dobrze. Taki minimalizm mi bardzo odpowiada. Mogę żyć z tego, co robię. Sprawia mi to radość.
Co przynosi Pani najwięcej satysfakcji: nowa płyta czy fani po stokroć śpiewający ten sam utwór podczas koncertów?
Wszystko – i jedno, i drugie. To, że fani pamiętają i wciąż chcą tego słuchać. Chętnie też usłyszą coś nowego.
Książka wydana. Czy myślała Pani co dalej? Chce Pani w ten sposób zamknąć pewien rozdział Pani życia i otworzyć nowy?
Nic nie zamyka, nic nie oddziela. Nadal nagrywam, gram koncerty, jestem aktywna.
Dziękuję bardzo za poświęcony mi czas.
Rozmawiała
Fot.: B. Wielgosz
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz