Jedna z najpoczytniejszych polskich pisarek. Chętnie angażuje się w działalność charytatywną i społeczną. Przez lata pracowała jako wolontariusz w Domu Dziecka im. J. Korczaka w Gdańsku, aktywnie wspiera akcje związane z przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet. Dla przyjemności – czytelników i swojej – pisze powieści obyczajowe, współczesne i historyczne. Przez dziennikarzy i krytyków literackich okrzyknięta polskim Jeffreyem Archerem w spódnicy. Cygler jest autorką ciekawą świata i ludzi, chętnie wykorzystuje historie z życia wzięte, które ubarwia fabularnie, umiejętnie posługując się schematami prozy gatunkowej. Ze mną rozmawia o swojej najnowszej powieści pt. "Córki tęczy", ale też o pisaniu i innych sprawach. Zapraszam – będzie ciekawie.
Pisze Pani już od 25 lat. Jak się Pani udało utrzymać na rynku tak długo?
Hanna Cygler: Rzeczywiście, swoją pierwszą książkę zaczęłam pisać w 1997 roku, ale na jej wydanie musiałam czekać jeszcze siedem lat. Od tej pory powstały dwadzieścia trzy powieści, które chyba muszą podobać się czytelnikom, skoro cały czas czekają na nowe.
Czy miała Pani i czy pamięta ten moment w swoim życiu, gdy pojawiła się myśl o pisaniu?
Zawsze marzyłam o napisaniu powieści. Jednej. Nie sądziłam, że stać mnie będzie na więcej. Tę pierwszą książkę próbowałam bezskutecznie pisać przez dwanaście lat. Kiedy wymyśliłam na nią patent, udało mi się ją skończyć w ciągu dziesięciu dni. To był "Tryb warunkowy".
Jak ocenia Pani rynek wydawniczy obecnie, a jaki był, gdy Pani zaczynała?
Rynek wydawniczy był wówczas zupełnie inny. Pisarzy recenzowali zawodowi krytycy, a nie blogerzy, a poza tym autor nie musiał zmieniać się w marketingowca, by zachęcać do lektury swojej książki. Przez długi czas rynek nie dopuszczał do siebie na szerszą skalę kobiecej prozy popularnej, ale również bardziej stawiał na jakość pisania. Propozycje wydawnicze wysyłało się wówczas w maszynopisach, a potem czekało kilka miesięcy na odpowiedź. Czasem wcale nie nadchodziła, a maszynopisowi "udało" się zawieruszyć w redakcyjnych czeluściach. Podobnie było w moim wypadku. Przez parę lat zbierałam odmowy. Chciałam je nawet kiedyś oprawić w ramki (śmiech). Jednocześnie cały czas pracowałam nad swoimi książkami, by stały się jak najlepsze i dzięki temu zostały zauważone. Wreszcie, kiedy niemal straciłam nadzieję, udało się wślizgnąć na rynek. I już na nim zostałam.
Napisała Pani już ponad 20 historii. Która z nich jest Pani ulubioną i taką, którą tworzyło się najłatwiej? A która jest tą, którą najchętniej by Pani poprawiła?
Zawsze ostatnia książka jest tą najbardziej ulubioną. Na ogół łatwiej pisze się kontynuacje, bo sięga się do świata już wymyślonego i do tych samych bohaterów. A poprawić zawsze coś można. Co innego z przerabianiem całości. Wówczas chyba lepiej napisać zupełnie nową książkę.
Czy pisanie każdej kolejnej książki było dla Pani łatwiejsze, czy jednak każda historia przysparza tyle samo problemów, co poprzednie? Pytam nie tylko o fabularną warstwę, ale też o stronę techniczną?
Mnie się zawsze wydaje, że nic nie wiem o pisaniu, kiedy się zabieram do nowej powieści. Ale to oczywiście tak nie jest. Teraz już nie zaczynam niczego, jeśli nie wiem, że potrafię to skończyć. Umiem też dokładnie określić objętość książki przed napisaniem pierwszego słowa.
Jak długo powstają Pani powieści? Jakie czynniki muszą się zadziać, aby w ogóle powstały?
Obliczyłam, że powstają mniej więcej w dziewięć miesięcy! Widać to dla mnie optymalny czas na donoszenie tematu. Ale to tylko pisanie. Wcześniej muszą się ułożyć w głowie. Kiedy powstanie zarys, siadam i spisuję krótki konspekt fabuły. Początek i koniec muszą być jasno określone, środek często wypełnia się podczas samego pisania.
Kim staje się autor, gdy zaczyna pisać?
Bywają takie momenty, że człowiek czuje się narzędziem przekazującym losy bohaterów. Ma się wrażenie, że powieść sama się pisze, a autor w takim wypadku nie ma nic do powiedzenia. Jest to miłe uczucie, ale czasem zwodnicze i warto po jakimś czasie podejść nieco bardziej krytycznie do tego, co się wówczas napisało.
Jakie ma Pani porady dla początkujących pisarzy?
Nie rezygnujcie z pracy zawodowej! "Bo to się jeszcze może przydać, to się jeszcze kiedyś może przydać!", jak śpiewał Andrzej Rosiewicz.
Odwieczne pytanie o kryzys czytelnictwa: jest czy go nie ma? Co Pani o tym sądzi?
Od dziecka przebywam wśród osób, które czytają. Książki to dla mnie świat, który nieustannie mnie zadziwia i fascynuje. Chodzę na spotkania w bibliotekach. Spotykam tam ludzi, którzy podobnie jak ja poszukują literackich przygód. Żyję w bańce. Ale kryzys jest. Nieubłaganie przechodzimy do kultury obrazkowej, która na dłuższą metę pozbawia wyobraźni i powoduje wtórny analfabetyzm, przez co statystycznie cofamy się do okresu przedwojennego.
Czego oczekują od Pani czytelnicy?
Wielu z nich przyznaje, że zdaje się na moje wybory!
Pani kolejna powieść "Córki tęczy" to niezwykła opowieść o kobietach, których losy nigdy by się nie splotły, gdyby nie zbiegi okoliczności. Co to oznacza?
Jedna z bohaterek mieszka w Polsce, a druga w Południowej Afryce. Różni je stan posiadania, wiek, doświadczenia. W zasadzie wszystko. I wszystko się zmieni, kiedy Zuzanna podejmie decyzję o przyjeździe do RPA na wakacje.
Kim są tytułowe córki tęczy?
Mieszkańcy RPA określają się właśnie jako lud tęczy. W ten sposób opisują jedność różnych grup kulturowych, rasowych lub etnicznych po upadku apartheidu w 1994 roku w porównaniu z wcześniejszymi podziałami opartymi na kolorze skóry. To zdanie zostało ukute przez arcybiskupa Desmonda Tutu, a później użyte przez Nelsona Mandelę, pierwszego prezydenta RPA. W niektórych kulturach południowoafrykańskich tęcza zawsze kojarzy się z nadzieją i świetlaną przyszłością. Nawiasem mówiąc, flaga Republiki Południowej Afryki ma również sześć tęczowych kolorów. A córki tęczy – to najlepsza część tego narodu!
Skąd pomysł, aby fabułę ulokować właśnie w Afryce?
To nie jest moja pierwsza książka, której akcja dzieje się w Południowej Afryce. Wcześniej umieściłam tam część akcji powieści "Po cudze pieniądze", ale "Córki tęczy" opowiadają o współczesnym RPA. Przyjeżdżałam do tego kraju od ponad pięciu lat i zdążyłam go trochę poznać. Choć jest on tak ogromny i pełen niespodzianek, że życia by mało, by go zupełnie zgłębić. Nie chciałam pisać o diamentach, złocie czy dzikich zwierzętach, tylko o jego młodych mieszkańcach i rzeczywistości tego kraju, która czasem bywa ponura.
Ile jest w niej wydarzeń z życia wziętych, a ile Pani wyobraźni?
Prawdziwe są ogólnie znane fakty dotyczące RPA, reszta to sprawa wyobraźni. A chciałam napisać o tamtejszych kobietach.
Czy te kobiety mają swoje pierwowzory? Czy jednak w stu procentach są wytworem Pani wyobraźni?
Nie, nie mają, ale książka jest osadzona w tamtejszej rzeczywistości, a ja zawsze lubię się inspirować prawdziwymi historiami. To samo dotyczy opisu bohaterów. Czasem ktoś coś opowiada, czasem zabawnie się zachowuje i nagle obdarzam tymi cechami moje własne postacie. Na ogół stanowią one zlepek różnych osób.
Osobnym bohaterem tej historii jest Afryka. Czym ona dla Pani jest?
Wielką miłością. Nie przypuszczałam nawet, że tak daleko dotrę i że tak bardzo się na tym „końcu świata” odnajdę. Uwielbiam słońce i ludzkie uśmiechy, a tego jest tam pod dostatkiem.
Jakie są kobiety z Afryki? Co je łączy a co dzieli z Europejkami?
Dużo bardziej uśmiechnięte i spontaniczne. Nawet kiedy idą na protest, poruszają się tanecznym krokiem. A poza tym? Są takie same. Pamiętam, gdy po raz pierwszy odkryłam wspólnotę myśli z tamtejszymi kobietami. Zrobiło na mnie duże wrażenie, jak świetnie się porozumiewałyśmy i jak szybko łapałyśmy bliski kontakt. Bo choć mieszkamy tak daleko od siebie, mamy inny kolor skóry, inną kulturę czy historię, tak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Los kobiet zawiera w sobie te same elementy: uczucia, troskę o dzieci i najbliższych czy walkę o codzienny byt. Tak samo się śmiejemy i tak samo płaczemy.
Dziękuję bardzo za poświęcony mi czas.
Rozmawiała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz