[rozmowa o książce] Olga Rudnicka: Czytam tekst i zdumiewa mnie, że to moje słowa
Olga Rudnicka – autorka poczytnych powieści kryminalnych. Wielbicielka koni, psów i gryzoni. Wolny czas najchętniej spędza na łonie natury. Po wielu latach wewnętrznych zmagań polubiła kawę, do hipokryzji nie zamierza się przekonać, ale od kilku dobrych książek przekonuje swoich odbiorców do czytania zabawnych historii kryminalnych. Dlatego właśnie powstała kolejna książka o przygodach detektyw Matyldy Dominiczak, czyli "Wadliwy klient". O tej właśnie powieści, ale nie tylko rozmawiamy. Zapraszam – będzie ciekawie.
Przez jakiś czas pracowałaś jako asystentka osób niepełnosprawnych, a po godzinach pisałaś książki. Która z tych aktywności sprawiała Ci większą frajdę i dlaczego?
Olga Rudnicka: Może powiem tak: bardzo ceniłam sobie pracę z osobami niepełnosprawnymi i realizowałam się dzięki niej, ale przyszedł w moim życiu moment, gdy musiałam podjąć decyzję. Pogodzenie tych dwóch "zawodów" nie było już możliwe. Często jeżdżę na spotkania autorskie, wydaję dwie, trzy powieści rocznie, gonią mnie terminy. Nie zawsze wszystko da się pogodzić. Wybrałam pisanie i nie żałuję tej decyzji.
Skąd u Polaków takie zainteresowanie kryminałami?
Uwielbiam dobry kryminał, thriller, nawet horror, ale czy potrafię powiedzieć, skąd to zainteresowanie? Niekoniecznie. Ja sama po prostu lubię ciekawe historie, intrygę, złożone portrety psychologiczne, dreszczyk emocji i oczekiwanie na rozwiązanie zagadki. Jak widać, nie jestem w tym zamiłowaniu odosobniona.
Co jest dla Ciebie najbardziej atrakcyjne w formule powieściowej komedii kryminalnej?
Hm, pytasz mnie jako autorkę czy czytelniczkę?
Chodzi mi o oba punkty widzenia.
Jako autorka nie potrafię pisać inaczej. No, może nie do końca, że nie potrafię, bo kilka poważnych powieści zdarzyło mi się popełnić (choćby "Cichego wielbiciela"). W duszy gra mi jednak na wesoło, więc wolę trzymać się tego, co jest dla mnie bardziej naturalne. A jako czytelniczka? Uwielbiam się śmiać, więc z komedią kryminalną jest mi po drodze i prywatnie, i zawodowo.
Dlaczego kobiety tak masowo wzięły się za pisanie?
Bo chcą. Bo mogą. Bo potrafią. Pisanie nie jest zarezerwowane dla konkretnej płci czy grupy społecznej. Odpowiem więc pytaniem na pytanie: dlaczego nie? Dlaczego kobiety nie miałyby pisać?
Do czego byś przyrównała pisanie?
Kiedyś nazwałam to rodzajem terapii. Pisanie pozwalało oderwać się od codzienności. A teraz? Porównałabym je do płynącej wody. Myśli płyną przeze mnie, spływają na palce, często ich sobie nie uświadamiam. Czytam tekst i zdumiewa mnie, że to moje słowa.
Matylda Dominiczak to postać dość złożona. Jak opisałabyś swoją bohaterkę jako autorka i czytelniczka?
Kiedy poznajemy Matyldę, jest ona bibliotekarką znudzoną swoją pracą, prowadzącą życie, w którym każdy dzień wygląda tak samo jak ten poprzedni. Wciąż te same rozmowy z mężem, zakupy w tym samym sklepie co zawsze… Kobieta czuje, jak życie przepływa jej przez palce. Postanawia odmienić swoje życie, ale jest pełna poczucia winy wobec męża, który nie lubi zmian, i wobec córki, która jednak dopinguje matkę w jej postanowieniach. Matylda jest pełna przeciwieństw. Błyskotliwa i roztargniona. Spostrzegawcza i ciut gamoniowata zarazem. Silna i niezależna. Ma dość odwagi i samozaparcia, by zamienić bezpieczną posadę na niepewne jutro w firmie detektywistycznej, a jednocześnie nie potrafi podjąć decyzji w kwestiach osobistych, tocząc wewnętrzne boje. Zmiany w jej życiu pociągają za sobą kolejne, nie wszystkie są dobre, ale konieczne.
A kim jest jej klient? O czym myślałaś, tworząc tę postać?
No właśnie, kto jest tak naprawdę klientem Matyldy? Nie bez powodu tytuł powieści to Wadliwy klient. Sprawa ma drugie dno, a Matylda skłonności do grzebania tam, gdzie grzebać jej zakazano, co może skończyć się dla niej źle. Jak to ma w zwyczaju, krąży między wykonaniem zlecenia a próbą odkrycia prawdy, której nikt nie chce poznać, bo zbyt wiele osób może stracić pieniądze. Nie potrafi odpuścić, więc jak zwykle będzie kombinować. Zdarza się, że gdy tworzę postać, powstaje ona ze zlepków cech różnych osób, które można wykorzystać w powieści, ale nie przenoszę ludzi z realnego świata na karty powieści. Nie każdy ma ochotę zostać mordercą lub trupem.
O czym właściwie jest "Wadliwy klient"? Czego uczy ta historia?
Matylda przyjmuje zlecenie, którego przyjąć nie powinna, bo, jak mawia, rachunki nie zapłacą się same. Od tego momentu wszystko toczy się nie tak, jak powinno. Ofiara może być sprawcą, klient przestępcą, a Matylda sama może znaleźć się na liście zaginionych kobiet. Czego uczy nas ta historia? Że nie wszystko jest takie, jak się wydaje, a pozory mogą mylić.
W Twojej książce nie zabrakło absurdalnego humoru – w pewnym momencie bohaterka jest nawet… transportowana w karawanie. Co jest Twoim zdaniem istotą tego rodzaju groteskowych sytuacji?
Odczarowywanie stereotypów. Transport karawanem kojarzy nam się jednoznacznie. Postanowiłam to wykorzystać i zmienić w coś zabawnego. Absurdalne rzeczy zdarzają nam się każdego dnia i warto się z nich śmiać, bo szkoda na nie nerwów.
Co Cię przeraża w literaturze? Czego się ostatnio bałaś, czytając albo pisząc książkę?
Po tylu latach "siedzenia" w kryminale, to już nie jest strach. To ekscytacja. Chyba się znieczuliłam. Ale nadal panicznie boję się węży, które notorycznie mi się śnią, a do tego mam listę miejsc w lesie czy na łące, gdzie moje oko padło na coś paskudnego, wijącego się. I choć wiem, że tego czegoś tam już nie ma, to pamiętam, że było! Taka strefa skażona.
Jak się tworzy intrygę, przez którą do końca nie wiemy, kto jest winny? Od czego zaczynałaś pracę nad Wadliwym klientem?
Od adwokata. Matylda koniecznie musi rozwieść się z Romanem, bo facet zaczyna mnie już denerwować, a zabić szkoda, gdyż w końcu to mąż jednej z moich ulubionych bohaterek. Matylda w gruncie rzeczy to kobieta empatyczna, męża zasadniczo lubi, więc rozwód to humanitarne rozwiązanie. I tak sobie pomyślałam, że mecenas Piasecki będzie jak znalazł, a że sam ma ciekawych klientów, więc można by go wykorzystać w szerszym zakresie.
Co było dla ciebie najtrudniejsze, a co najbardziej satysfakcjonujące podczas pisania "Wadliwego klienta"?
Niezdradzanie czytelnikowi zakończenia, bo miało być zaskakujące. I musiało się udać, bo moja redaktorka powiedziała: "Olga, nie możesz teraz napisać czegoś innego, bo jak tak zostawisz Matyldę, to czytelnicy cię zamordują". Oczywiście nie powiem, jak zostawiłam Matyldę. Trzeba przeczytać samemu.
Jak w ogóle narodził się pomysł na cykl książek z Matyldą?
Podczas pisania czegoś kompletnie innego, niezwiązanego z Matyldą Dominiczak. Bohaterowie Byle do przodu potrzebowali prywatnego detektywa. Wtedy powstała Matylda, która tak mi się spodobała, że postanowiłam poświęcić jej cały cykl powieści. Stwierdziłam, że taka postać nie może się zmarnować. Podobnie zresztą jak bohater innej z moich książek, który pewnego dnia dostanie swoją własną historię, gdy tylko wymyślę, kogo zamorduję i dlaczego.
Zdarza Ci się nie mieć weny? Co wtedy robisz?
Kompletnie nic. To znaczy nie piszę. Z pustego i Salomon nie naleje, a gdzie mi do niego. Zajmuję się czymś zupełnie innym – sprzątam, czytam, włóczę się z psem po lesie. I myślę. A jak nic nie wymyślę, to wtedy dociera do mnie, że termin oddania tekstu zbliża się wielkimi krokami, więc koniec myślenia, czas zacząć działać. I jak mawia komisarz Tomczak – tu kościotrupek, tam kościotrupek, i jest co robić. No dobrze, tak naprawdę tego nie powiedział, ale powie. Za dobre to, żeby to zmarnować.
Jakie są Twoje kolejne plany wydawnicze?
Po "Wadliwym kliencie" czeka Was kolejne spotkanie z Matyldą Dominiczak. Nie będę ryzykować. Na ofiarę morderstwa popełnionego zbiorowo przez czytelników zdecydowanie się nie nadaję. Leżałam sobie kiedyś w worku na zwłoki. Było nawet fajnie, ale tak na stałe… to nie moja bajka. Zbyt ruchliwa jestem. Zatem kolejna Matylda, ponieważ muszę ją jakoś wydostać z tego bagna, w które się wpakowała, i przy okazji uratować kilka osób. W międzyczasie będę intensywnie myśleć.
W takim razie życzę owocnego myślenia i dziękuję za poświęcony mi czas.
Rozmawiała
Fot.: Tatiana Jachyra
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz