[rozmowa o książce] Kasia Bulicz-Kasprzak: Mieć swoją historię to znać przeszłość i widzieć samego siebie w pewnym kontekście
Kasia Bulicz-Kasprzak to autorka poczytnych historii dla kobiet, ale pewnie nie tylko. Kolekcjonuje opowieści, pisze, żeby zwyczajne życie innych było równie fascynujące jak jej własne. Taka właśnie jest kolejna pt. "Puste wygony" będąca 5 tomem "Sagi wiejskiej" opowiadająca o dalszych losach mieszkańców Tynczyna podczas II wojny światowej oraz kilka lat po, kiedy Polska odradzała się w nowej rzeczywistości. Podczas naszej rozmowy pisarka tłumaczy, czym jest przeszłość oraz historia. Zdradza również, co było najtrudniejsze podczas kreowania losów bohaterów. Zapraszam do lektury.
Skąd wziął się pomysł na sagę?
Kasia Bulicz-Kasprzak: W niemal każdym poradniku dla pisarzy znajduje się wskazówka, by pisać o tym, co się zna i kocha. O tym, co piszącemu leży na sercu. Znam i kocham polską wieś. Jestem z nią związana od pokoleń i, choć urodziłam się i wychowałam w mieście, zawsze czułam moje wiejskie korzenie. To widać we wszystkich moich książkach – wielu bohaterów wywodzi się ze wsi, często też akcja, przynajmniej częściowo, dzieje się też na wsi.
Dlatego nawet gdyby "Saga wiejska" nie była jednym z moich pierwszych pisarskich pomysłów, to i tak moja literacka przygoda w końcu by do niej doprowadziła. Pomysł na tę sagę narodził się zaraz po "Nalewce zapomnienia" czyli mojej drugiej książce. Wtedy jednak wydawał się interesujący tylko dla mnie. Przez kilka lat szukałam wydawcy, który uwierzyłby w ten projekt. W tym czasie zbierałam materiały, słuchałam wspomnień. Kiedy teraz o tym myślę, uważam, że dobrze wykorzystałam ten czas, ponieważ dojrzałam jako człowiek oraz twórca – zaowocowało. To, co w pierwotnym zamyśle miało być zbeletryzowanymi wspomnieniami mojej babci, zamieniło się w prawdziwą wiejską epopeję.
Jednak tym, co dla mnie najważniejsze, są reakcje czytelników. One udowadniają mi, że taka saga była bardzo potrzebna. Okazało się, że nie tylko ja kocham polską wieś, nie tylko ja mam do niej wielki sentyment.
Czym jest przeszłość? Jakie ma dla nas znaczenie?
Człowiek jest zawsze sumą wszystkich swoich doświadczeń. Gdyby nasze życia potoczyły się inaczej, bylibyśmy innymi osobami. Wiemy to i dlatego tak często wracamy do przeszłości. Problem polega na tym, że mamy tendencje do przypominania sobie złych decyzji i doświadczeń. Pytamy siebie "co by było, gdyby?" i marzymy o cofnięciu czasu. Niemożność zmiany przeszłości jest frustrująca, a jej rozpamiętywanie może prowadzić do depresji. Powinniśmy ją zaakceptować, ale z trudem nam to przychodzi, gdy postrzegamy przeszłość jako coś niedoskonałego. Tak jest w przypadku jednostek, ale również jeśli spojrzymy na to szerzej. Ile razy słyszymy z ust historyków "Co by było, gdyby wydarzenia przebiegły inaczej?". Tak naprawdę nie wiemy, co by było.
Dlatego musimy poznać swoją przeszłość jako narody, rodziny, ludzie. Nie po to, by się nią frustrować, rozpamiętywać czy próbować naprawić, ale po to, by nie powtarzać raz popełnionych błędów. Przeszłość jest lekcją do odrobienia. Tylko tyle i aż tyle.
Historii w tej książce jest bardzo dużo, zarówno tej podręcznikowej, jak i zwykłej, ludzkiej. Co to znaczy mieć swoją historię?
Choć system edukacji się zmienia, to niestety w nauczaniu tego przedmiotu wciąż mało jest miejsca na historię lokalną. Prowadzi to do paradoksów – młodzi ludzie dyskutują o Powstaniu Warszawskim, a nie mają pojęcia, że kilka kilometrów od ich domu mieszkał znany polityk, bądź że w okolicy rozegrała się wielka bitwa. A przecież to właśnie ta lokalna historia tworzy charakter miejsca, wpływa na mentalność ludzi.
Mieć swoją historię to znać przeszłość i widzieć samego siebie w pewnym kontekście. Choć niekoniecznie musi to być ta wielka historia przez duże "H". Ot taki przykład – od dziecka lubiłam szyć, mam zdolności manualne, ładnie rysuję. Moja prababcia była krawcową, pradziadek kowalem, dziadek rysował. Mam to po nich, to jest moja historia.
Czy pisząc tę sagę, nie miała Pani obaw, że przez osobistą tragedię rodzinną, nie zdoła Pani udźwignąć tematu?
To nigdy nie była tylko moja osobista tragedia rodzinna. Druga wojna światowa to tragedia nas wszystkich. Takie okrucieństwo nie powinno się powtórzyć, mówimy, a jednak wciąż gdzieś na świecie toczy się wojna, która odbiera niewinnym ludziom ich zwykłe życia.
Gdy się czyta te wszystkie materiały źródłowe, gdy staje się oko w oko z tamtą rzeczywistością… To jest tak, ze niby wszyscy wiemy, jak było źle i strasznie. Jednak dopiero historie jednostkowych tragedii unaoczniają nam bestialstwo tamtych czasów.
Co było najtrudniejsze w tej części, czyli w "Pustych wygonach"?
Najtrudniej pisało mi się o dzieciach. Jestem przekonana, że już do końca życia, gdy usłyszę "Dzieci Zamojszczyzny", będę miała łzy w oczach.
To już 5 część. Z którym z bohaterów zżyła się Pani najbardziej i dlaczego?
Nigdy nie ukrywałam tego, że najbliższym mi bohaterem mojej sagi wiejskiej jest Kajtek Mazur. Oczywiście lubię wszystkich moich bohaterów, tych dobrych i tych złych, bo "wchodziłam w ich buty" i szłam z nimi przez ich historię. Rozumiem ich motywację, ich emocje i wybory. Z jakiegoś jednak powodu to właśnie Kajtek jest mi najbliższy.
Co Pani czuła, pisząc ten tom sagi?
Smutek.
Wśród wszechobecnego zła znalazło się też miejsce na miłość. Czym jest miłość według głównych bohaterów, a jak ją rozumie Pani?
Chyba najpiękniejszym, co wiemy o miłości jest to, że wymyka się naszemu rozumieniu. Dlaczego spośród tylu ludzi na ziemi wybieramy tego kogoś jednego? Dlaczego nagle staje się ważniejszy niż wszystko, łącznie z własnym życiem? Jestem biologiem i choć wiem dużo o tak zwanej chemii miłości, o tworzeniu relacji, działaniu instynktu, to i tak wiem, że naprawdę niewiele o niej wiemy. Myślę, że dlatego pojęcie miłości fascynuje zarówno naukowców, jak i filozofów. Dla artystów jest niekończącym się źródłem inspiracji. Ale miłość jest też po prostu częścią naszego życia, która pojawia się, nie pytając, czy nadszedł dla niej dobry czas. Dlatego też moi bohaterowie się zakochują.
To już piąte spotkanie z tymi samymi bohaterami. Nie czuje Pani zmęczenia przywołując wciąż te same wspomnienia? Co czuje autor, który tworzy dalsze losy bohaterów już istniejących w wyobraźni?
To nie jest tak, że w piątym tomie mamy tych samych bohaterów, co w pierwszym. Wolałabym uniknąć spojlerów, dlatego ucieknę do uogólnień. Siadając do pisania "Sagi", miałam świadomość, że będzie to dzieło wielotomowe. Ile będzie tych części, czas pokaże, bo tego nie sposób zaplanować. Mam jednak doświadczenie czytelnicze, wiedziałam więc, jakie pułapki na mnie czekają. Jedną z nich jest właśnie planowanie liczby tomów. Jeśli zaplanuje się historię na trzy i zamknie ją w trzech, to trudno w sposób wiarygodny wrócić do takiej historii. Dlatego moją inspiracją stał się wiejski pasiak – losy poszczególnych bohaterów są jak paski – w jednym tomie będą one szerokie, w innym wąskie, albo nie będzie ich wcale. Dzięki temu zabiegowi, ja i moi czytelnicy, unikamy znużenia czytaniem wciąż o tych samych postaciach.
Jeśli miałaby Pani wybrać najciekawszy fragment książki albo całej "Sagi wiejskiej", na co padłby wybór i dlaczego?
Nie potrafię dokonać takiego wyboru. Albo inaczej – dokonałam go w trakcie pisania, odrzucając to wszystko, co wydało mi się mniej ciekawe, więc do książki trafiło tylko to, co interesujące i porywające.
Duży nacisk stawia Pani na historię i lokowanie wydarzeń na różnych etapach życia bohaterów oraz w różnych sytuacjach. To właśnie w literaturze interesuje Panią najbardziej?
Nie w literaturze, w ludziach. Moim zdaniem nie czytamy po to, by dostawać odpowiedzi, tylko po to, by formułować pytania. Jeśli w trakcie lektury nie słyszę w głowie pytań "A co ja bym…, a gdyby mnie…, a jakbym ja…?", to odkładam książkę, ponieważ nie jest warta mojego czasu. Ludzie są dla mnie ciągłym źródłem inspiracji, fascynacji i zachwytu. Dlatego o nich piszę.
Czy przed pisaniem odwiedziła Pani wspomniane w powieści okolice, aby chłonąć ich atmosferę, jakieś miejsca szczególnie Panią urzekły?
Przede wszystkim ja od dawna znam te miejsca. Jestem z nimi związana. Od bez mała pół wieku odwiedzam Zamojszczyznę. I nie ukrywam, że mnie ona urzeka. Jest piękna, nieoczywista, trochę zaniedbana, ale bardzo naturalna. Lubię tam być, lubię o niej pisać.
Autorzy albo czekają na wenę i zrywają się w środku nocy, by pisać w natchnieniu, byle gdzie, albo traktują pisanie jako obowiązek, mają określony limit znaków i zasiadają przed komputerem w wyznaczonych godzinach. Do której grupy się Pani zalicza?
Do żadnej. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić siebie wychodzącej w nocy z łóżka, by pisać. Nie wyobrażam też sobie traktowania pisania, jak obowiązku. Słowo obowiązek nie kojarzy mi się zbyt dobrze.
Każdy, kto uprawiał w życiu sport, zrozumie te analogię, ponieważ z pisaniem jest jak z bieganiem. Czasem idziemy na trening i jest super, biegnie się lekko i aż trudno uwierzyć w wynik. Innego dnia jest zwyczajnie. Jeszcze innego organizm mówi "nie" i bez względu na to, jaki był plan, trzeba po prostu odpuścić, wrócić do domu, pójść na spacer, albo na rower – nic na siłę.
I tak jest z moim pisaniem. Dni zwyczajne przeplatają się z tymi wypełnionymi euforią, a czasem organizm mówi "nie" i wtedy idę na rower.
Wiele miejsca poświęca Pani próbie tłumaczenia bohaterów, ale ich Pani nie ocenia. Czy można sobie wybaczyć działania prowadzone pod wpływem nacisku?
Ja moich bohaterów nie tłumaczę, ja pokazuje ich motywację, bo to z niej wynikają dokonywane przez nich wybory. A każdy moment, w którym postać dokonuje wyboru, to miejsce dla czytelnika na postawienie sobie pytania o to, jak on sam by się zachował.
Czy można sobie wybaczyć? Na to pytanie nie ma odpowiedzi, ponieważ każdy z nas jest inny i dlatego to, o czym jeden zapomni, innego dręczyć będzie przez lata.
Czy można zachować człowieczeństwo, będąc pod wpływem nacisku, cierpienia i wiecznego strachu o własne życie?
To osoby, które naciskają, sprawiają cierpienie i terroryzują są pozbawione człowieczeństwa. Musimy o tym pamiętać, nie możemy winić ofiar.
Czy będzie kolejna część sagi? Jakie w ogóle ma Pani plany wydawnicze?
Oczywiście, że będzie kolejna część sagi. Ponieważ jestem rolniczką, to wiem, jak ważny jest płodozmian, dlatego teraz piszę coś lżejszego. Ale to niespodzianka dla czytelników.
Dziękuję za poświęcony mi czas i czekamy na kolejną Pani książkę.
Rozmawiała
Fot.: Aneta Mikulska//Patrzę kadrami
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz