[rozmowa o książce] Igor Kaczmarczyk: Religia była najważniejszym spoiwem, które umożliwiło Arabom w VII wieku podbić niemal cały świat
O islamie w ostatnim dziesięcioleciu, podobnie zresztą jak o sytuacji kobiet w krajach muzułmańskich mówi się wiele. W mediach dominuje tylko negatywna narracja, promując tę wiarę jako religię wojny. Pisze się o tym również wiele książek oraz produkuje filmy, które z nieukrywaną pasją czytam i oglądam, ponieważ mimo zła, o jakim mówi się w kontekście Orientu to nadal fascynujący temat. Postanowiłam więc sprawdzić u źródła, co tak naprawdę może być prawdą a co jedynie medialną nagonką. Zaprosiłam do rozmowy Igora Kaczmarczyka – arabistę oraz dyplomatę mieszkającego ponad 20 lat m.in. w Libii i Arabii Saudyjskiej. Swoje doświadczenie zawodowe postanowił też przelać na papier w powieściach pt. "Islamskie fatum" czy "We władzy szejka". Mnie autor opowiada o sytuacji kobiet, życiu według prawa szariatu oraz zmianach zachodzących w islamie. Zapraszam do lektury, która z pewnością wyjaśni wiele spornych kwestii.
Kim jest Igor Kaczmarczyk prywatnie i zawodowo? Wiemy, że jest autorem dwóch powieści: "Islamskie fatum" i "We władzy szejka", ale proszę opowiedzieć, coś więcej o sobie.
Igor Kaczmarczyk: To wciąż ta sama osoba. Nie mam na co dzień osobowości doktora Jekylla, ani nie zamieniam się w Mr. Hyde’a, gdy siadam do pisania. Parafrazując słowa znanej piosenki, jestem mężczyzną po przejściach, który zagłębia się w przeszłość, szukając przesłania, które mogłoby zainteresować a zarazem nauczać współczesnego czytelnika. Kiedy zaczynałem swoją karierę dyplomatyczną, moim mentorem był człowiek biorący udział w słynnej sesji ONZ w 1960 r., kiedy to Nikita Chruszczow walił butem w stół. Teraz ja czuję się chodzącą historią. Jeszcze jako licealista uczestniczyłem w mszy świętej, którą na krakowskich Błoniach celebrował papież Jan Paweł II. Przeżyłem upadek komunizmu, wejście Polski do NATO, a potem do Unii Europejskiej.
Mieszkając w krajach muzułmańskich prawie 25 lat, widziałem wybuch i skutki arabskiej wiosny oraz postępującego islamskiego radykalizmu i ich tragiczne żniwo. Byłem świadkiem wielu przemian, które obecnie uważane są za kamienie milowe współczesnej Polski i całego świata. Chociaż słynne chińskie przysłowie brzmi: "Obyś żył w ciekawych czasach", nie narzekam, gdyż dzięki temu zdobyłem ogromne doświadczenie, którym teraz dzielę się z moimi czytelnikami.
Wspomniał Pan o swojej karierze dyplomaty, a głównym bohaterem w Pana serii "Zakazane związki" jest konsul Tomek. Muszę więc zapytać, z czym wiąże się praca konsula i jakie pełni obowiązki?
Żeby wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie, potrzebowałbym kilkunastu stron, gdyż temat obejmuje wiele zagadnień. Moim zdaniem najważniejsze jest, aby konsul był dobrym człowiekiem i chciał bezinteresownie pomagać ludziom. Służba konsularna jest traktowana po macoszemu, gdyż wiąże się z wieloma tragicznymi przypadkami, w tym deportacją rodaków czy zgonami, dlatego większość adeptów dyplomacji pragnie zajmować się wyłącznie sprawami politycznymi, które stanowią zawodową trampolinę na wyższe stanowiska. W moim przypadku było zupełnie inaczej.
Zanim zostałem konsulem, pracowałem jako tłumacz języka arabskiego w polskiej firmie eksportowej w Libii. Do moich obowiązków, z racji znajomości języka, należała opieka nad pracownikami. Woziłem ich do szpitala, gdy byli ciężko chorzy czy ulegli wypadkowi lub wyciągałem z aresztu, gdy złamali miejscowe prawo. Dlatego, gdy wręczono mi paszport dyplomatyczny z nominacją na Konsula RP, nie czułem wielkiej różnicy w zakresie moich zadań, może poza faktem, że cieszyłem się immunitetem dyplomatycznym, który dawał mi większe możliwości pomocy poszkodowanym. Niestety często się zdarzało, że petenci konsularni byli roszczeniowi, pisali skargi do MSZ, za co dostawałem przeważnie niesłuszną burę od szefa lub z Departamentu Konsularnego w Warszawie. Podsumowując: w mojej pracy konsularnej musiałem być i prawnikiem, i notariuszem, czasami urzędnikiem stanu cywilnego, często kierowcą, zdarzało się, że także sanitariuszem. Zawsze powiernikiem i wsparciem dla rodaków, przebywających z dala od ojczyzny i rodziny.
Wszystkie te obowiązki spadły na mnie, gdyż pracowałem w placówkach o podwyższonym stopniu zagrożenia. Z pewnością praca konsula w krajach europejskich, gdzie obowiązuje znana nam kultura i obyczaje, a przede wszystkim międzynarodowe prawo, a nie szariat, i wydziały konsularne są znacznie rozbudowane, jest dużo lżej. W moim odczuciu wykonywanie obowiązków konsula w kraju arabskim, gdzie można jedynie liczyć na własne siły i doświadczenie, jest może bardziej niebezpieczne czy niewdzięczne, ale zdecydowanie ciekawsze oraz satysfakcjonujące. Przynajmniej, tak było w moim przypadku.
Historią Tomka niezwykle precyzyjnie opisuje Pan pracę dyplomaty w Libii, wskazując jej wszystkie wady. A czy ma jakieś zalety?
Dyplomatą zostałem przez przypadek. W latach dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia, już po transformacji Polski i upadku komuny. Centrala MSZ szukała kogoś na stanowisko konsularne, kto znałby libijskie realia, język arabski i miał koneksje w miejscowych urzędach. Wybór padł na mnie. Za młodu nie marzyła mi się praca w MSZ, który zatrudniał głównie osoby z legitymacjami partyjnymi. Gdy byłem na ostatnim roku studiów, przyjechał do Instytutu Arabistyki na UJ ”cicho-ciemny” w czarnym płaszczu ze skórzaną aktówką i szukał chętnych do pracy dla rządu. Został zgodnie wygwizdany i prawie nikt z mojego rocznika nie zainteresował się jego ofertą.
Gdy wyjechałem do Libii już jako dyplomata, czułem się tam jak ryba w wodzie. Dla mnie prócz pracy zawodowej najważniejszy był kontakt z językiem i kulturą arabską. Zawarłem wiele przyjaźni z miejscowym establishmentem, a niektóre z nich przetrwały nawet do dzisiaj. Byłem częstym gościem w libijskich domach, co pozwoliło mi dosłownie garściami czerpać klimat Orientu. Niezmierną frajdę stanowiło dla mnie także życie w międzynarodowym korpusie dyplomatycznym i kontakt z zagranicznymi dyplomatami, co staram się z pewną dozą humoru ukazać w moich książkach.
Jak i dlaczego w ogóle doszło do napisania "We władzy szejka"? Czy chciał Pan jedynie pokazać historię kraju, o której nie pisze prawie nikt? Czy jednak książka spełnia inną misję?
Jak zapewne Pani wie, jestem z wykształcenia orientalistą, który przepracował dwadzieścia lat w służbie dyplomatycznej w krajach Orientu. Na rynku wydawniczym pojawiło się mnóstwo książek zarówno o tematyce orientalnej, jak i dyplomatycznej. Z podejściem niektórych autorów, zwłaszcza piszących o dyplomacji z perspektywy ambasadora, nie mogłem się zgodzić. Dlatego postanowiłem ukazać życie dyplomatyczne od kuchni. Ujawnić, że to nie tylko splendor salonów i recepcji, że pod tym blichtrem kryje się ciężka, często niedoceniania przez nikogo praca. W swoich powieściach staram się oddać hołd osobom, z którymi się zetknąłem w czasie mojej niezwykle trudnej i często niebezpiecznej działalności konsularnej. Niektórzy z nich zginęli, czasami w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach. Pragnąc, by pamięć po nich pozostała żywa, ale też nie chcąc nikogo urazić, uciekam się do formy beletrystyki i otaczam fakty kokonem literackiej fikcji. Zgodnie ze starożytną dewizą, autor powinien uczyć, bawić, a także wzruszać czytelnika. Mam nadzieję, że przynajmniej częściowo, udało mi się to osiągnąć.
Jak określiłby Pan kraje Orientu? Czym się charakteryzuje ten region w odniesieniu do Europy?
Orient to bardzo szerokie pojęcie geograficzne i kulturowe, gdyż obejmuje Bliski Wschód, Azję Środkową, Wschodnią, Południowo-Wschodnią, a także Daleki Wschód. Ponieważ kraje zajmują olbrzymi obszar, różnice między nimi są ogromne i właściwie każdy z nich różni się od Europy na swój sposób. Na pewno będą to różnice kulturowe, językowe, religijne, klimatyczne i polityczno-gospodarcze. Jednak z uwagi na postępującą globalizację, znajdziemy tam te same sklepy co w Europie, te same firmy odzieżowe, sieci fast-foodów jak McDonald ’s czy KFC, a ich mieszkańcy z lubością oglądają te same światowe hity kinowe, co Europejczycy. Kanały telewizyjne emitują bliźniaczo podobne reklamy światowych marek. Niezmiernie mnie bawiło, gdy widziałem faceta w klasycznej saudyjskiej białej tobie w chuście w biało-czerwoną kratę na głowie, który w identyczny sposób promował proszek do prania. Miał ten sam tembr głosu, co jego polski czy francuski odpowiednik, te same gesty i manierę.
Obecnie mamy ok. 1,5 miliarda wyznawców tej religii. Jak to się stało, że islam zawładnął tyloma krajami na całym świecie?
Religia była najważniejszym spoiwem, które umożliwiło Arabom w VII wieku podbić niemal cały świat. Część ich oddziałów dotarła nawet do brzegów Wołgi! Dopiero gdy w 732 r. ich wojska zostały rozbite przez siły Karola Młota i księcia Odona w bitwie pod Poitiers, upadły ich mrzonki o panowaniu nad światem. A co nam mówi data 966 r.? Dlaczego Mieszko I przyjął chrzest? Czy nasz król nie zrobił tego w podobnym celu? Przecież to dzięki przyjęciu chrześcijaństwa stworzył podwaliny potężnego państwa, które w rozkwicie sięgało od morza do morza.
Czym jest islam dla społeczności arabskiej?
Islam od samego początku był narzędziem integracji beduińskiej społeczności plemiennej. Ideą Proroka Muhammada było stworzenie narodu, ummy, spojonego wspólnymi wartościami i celami ekonomicznymi. Religia miała zastąpić więzy krwi i zlikwidować waśnie międzyplemienne, tworząc zręby państwowości..
Pomimo, że islam jest określany przez muzułmanów jako religia pokoju, najnowsza historia świadczy o czym innym. Istnieje jednak spora grupa postępowych wyznawców Allaha, którzy studiują zarówno Koran, jak Torę czy Biblię. Dostrzegają oni wspólne elementy tych trzech religii monoteistycznych i starają się inicjować proces dialogu międzywyznaniowego. Jednak porozumienie w tym względzie jest niezmiernie trudne do osiągnięcia, zwłaszcza w dobie szerzących się frakcji radykalnych i odmiennych interesów politycznych. Na szczęście są tacy, którzy wierzą w zwycięstwo rozumu.
Wielu zna szariat tylko z przekazów medialnych, ale nie ma pojęcia, czym naprawdę charakteryzuje się te muzułmańskie prawo. Czy mógłby Pan opowiedzieć o szariacie coś więcej?
Szariat to zbiór praw muzułmańskich, które wywodzą się z głęboko zakorzenionej tradycji opartej na Koranie i Hadisach, czyli przypowieściach z życia Proroka Muhammada i jego Towarzyszy (Sahaba). W Arabii Saudyjskiej, która stanowi kolebkę islamu i jest jednym z najbardziej ortodoksyjnych krajów muzułmańskich na świecie, sądy orzekają zgodnie z prawem szariatu. Zasądzenie kary obcięcia dłoni za kradzież nie należy tam do rzadkości, nie mówiąc już o karze śmierci, w tym za odejście od wiary muzułmańskiej (apostazja), co stanowi jeden z najcięższych grzechów, a zarazem przestępstwo.
W innych, bardziej postępowych krajach muzułmańskich, prawo szariatu reguluje wyłącznie sprawy rodzinne i opiekuńcze. Pamiętajmy jednak, że islam to nie tylko sunnici i szyici, lecz także wiele ruchów reformatorskich, które utworzyły liczne odłamy tej religii. Różnią się one między sobą nie tylko prawem, lecz także rytuałem religijnym.
Jaką koncepcję Boga reprezentuje islam?
Islam uznaje wyznawców judaizmu i chrześcijaństwa za Ludzi Księgi. Muzułmanie uważają, że przesłanie od Boga zawarte jest w świętych księgach tych religii. Dowodem na to jest fakt, że Koran zawiera wiele elementów biblijnych zaczerpniętych zarówno z Nowego, jak i Starego Testamentu. Nie można więc mówić o koncepcji Boga, a raczej o odmiennym do niego stosunku.
W islamie nie ma kleru, ani władz kościelnych. Muzułmanin modli się bezpośrednio zwracając się do Boga i wcale nie musi tego robić w meczecie. Lokalna społeczność muzułmańska jest bardzo skonsolidowana i dba o swoich członków, niosąc bezinteresowną pomoc potrzebującym. Być może dlatego islam stał się obecnie religią ekspansywną w Europie Zachodniej, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, gdzie wnioski o apostazję są nierzadkim zjawiskiem.
Dlaczego islam w swej mentalności zatrzymał się w VII w., czyli na początku rodzenia się religii, podczas gdy świat idzie do przodu, z postępem? A może nie mam racji i nie wszędzie tak jest?
Ulega Pani stereotypowi, który utożsamia wąską grupę radykałów z całym światem muzułmańskim. Przecież Arabia Saudyjska, chociaż panuje tam prawo szariatu, stoi na czele najbardziej dynamicznie rozwijających się krajów arabskich. Następca tronu, książę Muhammad bin Salman, jest twórcą programu Wizja 2030, w ramach którego na środku pustyni powstaje futurystyczne miasto NEOM, składające się ze szklanych, inteligentnych domów, jako odpowiedź na następujące w błyskawicznym tempie zmiany klimatyczne. Już wkrótce w ramach tego samego projektu pierwsza Saudyjka poleci w kosmos.
Jeśli chodzi o błyskawiczny rozwój krajów muzułmańskich, pragnę wspomnieć o kontrowersyjnych mistrzostwach świata w piłce nożnej FIFA 2022, których gospodarzem był Katar, a które spotkały się z niesamowitą falą hejtu. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego polskie "wolne" media szkalowały Katar, chociaż powstały tam nowoczesne obiekty sportowe, o których w naszym kraju możemy tylko pomarzyć. Twierdzenie, że obiekty te zostały krwią zbudowane jest tak samo prawdziwe, jak to, że islam jest zacofany.
W swojej ostatniej powieści pt. "We władzy szejka" wiele miejsca poświęca Pan mężczyznom. Jacy są Jemeńczycy?
Jemeńczycy praktycznie niczym nie różnią się od mężczyzn z innych krajów arabskich. Można wśród nich znaleźć zdeklarowanych męskich szowinistów, którzy traktują kobiety przedmiotowo, stosują wobec nich przemoc fizyczną, poniżają czy nawet uciekają się do gwałtów małżeńskich. Na szczęście należą oni do mniejszości. Większość znanych mi Jemeńczyków, jak chociażby inżynier Adnan, biznesmen Ibrahim, czy chirurg transplantolog Adil, to porządni ludzie dbający o swoje rodziny i kochający swoje żony.
Znamienne jest to, że w czasie arabskiej wiosny w 2011 r. na placu Zmian w stolicy Jemenu, Sanie, młodzi studenci demonstrowali ramię w ramię ze swoimi koleżankami, domagając się nie tylko demokratycznych zmian w kraju, lecz także większych swobód i praw dla kobiet. Niestety radykałowie zwyciężyli i niewiele udało im się osiągnąć, lecz stanowi to dowód na to, że nowe pokolenie jemeńskich mężczyzn jest zupełnie inne niż ich ojcowie czy dziadkowie i w tym jest nadzieja, że kiedyś sytuacja kobiet w tym kraju się poprawi.
Dlaczego kobiety muszą nosić abaje? Co ona symbolizuje? Jaką osłonę daje kobiecie? W jakim stopniu noszenie tego nakrycia jest wymuszone, a w jakim dobrowolne i od czego to zależy?
Zacznę od tego, że Koran, który jest księgą objawioną i stanowi wykładnię dla prawa szariatu nie określa dokładnie, jak powinny ubierać się kobiety. Jedyny warunek jaki stawia, to wymóg skromnego ubioru, który tak samo odnosi się do kobiet, jak i mężczyzn. Ponieważ stwarza to nieograniczone możliwości interpretacyjne, ostatecznie, powołując się na różne cytaty Koranu, przyjęto, że kobieta powinna zakrywać całe ciało, by nie stanowić "pokusy" dla mężczyzn. Zakrywanie twarzy hidżabem i noszenie czarnej abaii zostało przyjęte w latach 30-tych XX w. przez same kobiety, należące do radykalnej grupy Bracia Muzułmańscy. Wzorowały się one na strojach żon proroka Muhammada, które zakrywały całe swoje ciało ze względów bezpieczeństwa. Atak na taką kobietę był nie do przyjęcia i stanowił profanację Proroka i religii. Czarna abaja w obecnej formie rozpowszechniła się w Arabii Saudyjskiej dopiero w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w.
Jeśli sięgniemy do zdjęć archiwalnych z lat sześćdziesiątych, to zauważymy, że w Dżeddzie praktycznie żadna kobieta nie nosiła czarnego płaszcza. Sytuacja ta trochę przypomina Turcję. Za czasów prezydenta Ataturka Turczynki nosiły europejskie stroje, mini spódniczki i odkryte głowy, zaś obecnie, gdy prezydentem jest Recep Erdogan, coraz częściej sięgają po hidżaby. Stanowi to dowód, że to nie religia wymusza ten strój, a jest to raczej trend społeczno-socjologiczny narzucony przez zmiany polityczne i dążenie do odcięcia się od kultury europejskiej w poszukiwaniu własnej tożsamości.
Wśród obrońców islamu panuje przekonanie, że kobieta w tej religii jest pod ochroną mężczyzny, najpierw ojca, potem męża a na końcu brata? Ale czy faktycznie tak jest? Jaka jest prawda?
W większości krajów muzułmańskich bez męskiego opiekuna kobieta nic nie może samodzielnie zrobić. W niektórych restrykcyjnych rodzinach kobieta nie może uczestniczyć nawet w rozprawie sądowej, gdzie jest reprezentowana przez spokrewnionego z nią opiekuna tzw. wali. Sytuacja ta przybiera kuriozalny wymiar, kiedy na przykład osiemnastoletni syn decyduje o być, albo nie być swojej czterdziestoletniej matki, która miała pecha wcześnie owdowieć i to on zgodnie z szariatem został jej mahramem.
Jednak z drugiej strony w kontrakcie małżeńskim muzułmanka ma zagwarantowany tzw. mahr, który stanowi jej majątek osobisty. Dodatkowo jeśli podejmuje pracę, to pieniądze przez nią zarobione także są jej wyłączną własnością i nie musi się spowiadać mężowi, na co je wydaje.
Muzułmanin, który ma, załóżmy, trzy żony, każdej musi zapewnić takie same warunki bytowe. Jeśli jadą na zakupy i zechce jednej żonie kupić drogi telewizor, to taki sam musi także kupić dwóm pozostałym. Dlatego wielożeństwo coraz rzadziej się zdarza, choć jest dozwolone przez szariat. Zaledwie 20% mężczyzn z krajów muzułmańskich ma więcej niż jedną żonę. Poza tym wszystko zależy od rodziny, czy jest radykalna czy nowoczesna, czy żyją na prowincji czy w mieście i jaki jest ich status społeczny.
A co Pan sadzi o noszeniu stroju muzułmańskiego w krajach europejskich? My, Europejczycy, przecież jako chrześcijanie nie obnosimy się ze swoim wyznaniem i nie paradujemy z krzyżem na piersi?
Kwestia ta dotyczy głównie kobiet, gdyż Arabowie przebywający w krajach europejskich zazwyczaj nie chcą wyróżniać się z tłumu i ubierają się jak inni. Odnośnie kobiet, wynika to bardziej z tradycji wyniesionej z domu. One pragną nosić stroje muzułmańskie nie dlatego, że chcą się obnosić ze swoją religią, lecz dlatego, że inaczej źle by się czuły.
Dlatego nie miałbym nic przeciwko, gdybym spotkał na plaży muzułmankę w burkini. Zresztą coraz częściej Azjaci i to nie muzułmanie w słonecznych resortach na całym świecie noszą stroje kąpielowe z lycry zakrywające całe ciało ze względu na ochronę przed dziurą ozonową i promieniowaniem UVA. Jedynie miałbym obiekcje co do zasłaniania twarzy, głównie w miejscach publicznych. Chociaż i w tym względzie doszło do paradoksu. Parlament Szwajcarii oficjalnie zabronił muzułmankom zasłaniania twarzy, a nastąpiło to tuż przed pandemią koronawirusa. Wkrótce wszyscy musieli nosić maseczki. Dla obrońców praw muzułmańskich sytuacja ta stanowiła dowód, że oficjalny zakaz zasłaniania twarzy, był jawnym przejawem dyskryminacji muzułmanek.
Czy może Pan wymienić główne doktryny islamu?
Islam wspiera się na pięciu filarach. Pierwszym z nich jest wyznanie wiary, czyli "szahada". Następnie: modlitwa – "salat", jałmużna – "zakat", a także przestrzeganie postu w czasie świętego miesiąca ramadan. Ostatnim filarem jest pielgrzymka do Mekki "hadżdż", którą każdy muzułmanin, jeśli ma taką możliwość, powinien odbyć przynajmniej raz w życiu. Obecnie coraz częściej, zwłaszcza w kręgach ekstremistów i radykałów, podaje się dżihad – świętą wojnę, jak szósty filar, lecz jest to wypaczenie muzułmańskiej wiary, która w swojej istocie miała być pokojowa.
Po przeczytaniu "We władzy szejka" ogromnie mnie zmartwiła sytuacja tamtejszych kobiet i to w XXI w. Czy istnieje szansa na poprawę ich pozycji w Jemenie?
Pierwszą jaskółką były protesty w 2011 r. Niestety żądania studentów jemeńskich nie spotkały się z aprobatą. Jednak nie wszyscy zrezygnowali z walki. Jemeńska dziennikarka, Tawakkul Karman, którą poznałem w 2011 r., gdy została laureatką Pokojowej Nagrody Nobla w uznaniu zasług na rzecz obrony praw człowieka, nie poddaje się. Pomimo grożącego jej niebezpieczeństwa, nadal prowadzi kampanię na rzecz kobiet w Jemenie. Trudno przewidzieć, jakie przyniesie to rezultaty, gdyż obecnie Jemen pogrążony jest w otchłani wojny. Kraj ten jest rozdarty między wspieranymi przez Iran oddziałami rebeliantów Huti, wojskami rządowymi, separatystami dążącymi do oderwania się południowej części kraju od północnej, a także niedobitkami organizacji terrorystycznej al-Kaida, której do końca nie udało się stamtąd wyplenić.
Można powiedzieć, że aktualnie Jemen, podobnie jak Libia, jest państwem upadłym.
Największą destrukcyjną siłą w Jemenie nie jest brak demokracji, a klęska głodu, na którą cierpi prawie połowa społeczeństwa. Statystyki podają, że przyczyną blisko 60% zgonów, jest głód, z czego 70% stanowią dzieci. Jest to o tyle tragiczne, że tak naprawdę poza nielicznymi organizacjami pomocowymi UNICEF), tak naprawdę mało kogo z nas Europejczyków obchodzi, co dzieje się w odległym od nas rejonie. A kiedyś nazywano go Arabią Felix, czyli Arabią Szczęśliwa.
Czytając Pana książkę pt. "We władzy szejka", zastanawiałam się, czy kobieta ma w ogóle jakiekolwiek prawa, skoro ani nie pracuje, nie może się odzywać w obecności mężczyzn, a za mąż wydaje się już kilkuletnie dziewczynki?
W tym aspekcie również nie należy uogólniać. Wszystko zależy od tego, czy kobieta jest wykształcona, czy może liczyć na wsparcie swojej rodziny i czy ma charakter buntowniczki. Faktem jest, że kobieta muzułmańska ma o wiele mniejsze szanse od mężczyzny na obronę swojej niezależności. Świadczy o tym chociażby fakt, że w sądzie głos mężczyzny równa się dwóm kobiecym głosom. Jednak i tutaj zdarzają się wyjątki. Najgłośniejsza sprawa, która tego dowodzi, to rozwód dziesięcioletniej jemeńskiej dziewczynki Nudżud, która wbrew swojej woli została wydana za mąż za o wiele starszego od niej mężczyznę. Nudżud pomimo beznadziejnej sytuacji, w którą wpędził ją jej własny ojciec, zdołała zbiec z domu swojego męża i dzięki pomocy ludzi dobrej woli dokonała niemożliwego. Uzyskała oficjalny rozwód w jemeńskim sądzie, w którym sędziami byli wyłącznie radykalni mężczyźni.
W swojej książce porusza Pan temat małżeństwa dwuwyznaniowego. Jak często zdarza się taki ślub w krajach Orientu i z czym się on wiąże?
Wszystko zależy od danego kraju muzułmańskiego. W Arabii Saudyjskiej to praktycznie niemożliwe. W Omanie procedura jest niezwykle skomplikowana i może trwać nawet kilka lat i często kończy się ostateczną odmową. Natomiast w Libii czy Jemenie jest wiele takich związków. Głównie to Arabowie biorą sobie Europejki za żonę. Znamienne jest, że kobiety te nie podlegają presji, aby przejść na islam, ponieważ mężczyzna jest gwarantem, że dzieci zostaną wychowane w wierze muzułmańskiej. Chociaż często się zdarza, że zakochana kobieta, chcąc przypodobać się mężowi, zostaje muzułmanką. Kiedy mężczyzna-chrześcijanin chce poślubić muzułmankę, wtedy obowiązkowo musi on przyjąć islam z wszystkimi tego konsekwencjami, łącznie z obrzezaniem.
Dużo mówi się o zagrożeniu świata chrześcijańskiego ze strony radykalnych islamistów. Co Pan o tym sądzi? Na ile jest ono realne, a na ile to tylko medialna nagonka na innowierców?
W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia Samuel P. Huntington opublikował książkę pt. "Zderzenie cywilizacji". Twierdził on, że nie ideologie, nie gospodarka, lecz różnice cywilizacyjne będą przyczynami konfliktów międzynarodowych. Teoria ta znalazła wielu zwolenników zwłaszcza po wydarzeniach 11 września 2001 r., które rozpoczęły wojnę międzynarodowej koalicji z terrorystyczną organizacją al-Kaidą. Czy faktycznie chodziło wtedy o wojnę religijną? Przecież konflikt został rozpętany przez garstkę ekstremistów.
Ostatecznie teorię konfliktów religijnych zburzyła moim zdaniem obecna wojna w Ukrainie. Nikt nie spodziewał się, że w dwudziestym pierwszym wieku staniemy się bezwolnymi świadkami wojny, u której podstaw leżą imperialne mrzonki.
Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas.
Rozmawiała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz