[recenzja książki] Kamil Iwanicki: Familoki. Śląskie mikrokosmosy
Gdy myślimy o Górnym Śląsku, najczęściej kojarzymy ten region Polski z kopalniami, śląską gwarą oraz z ceglanymi domami z czerwonymi oknami. To właśnie familoki stały się najczęściej rozpoznawalnymi obiektami nie tylko za sprawą filmów Kutza czy Majewskiego, ale też dzięki swojej unikalności oraz niespotykanej nigdzie indziej tradycji.
O tym jest właśnie reportaż Kamila Iwanickiego pt. "Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów". To niezwykle szczera relacja z życia mieszkańców dość specyficznej grupy w koloniach. Tutaj wszystko toczy się według ściśle zaplanowanego harmonogramu, a wszelkie odstępstwa mają swoje konsekwencje. Książka opowiada o ludziach, historii oraz związkach przyczynowo-skutkowych, które mają wpływ na dalsze losy osób osiedlonych w tych ponurym zakątku. Autor zaprasza czytelnika do świata zupełnie nieznanego osobom postronnym, aby przekazać mu wiedzę dotyczącą jego regionu. Niczego nie ukrywa, nie zataja nawet najbardziej brutalnej i smutnej prawdy.
Dowiadujemy się więc, skąd się wzięły familoki, jak wygląda codzienność ich mieszkańców. Cofa się w swej relacji aż do XVIII w., aby wskazać początek tego niecodziennego zjawiska. To od Iwanickiego dowiemy się, kto przysłużył się rozwojowi Śląska, poznamy nazwiska najbardziej zasłużonych osób oraz tradycje zapomniane przez kolejne pokolenia. Daje do zrozumienia, że mimo iż dawne dzieje już nie wrócą, to jednak powinno się pamiętać, skąd się wywodzimy. Trzeba mieć świadomość, jak zmieniło się, chociażby dzieciństwo, co zyskały kolejne pokolenia. To buduje świadomość prowadzącą do zmian w środowisku, mentalności oraz w podejściu do wielu tematów.
Książka weryfikuje mity i legendy, oddaje smutek oraz pewną bezsilność wobec losu mieszkańców familoków. Oprowadza więc po świecie bez perspektyw, ale za to z głęboko zakorzenionymi tradycjami. Wrosły one do tego stopnia w jestestwo robotniczej społeczności, że nawet gdyby mieli okazję coś zmienić w swoim kopalnianym życiu, to pewnie mieliby trudności do adaptacji do nowych warunków. Zadziwiające jest to, jak wiele z tej kultury przetrwało do dziś.
"Familoki" to hołd dla tego, co było, oddany z perspektywy czasu, pozbawiony uprzedzeń oraz moralizatorskich treści. To zwykła relacja widziana oczami znawcy oraz przekazana do wiadomości pokoleniom. Nie znajdziemy tu komentarza zbędnego – są tylko fakty bez filtra historii. Wszystkie napisane słowa sprawiają, że czyta się te historie z pełną świadomością tego, co za chwilę się dowiemy. Często są to relacje pełne goryczy i smutku, ale przecież takie było życie wtedy i pewnie takie jest i dziś. To po prostu dobra lekcja historii, a zadziwiające jest to, że Ślązacy bezwiednie kultywują pewne tradycje, nie mając jednak pojęcia, skąd tak naprawdę się one wzięły.
Idealna lektura szczególnie dla młodych, ponieważ dzięki pieczołowicie spisanych historiach mają okazję poznać przeszłość i chociaż spróbować ocalić ją od zapomnienia. Znajdą odpowiedzi na wiele pytań. Bez przeszłości bowiem nie ma przyszłości. To ona kształtuje kolejne pokolenia i pozwala się rozwijać.
Recenzowała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz