[rozmowa o książce] Krzysztof Jaźwiec: Zrozumieć alkoholika, to zadanie z kategorii science fiction, bo często on sam siebie nie rozumie
Krzysztof Jaźwiec przez około 15 lat zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. Gdy skutecznie rozpoczął swoje życie w trzeźwości, postanowił wyjść naprzeciw innym osobom, które mają podobne doświadczenia. Zdobył stosowne wykształcenie i założył własny ośrodek terapeutyczny. Wszystko po to, aby pomagać innym w walce z alkoholizmem. Potem postanowił opowiedzieć swoją historię w książce pt. "Esencja alkoholizmu. Deficyt bliskości", o której m.in. rozmawiamy. Autora pytam również o przyczyny uzależnienia, terapię oraz pracę terapeuty.
Proszę się przedstawić moim czytelnikom i opowiedzieć kilka słów o sobie?
Krzysztof Jaźwiec: Mam na imię Krzysztof i jestem niepijącym alkoholikiem. Pochodzę z Warszawy, a od kilkunastu lat mieszkam w podkrakowskim Zabierzowie. Z pierwszego małżeństwa mam dwie córki, które mają już swoje rodziny, więc mam też dwóch zięciów, 5 wnucząt i oni są w Warszawie, natomiast z drugą żoną mieszkamy obecnie z jej córką, zięciem i dwójką wnuków.
Skończyłem Politechnikę Warszawską i z pierwszego wykształcenia jestem inżynierem mechanikiem, a przez kilkanaście lat byłem szefem firmy produkcyjnej pod Warszawą.
Po przeprowadzce do Krakowa rozpocząłem kształcenie się w kierunku pracy w obszarze uzależnień, co zakończyło się obroną certyfikatu PARPA i od 15 lat pracuję z osobami uzależnionymi i współuzależnionymi, na początku w różnych formach, a obecnie (od 12 lat), wraz z żoną prowadzimy Ośrodek Terapii "Strefa Trzeźwości", w którym jestem terapeutą.
Kim naprawdę jest aktywny alkoholik? Jakby Pan opisał ten stan?
Wg klasyfikacji ICD-10 jest 6 kryteriów, które określają, czy ktoś jest uzależniony. Skupię się tu na dwóch, moim zdaniem kluczowych.
Pierwsze to utrata kontroli. Polega ona na dwóch podstawowych aspektach. Na tym, czy ktoś w ogóle sięgnie po alkohol, czy nie, mimo że wcześniej postanowił, że dzisiaj nie będzie pił (bo np. opiekuje się dzieckiem), a w ciągu dnia jednak zmienia zdanie i pod wpływem jakiegoś pretekstu (nie powodu – pretekstu!) zmienia zdanie i sięga po alkohol. W tym momencie nie ma to znaczenia, czy jest to ¾ l wódki, czy jedno piwo – miał się nie napić, a to zrobił.
A drugi rodzaj utraty kontroli dotyczy ilości spożywanego alkoholu. Jeśli np. ktoś postanowi wypić dwa piwa wieczorem, a kończy się na kilku, jeśli przesadza na jakiejś imprezie i upija się, mimo postanowienia, że będzie pił umiarkowanie itd.
Drugie ważne kryterium to zmiana tolerancji na alkohol. Na początku tolerancja rośnie, tzn. że alkoholik może wypić więcej alkoholu niż wcześniej, a mimo to jest nawet mniej pijany, a czasem w ogóle po nim tego nie widać. To jest jednak pułapka, bo dzięki temu zyskujemy efekt tzw. mocnej głowy, co większość alkoholików, a czasem także ich otoczenie postrzegają jako zaletę, a nie symptom rozpoczynającego się uzależnienia. Są to tzw. wysoko funkcjonujący alkoholicy.
Tolerancja nie rośnie jednak w nieskończoność, organizm coraz słabiej daje sobie radę z metabolizowaniem alkoholu, a to z kolei powoduje, że wystarczy niewielka ilość, żeby ludzie, którzy znają alkoholika, rozpoznali, że pił, nawet jeśli tego alkoholu było niewiele. Spadek tolerancji nie od razu powoduje, że tego alkoholu jest mniej, bo – mimo widocznych objawów upicia – efekt psychiczny ciągle jest dla alkoholika niewystarczający, a utrata kontroli powoduje konieczność dalszego picia.
Kogo najczęściej dopada uzależnienie?
Jest to choroba, a więc może dopaść każdego, niezależnie od wieku, płci, wykształcenia czy pozycji społecznej. Oczywiście są czynniki, które mogą powodować, że ryzyko uzależnienia się jest większe albo mniejsze, ale nie determinują one w sposób jednoznaczny, że ktoś się uzależni albo nie.
W swojej książce pt. "Esencja alkoholizmu. Deficyt bliskości" dość szeroko opisał Pan psychologię kłamstwa. Czym więc jest kłamstwo dla alkoholika i dlaczego on w ogóle kłamie? Czy robi to świadomie? A może jednak jego wyobraźnia płata mu figla?
Na początku te kłamstwa są małe i dotyczą najczęściej ilości albo częstości spożywania alkoholu. Jest to szczególnie łatwe w fazie wzrostu tolerancji, kiedy efekt „mocnej głowy” powoduje, że łatwo można to ukryć. Alkoholik wybiera sobie przekonania, w które wierzy i dają mu one "rozgrzeszenie". Np. takie, że alkoholik musi pić codziennie, albo takie, że musi za każdym razem się upić. W miarę rozwoju uzależnienia, kiedy niektórych objawów nie da już się ukryć, kłamstwa są coraz bardziej rozbudowane i wielokrotnie alkoholik przerzuca odpowiedzialność za swoje picie na innych, na sytuację, czy jakieś wydarzenie, wierząc, że jest to prawdziwy powód sięgania po alkohol.
Czym innym jest natomiast utrata świadomości (tzw. urwany film) albo urojenia, będące następstwem uszkodzenia układu nerwowego. Alkoholik – mając luki w pamięci – może tworzyć swoje, alternatywne wyobrażenie różnych zdarzeń, które jednak najczęściej są wytworem jego wyobraźni, a nie prawdą.
Kiedy z okazyjnego spożywania alkoholu na imprezie człowiek staje się alkoholikiem? Czy pamięta Pan u siebie ten moment, kiedy to już nie było zwyczajne napicie się z kolegami, a przymus?
Picie na imprezach nie jest żadnym kryterium. Może być ewentualnie czynnikiem ułatwiającym rozwój uzależnienia. W miarę rozwoju alkoholizmu pojawia się picie w samotności, szczególnie jeśli ktoś ma świadomość, że może stracić kontrolę. Wtedy lepiej pić samemu, bo jeśli nawet to utrata kontroli nastąpi, to nikt tego nie zobaczy, nikt się nie dowie, a wtedy łatwo będzie podtrzymywać iluzję, że przecież nic złego się nie dzieje i nie ma potrzeby ograniczać/zaprzestać picia.
Nawet zaawansowany alkoholik jest w stanie pójść na imprezę i się nie napić albo napić się umiarkowanie, za to po powrocie do domu, następnego dnia, a czasem po 2-3 dniach głód alkoholowy "zmusi" go do sięgnięcia po alkohol i to najczęściej w ilościach nieumiarkowanych.
W moim przypadku tak właśnie było. Rzadko zdarzało mi się przesadzić na jakimś spotkaniu, a właściwie na większości imprez po prostu nie piłem. Za to wielokrotnie, już wracając do domu, musiałem zahaczyć o stację benzynową i zakupić odpowiednią ilość alkoholu.
Po co człowiekowi uzależnionemu alkohol? Jakie ma działanie, cel? Po co pije?
Tu odpowiedź nie jest taka prosta. Każdy alkoholik ma swoje powody (preteksty), które skłaniają go do używania alkoholu. Jest jednak pewien wspólny cel – poradzić sobie z psychiką, uwolnić się od jakichś trudnych myśli, emocji. Oczywiście alkohol od niczego nie uwalnia, daje tylko na chwilę możliwość "znieczulenia" tych emocji, z którymi na trzeźwo nie potrafimy sobie poradzić. Ten stan jest bardzo pożądany przez alkoholika, chciałby go mieć cały czas.
I dzieje się tak niezależnie od tego, czy ktoś lubi alkohol, czy wręcz przeciwnie. To kryterium smakowe nie ma wielkiego znaczenia. Chodzi o zmianę stanu psychicznego, na taki, który jest łatwiejszy do zniesienia, zaakceptowania.
W książce jawnie mówi Pan, że przyczyn należy upatrywać w przeszłości. W czym właściwie tkwi problem?
Nie do końca tak jest. Nasze doświadczenia z przeszłości mogą być czynnikiem pomagającym w rozwoju uzależnienia, nie są jednak przyczyną. Alkoholik robi z nich "przyczynę" i upatruje w nich powód, dla którego alkoholizm rozwinął się właśnie u niego. Jest to ważne o tyle, że pomaga przerzucić odpowiedzialność za uzależnienie na kogoś, na coś z przeszłości, dając sobie rozgrzeszenie ("To nie moja wina, gdyby nie moja przeszłość, nie uzależniłbym się"). No ale przecież nikt mu tego alkoholu na siłę nie wlewał, to on sam pił, przez co uaktywnił swoją chorobę.
Na co więc zwracać uwagę w wychowaniu dziecka, aby zapobiec tragedii w dorosłym życiu?
Nie jestem ekspertem w kwestiach wychowywania dzieci. Na pewno jednak warto zwrócić uwagę na to, żeby nie gloryfikować alkoholu, nie tworzyć wrażenia, że wszyscy piją i wszędzie się pije, że bez alkoholu nie można się bawić itd.
A w kwestiach poza alkoholowych myślę, że warto zwrócić uwagę, żeby utrzymywać równowagę między komplementami a krytyką. Dziecko, które dostaje zbyt dużo krytyki, a mało komplementów, ma później zaniżone poczucie własnej wartości, nie wierzy w siebie, swoje umiejętności, możliwości. Z kolei zbyt dużo komplementów powoduje, że często to poczucie własnej wartości jest zawyżone, a wkraczając w dorosłość, dziecko ma trudność, bo świat nie będzie go cały czas chwalił. Próbuje więc za wszelką cenę udowadniać swoją wartość i kompletnie nie radzi sobie z krytyką, nawet wtedy, gdy jest konstruktywna.
Jakie szkody wywołuje alkohol w rodzinie?
Niestety duże! Wszystkie osoby żyjące z alkoholikiem odczuwają skutki alkoholizmu. Począwszy od braku zaufania, braku poczucia bezpieczeństwa, niestabilność, bo nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać, a kończąc na skutkach socjalno-bytowych, kiedy uzależnienie powoduje szkody, które wpływają na materialną stabilność rodziny i jej członkowie ponoszą tego konsekwencje. Wszystkie te szkody wywołują z kolei zaburzenia psychiczne u jej członków, przy czym szczególnie dotyka to małoletnich dzieci, bo dorosła osoba (przynajmniej teoretycznie) może rozstać się z alkoholikiem, natomiast dziecko nie ma tej sprawczości, nie może samo o sobie decydować, musi tkwić w takiej sytuacji, nawet wbrew sobie.
W jaki sposób komunikować alkoholikowi, że ma problem i powinien zgłosić się na terapię? A kiedy tego nie robić, bo i tak nie przyniesie pożądanych efektów?
Warto pokazywać szkody spowodowane nadmiernym piciem, konsekwencje picia. Takie fakty, którym alkoholik nie może zaprzeczyć. W miarę możliwości nie łagodzić skutków picia. Mówię, w miarę możliwości, bo nie zawsze jest to oczywiste. Jeśli np. pracodawca miałby wyrzucić alkoholika z pracy, a rodzina zostałaby bez środków do życia, wtedy rodzina często decyduje się na ukrywanie faktycznego powodu nieobecności, czy niedyspozycji. Robią to w samoobronie, jednak w ten sposób nie pomagają w zatrzymaniu uzależnienia.
Czasem trzeba postawić warunki – ale tylko takie, które jesteśmy w stanie spełnić. Straszenie w niczym nie pomoże. Tylko takie warunki, które są egzekwowane, mogę być skuteczne.
Nie warto też koncentrować się na tym, czy ktoś jest, czy nie jest alkoholikiem. Ma problem z alkoholem i tyle, a terapia ma być po to, żeby ten problem rozwiązać, żeby ktoś, kto się na tym zna, na ten problem popatrzył.
Warto też zwrócić się do specjalisty, żeby uświadomić sobie, jak głębokie jest współuzależnienie i żeby ktoś podpowiedział, jakie działania mogą być skuteczne, a jakie nie.
Często spotykam się ze stwierdzeniami: "nie mogę już wytrzymać", "nie daję rady", "nie wiem, co robić". Jednak gdy proponuję przyjrzenie się temu, od razu słyszę coś przeciwnego: "daję sobie radę", "wiem wszystko o alkoholizmie", "nie mam problemu".
Problemu z piciem może nie, ale problem z pijącym członkiem rodziny już tak. Wiedzę o uzależnieniu – może, a wiedzę o współuzależnieniu?
Jakie argumenty mogą pomóc mu w uwolnieniu się od uzależnienia?
Moim zdaniem kluczowe jest budowanie pozytywnej wizji trzeźwego życia. Jeśli mamy coś zabrać (alkohol), to musimy dać coś w zamian. W przeciwnym razie żal po stracie alkoholu będzie narastał, a powrót do picia będzie tylko kwestią czasu.
Oczywiście trzeba zacząć od utrzymywania abstynencji, jednak oprócz tego trzeba zmienić styl życia na taki, w którym ten alkohol nie będzie potrzebny. Trzeba też nauczyć się radzić sobie z emocjami w sposób konstruktywny, nauczyć się je przeżywać, a nie zniekształcać alkoholem.
Czy zawsze musi sięgnąć przysłowiowego „dna”, aby zdecydować się na leczenie?
Jakieś dno tak. Chociaż nie musi to być Rów Mariański. Dno – w rozumieniu przekroczenia jakiejś granicy, która wcześnie była nieprzekraczalna. Dla jednego to będzie np. utrata prawa jazdy, a dla drugiego sam fakt, że wsiadł po wypiciu za kierownicę (nawet jeśli nie było żadnych konsekwencji). Dla jednego to będą przekroczone próby wątrobowe, a dla drugiego marskość wątroby albo zawał serca.
Mam wrażenie, że teraz to dno się podnosi, ludzie nie czekają na te najstraszniejsze konsekwencje, rozpoczynają terapię już na wcześniejszych poziomach uzależnienia. Jak w każdej chorobie – lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego warto reagować, zanim te konsekwencje picia będą poważne, a najlepiej wtedy, gdy jeszcze nie jest to uzależnienie.
Kiedy uzależniony zaczyna odczuwać konsekwencje swoich działań? W którym momencie?
Światowa Organizacja Zdrowia mówi, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu, że każda ilość jest szkodliwa. A zatem na każdym poziomie może zauważać negatywne konsekwencje pica.
Ważne, żeby ich nie bagatelizować, nie zamiatać pod dywan. Warto sobie zadać pytanie: czy chcę ciągle to przeżywać, mieć jakieś większe lub mniejsze dolegliwości, odczuwać większy lub mniejszy wstyd, musieć nadrabiać w pracy, doświadczać braku zaufania ze strony rodziny i znajomych itd.
O czym nie rozmawiać z osobą dotkniętą alkoholizmem? Jakich słów nie używać?
Myślę, że nie należy tworzyć takich tematów tabu, których nie wolno ruszać. Takie zamiatanie pod dywan sprzyja rozwojowi mechanizmu iluzji i zaprzeczania, a sam uzależniony nabiera przekonanie, że jeśli się o czymś nie mówi, to tego nie ma, nie stanowi problemu.
Jakie obciążenia emocjonalne rodzi alkoholizm dla samego alkoholika i jego rodziny?
Przede wszystkim jest to życie w ciągłym lęku, niepewność tego, co się stanie, obawie o zdrowie, czy nawet życie osoby pijącej. Jest to życie w przewlekłym stresie, przy jednoczesnym poczuciu bezsilności. Im dłużej trwa, tym konsekwencje są bardziej odczuwalne. Może to być nerwica, ataki paniki, apatia, a potem depresja. Członkowie rodziny często przeżywają wstyd, niejednokrotnie "muszą" kłamać, robić "dobrą minę do złej gry". Ich emocjonalne potrzeby schodzą na dalszy plan, a czasem w ogóle nie są brane pod uwagę. Osoby współuzależnione często mają niskie poczucie własnej wartości, bo uważają, że przecież "powinny sobie z tym poradzić". Gdy jeszcze alkoholik stwarza narrację, że to one są powodem picia, dochodzi do tego frustracja, poczucie niesprawiedliwości.
Natomiast emocji postrzeganych jako przyjemne, motywujących do działania, jest bardzo niewiele, a nawet nie ma ich wcale. Są tylko te nieprzyjemne, przy jednoczesnym poczuciu, że nie można tego zmienić.
Proszę opisać objawy choroby alkoholowej u samego uzależnionego, ale też u jego najbliższych.
Tych objawów jest cała gama, natomiast jakie one są, to w dużej mierze zależy od tego, w jakiej fazie uzależnienia alkoholik się znajduje.
Na początku jest to szukanie okazji do picia, zwiększanie ilości i częstości używania alkoholu, a na końcu rozpad więzi rodzinnych, utrata pracy, zaawansowane skutki zdrowotne, somatyczne i psychiczne, utrata znajomych i przyjaciół, brak zainteresowań, czy choćby bezalkoholowych sposobów spędzania wolnego czasu, często depresja, czy nawet myśli samobójcze.
Jednak bez względu na to, czy jest to początek, czy koniec, jest to ta sama choroba, tyle tylko, że rozwija się powoli, często całymi latami i zanim dojdzie do tych poważnych symptomów, tworzą się mechanizmy obronne, przesuwające to dno coraz bardziej. To, co kiedyś było granicą nie do przekroczenia, staje się z czasem swoistą nową normą postępowania.
Czy uzależniony ma tzw. moralnego kaca? Jeśli tak, to czym on się przejawia?
Tak, bardzo często. Są to wyrzuty sumienia, poczucie winy i wstyd. Często przejawia się to nadrabianiem, np. robieniem prezentów, odpokutowaniem, uległością, żeby nikt tylko nie zarzucił, że picie ma jakiś negatywny wpływ, żeby nikt nie wyciągnął spod dywanu jakichś zaniedbań czy szkód. Rodziny często idą za tym, żeby broń Boże nie zdenerwować trzeźwego alkoholika, bo znowu zacznie pić. I tak zacznie, zawsze znajdzie sobie jakiś pretekst.
Gdy ten kac moralny jest bardzo uciążliwy, trzeba znów się napić, żeby nie odczuwać go tak boleśnie, i to błędne koło może tak się toczyć bardzo długo.
To, że alkoholik ma wyrzuty sumienia, nie oznacza, że przyzna się do tego. Nie może – bo w następstwie za tym musiałby coś zrobić ze swoim piciem. A on nie chce z tym nic zrobić, a już na pewno nie wyobraża sobie życia bez alkoholu.
Bardzo często to poczucie winy zamienia na poczucie krzywdy, że ktoś, coś spowodowało, że po raz nie wiadomo który przesadził, a nie on sam.
Jak przygotować się do rozmowy i nauczyć się rozumieć alkoholika? O czym należy pamiętać?
Nie ma jakiegoś jednego wzorca. Alkoholicy mają różne przekonania, wynikające ze wzorców rodzinnych, ze środowiska, doświadczeń życiowych.
Zrozumieć alkoholika, to zadanie z kategorii science fiction, bo często on sam siebie nie rozumie.
Można przygotować sobie jakieś przykłady pokazujące, jak alkohol spowodował takie, czy inne szkody, można poprosić kogoś z zewnątrz o pomoc. Czasem alkoholikowi łatwiej przyjąć jakąś informację od znajomego, czy kolegi, bo komunikaty od bliskich często traktuje jak atak albo nieuzasadnioną krytykę, co powoduje, że koncentruje się na tym, żeby "odbić piłeczkę", a komunikat w ogóle do niego nie dociera.
Ważne, żeby w tych rozmowach zachować spokój. Awantura niczego nie załatwi, bo nawet jeśli alkoholik się przestraszy i przez jakiś czas "będzie grzeczny", to tylko dla tzw. świętego spokoju, a nie dlatego, że zmienił swoje przekonania.
Jakie są najczęstsze argumenty osób uzależnionych, które powodują, że sięgają po kieliszek?
Te argumenty są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze jest wiele stereotypów, które dotyczą alkoholików, alkoholizmu i osoby pijące wybierają sobie te, które do nich pasują.
Np. "Nie jestem alkoholikiem, bo nie piję codziennie", "Piję codziennie, ale się nie upijam", "Piję, bo lubię, ale to nie powoduje żadnych szkód", "Mam pracę, rodzinę, nie stoję pod budką z piwem, nie leżę w rowie". Żeby pogłębić wagę tych argumentów, alkoholicy często porównują się, oczywiście z tymi, którzy piją więcej albo mają więcej destrukcyjnych zachowań. Np. z sąsiadem, który stracił prawo jazdy, czy znajomym, który stracił pracę lub z kuzynem, który się rozwiódł.
Te argumenty mają podkreślać, że picie nie robi nic złego, więc nie ma potrzeby niczego robić w tej sprawie, można kontynuować swój alkoholowy styl życia.
Po drugie, alkoholik coraz gorzej radzi sobie z emocjami i, nie widząc innych możliwości radzenia sobie z nimi na trzeźwo, postrzega alkohol jako jedyne rozwiązanie, które mogłoby złagodzić dolegliwości psychiczne, znieczulić, zmienić stan świadomości i nastrój. Alkoholicy wierzą, że alkohol "rozwiązuje problemy", a ponieważ z powodu picia mają tych problemów coraz więcej, to i sięganie po alkohol następuje częściej i coraz bardziej błahe powody stają się pretekstem, uzasadniającym jego używanie.
Jak rozmawiać z osobą uzależnioną o emocjach? Czy w ogóle potrafi ona je jakkolwiek okazywać, czy jednak musi się tego na nowo uczuć?
Niestety rozpoznawanie i okazywanie emocji, to trudny temat. Na pewno alkoholik musi się tego uczyć od nowa. Alkoholikowi ciężko jest rozpoznawać swoje emocje, czuje się dobrze albo źle, ale co to znaczy dobrze, a co to znaczy źle, tego najczęściej nie umie określić. A później czuje się już tylko źle albo bardzo źle. Picie przynosi wtedy ulgę, jednak i tak nie można powiedzieć o tym, że czuje się dobrze. To już jest depresja, poalkoholowa depresja.
Najpierw musi się nauczyć przeżywać emocje, a dopiero później korzystać z ich informacyjnej funkcji, a jeszcze później nauczyć się je okazywać. Nie ukrywać, nie traktować ich jako słabości charakteru, ale jako nieodłączny element życia każdego człowieka. Trudno u alkoholika wykrzesać empatię, gotowość zrozumienia kogoś, kto ma inne zdanie. Bardzo łatwo natomiast uruchamia on złość, a nie rzadko także agresję i przemoc.
Ta nauka radzenia sobie ze złością, z jakiegoś rodzaju napięciem, to długi proces, szczególnie wtedy, kiedy te umiejętności nie były wystarczające jeszcze przed uzależnieniem, bo tak też często się zdarza.
Kiedy alkoholik jest gotowy na terapię? Po czym to poznać?
Paradoksalnie alkoholicy, którzy są we wcześniejszych stadiach uzależnienia, mogą być bardziej gotowi do podjęcia terapii i przeprowadzenia niezbędnych zmian. Mało tego, często jest tak, że oni sami widzą już problem, a ich otoczenie często go bagatelizuje: "nie przesadzaj, każdemu może się zdarzyć...", "przecież masz pracę, rodzinę, jaki Ty jesteś alkoholik", niekiedy nawet najbliżsi nie są gotowi na zmianę stylu życia na taki, w którym tego alkoholu byłoby dużo mniej albo wcale.
Jeśli przegapimy ten moment, to później jest już dużo trudniej się zatrzymać. Zaawansowani alkoholicy o wiele gorzej łączą szkody z piciem, zaprzeczają oczywistym faktom i coraz mniej zdają sobie sprawę z utraty kontroli. Wtedy żadna siła nie przekona ich do terapii, chyba że jakieś warunki, które postrzegają jako na tyle dotkliwe, że zgodzą się na terapię, mimo braku przekonania o konieczności zmiany.
Jaką terapię wybrać? Czy osoba uzależniona powinna to zrobić sama? A może rodzina powinna podjąć decyzję za nią?
Najlepiej, jeśli osoba uzależniona samo poszuka sobie terapii. Oczywiście rodzina może w tym pomóc, może też coś zasugerować, jednak decyzja powinna należeć do osoby uzależnionej. Wypchniecie kogoś na siłę na terapię bardzo utrudnia budowanie motywacji i nawet jeśli jest jakiś efekt, to często jest on krótkotrwały, a dodatkowo osoba pijąca nabiera przekonania, że terapia na nią nie działa, więc lepiej wrócić do starych, alkoholowych schematów.
Znam osoby, które zatrzymały uzależnienie po przymusowym leczeniu, ale są to raczej wyjątki. Nawet jeśli postawimy jakieś warunki, to warto tę decyzję o terapii zostawić jednak alkoholikowi.
Jaką terapię wybrać – najlepiej umówić się na konsultację z terapeutą uzależnień, wtedy on zaproponuje jakiś rodzaj terapii, adekwatny do skali problemu. Jeśli np. ktoś pije codziennie i często przesadza, to oczekiwanie, że spotkanie raz w tygodniu z terapeutą na godzinkę, przyniesie długotrwały efekt jest mało realistyczne.
Jak wygląda terapia dla osób uzależnionych – jej etapy, cele? Co powinni dzięki niej zrozumieć?
Długofalowym celem, a jednocześnie warunkiem prowadzenia terapii jest utrzymywanie abstynencji. Terapia podstawowa ma uświadomić uzależnionemu jego chorobę i to, na jakim jej etapie się znajduje, a także dać narzędzia (zalecenia), które pomogą mu w osiągnięciu tego celu. Na rozszerzonym etapie bardziej szczegółowo przyglądamy się na życie alkoholika i motywujemy do zmian w różnych jego obszarach (porządkowanie, przekładanie wiedzy z terapii na swoje życie), a na etapie pogłębionym zajmujemy się głębszą psychoanalizą (jeśli jest potrzebna).
To tak w dużym skrócie, jednak są to kwestie dość indywidualne i program terapii powinien być dostosowany do potrzeb konkretnej osoby. Priorytetem jest zawsze leczenie uzależnienia, bo jeśli ktoś nie poradzi sobie z alkoholem, to leczenie innych zaburzeń nie będzie skuteczne. Zaburzenia osobowości, zaburzenia nerwicowe, traumy z przeszłości – te wszystkie sprawy trzeba zostawić na etap terapii pogłębionej, bo jeśli wejdziemy w nie na początku zbyt głęboko, to powstaną emocje, które jak mówiłem wcześniej, mogą stać się pretekstem do picia. A jeśli alkoholik wróci do picia, to korzyść z tego, że zaczęliśmy nad tymi trudnymi tematami pracować, staje się iluzoryczna. Nie należy tych spraw pomijać, czy bagatelizować, jednak nie powinny stać się tematem dominującym w terapii.
Oczekiwanie, że terapia podstawowa rozwiąże wszystkie życiowe problemy, jest mało realne, a często osoby współuzależnione takie właśnie oczekiwanie mają.
Od czego zazwyczaj zaczyna się rozmowa z kandydatem do terapii?
Ja zaczynam rozmowę od poznania klienta/pacjenta, pytam o sytuację rodzinną, zawodową, zainteresowaniu. Już przy tych odpowiedziach często dostaję wiele informacji o piciu, a jeśli czegoś mi brakuje, to pytam o styl picia, konsekwencje, wcześniejsze próby leczenia.
Przedstawiam też możliwości, jakie daje terapia, jakie korzyści można odnieść z pracy nad sobą, korzystając z pomocy terapeutycznej. Najczęściej też proponuję jakąś formę terapii.
Nie naciskam, nie tworzę presji. Nie rzadko mi się zdarza, że ktoś rezygnuje, nie podejmuje leczenia, a po kilku miesiącach trafia do mnie ponownie z komunikatem "jednak miał pan rację, teraz jestem gotowy/gotowa".
Kiedy wiadomo, że osiągnęła ona zamierzony cel?
Mówimy jednak o nieuleczalnej chorobie. Nie ważne jak długo alkoholik nie pije, jeśli wróci do picia, to utrata kontroli znów nastąpi, wcześniej czy później, raczej wcześniej.
Ten cel w postaci utrzymywania abstynencji wiele osób osiąga, a wiemy to stąd, że obchodzimy rocznice trzeźwości naszych absolwentów, a wiele osób utrzymuje z nami kontakt, nawet mimo już wieloletniego okresu niepicia.
Natomiast jeśli chodzi o inne cele psychoterapii, różnie z tym bywa, czasem są osiągane, a czasem nie, bo ktoś ma przekonanie, że jeśli przestał pić, to spełnił już te oczekiwania, którzy inni mieli wobec niego, więc traci motywację do kontynuacji terapii i wprowadzania innych zmian.
Nie dobrze jest wtedy, jeśli zaprzestanie picia jest jedyną zmianą, a cała reszta pozostaje po staremu. Wtedy powrót do picia jest bardzo prawdopodobny.
Prowadzi Pan ośrodek terapii uzależnień "Strefa Trzeźwości". Czym on różni się od pozostałych tego rodzaju placówek?
Myślę, że kluczową sprawą jest to, że staramy się stworzyć ciepły, wręcz rodzinny klimat osobom, które przebywają na terapii. Naszym założeniem jest, żeby grupa nie przekraczała 7 osób.
Dużą wagę przykładamy do procesu trzeźwienia, jako zmiany, która nie ogranicza się jedynie do picia – niepicia, a do budowania nowego stylu życia, w którym alkohol nie będzie już potrzebny.
Uczymy, jak korzystać z grup samopomocowych, nie jako zalecenie, ale praktycznie z nich korzystamy w trakcie terapii (jeździmy na spotkania, korzystamy z mityngów on-line).
Zakładamy, że terapia podstawowa jest fundamentem. No ale nie po to budujemy fundament, żeby mieszkać w piwnicy, dlatego można u nas kontynuować terapię w formie grupowej i indywidualnej w trybie dochodzącym. Bardzo do tego zachęcamy naszych klientów, traktując trzeźwienie jako proces, który nie kończy się wraz z opuszczeniem Ośrodka po terapii stacjonarnej.
Mamy już spore grono absolwentów, którzy obchodzą swoje rocznice trzeźwienia właśnie u nas, przez 12 lat działalności przewinęło się niemal 900 osób, a więc całkiem spora grupka.
Jaką misję ma Pana placówka? Czym może się już pochwalić?
Naszym podstawowym celem jest pomaganie alkoholikom w rozpoczęciu nowej drogi, opartej na abstynencji i trzeźwieniu, tworzeniu motywacji do zmian, nie tylko niepiciu, ale do tworzenia stylu życia, który będzie satysfakcjonujący, zarówno dla samego niepijącego alkoholika, jak i dla jego otoczenia.
Dlatego osoby z rodziny alkoholików też znajdą u nas pomoc, poprzez terapię współuzależnienia, czy korzystanie z naszych grup wsparcia, grup, które w naszym Ośrodku są wspólne dla uzależnionych i współuzależnionych.
Czym powinien się wyróżniać dobry terapeuta? Po czym go poznać?
Nie wiem, jaki powinien być – różne są metody terapeutyczne. Na jednego zadziała jakiś, a na innego inny sposób pracy. Ja staram się kierować empatią, starać się zrozumieć problemy i punkt widzenia moich klientów. Mało konfrontuję, nie stosuję jakiejś presji, czy specjalnych rygorów. Uważam, że o wiele lepiej, że klient/pacjent sam dojdzie do jakichś refleksji, niż jeśli ja mu coś zakomunikuję jako "wszystkowiedzący". Moje doświadczenie, zarówno z okresu picia, jak i z kilkunastoletniego okresu utrzymywania abstynencji, bardzo mi pomaga w tym rozumieniu i otwarciu na problemy innych.
Co powie ktoś o dobrym terapeucie? Powie: "ja to zrobiłem" (nie terapeuta). Trochę to mało marketingowe, ale tak uważam. Stawianie terapeuty w roli swoistego guru, wykonywanie jego poleceń, bez przekonania o ich celowości, rzadko przynosi długofalowe rezultaty.
A też, żeby nie popadać w samozachwyt i pogłębiać swoją wiedzę, korzystam z superwizji i uczestniczę w konferencjach naukowo-szkoleniowych.
Jaką rolę w procesie wychodzenia z uzależnienia ma rodzina? W jakim stopniu i od którego momentu może współpracować?
Rodzina może pomóc, może być wsparciem, jednak to nie spowoduje, że alkoholik przestanie pić dopóty, dopóki sam alkoholik nie stworzy własnej motywacji do nowego, trzeźwego życia.
Można natomiast pomóc alkoholikowi, który przestał już pić (szczególnie w pierwszych miesiącach abstynencji), poprzez unikanie imprez alkoholowych, powstrzymanie się od picia alkoholu przy nim, nietrzymanie alkoholu w domu, niespotykanie się z ludźmi pijącymi lub takimi, którzy są pod wpływem. Jednym słowem można pomóc w unikaniu wyzwalaczy.
Można też pomóc poprzez budowanie więzi opartej na nowych schematach, które dla obu stron są atrakcyjne na tyle, że relacje rodzinne i komunikacja w rodzinie zaczną się poprawiać i tworzyć przyjazny klimat.
Tu jednak potrzebna jest równowaga. To nie może być tak, że współuzależniona żona będzie niepijącemu alkoholikowi planować każdą minutę po to, by nie miał czasu myśleć o alkoholu.
Mają być obowiązki – bo trzeźwienie, to branie odpowiedzialności za swoje życie, te rodzinne powinności są też tą odpowiedzialnością, jednak muszą też być przyjemności, coś dla relaksu, rozrywki, odpoczynku – to są naturalne metody rozładowywania swoich emocji.
Ta równowaga to nie ma być całkowite przejęcie kontroli za alkoholika. Wręcz przeciwnie, on też ma mieć inicjatywę, "ofertę" dla rodziny, propozycje wspólnych zajęć, form spędzania czasu itd.
Czy oglądał Pan serial "Informacja zwrotna"? Jak blisko prawdy jest ekranizacja?
Tak oglądałem. Myślę, że jest blisko prawdy, choć pokazuje już zaawansowane stadium uzależnienia, w którym luki w pamięci uzupełniane są konfabulacjami, wytworami wyobraźni bohatera, które – z jednej strony – jego samego mają postawić w dobrym świetle, a "urwane filmy" stają się mechanizmem obronnym choroby alkoholowej. Bohater wierzy w te swoje wizje, dlatego potrafi być zaangażowany i przekonujący w dochodzeniu do prawdy, która wcale prawdą nie jest.
Dziękuję za poświęcony mi czas. Życzę powodzenia w dalszej walce o trzeźwość społeczeństwa.
Rozmawiała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz