[recenzja książki] Natasza Socha: Apteka marzeń
Śmierć – temat, o którym boimy się rozmawiać. Nie wiemy, co kryje się po tej „drugiej stronie”. Niewiedza prowadzi do lęku przed nieznanym. Pędzimy więc przez życie beztrosko, myśląc, że życie jest wieczne. Odpychamy od siebie ostateczność, oddając się codzienności, przyjemnością i zwyczajnym troskom. Tak żyli bohaterowie książki Nataszy Sochy pt. „Apteka marzeń”. Odsunęli od siebie pokorę i, niewiele myśląc, niedowierzają, gdy dopada ich tragedia – nowotwór. Najbardziej boli fakt, że rak postanowił zagościć w ciałach dzieci, tych niewinnych istot, które jeszcze nie zdarzyły zaznać prawdziwego życia.
Ola i Karolina – kilkuletnie dziecko i nastolatka, których dzieli cała dekada wspomnień, przygód, radości. Los postanowił ich połączyć w dość zaskakujących okolicznościach. Szpital – nikt nie chciałby z własnej woli się tam znaleźć, przyjmować lekarstw, kroplówek, po których wypadają włosy. One musiały i nikt nie pytał, czy chcą, czy nie są za młode. Zaakceptowały swój los i szybko dorosły. Pozbawione dziecięcego egoizmu walczyły o siebie oraz innych. Wbrew wszystkiemu. W „Aptece marzeń” nie zabrakło też zabawnych dialogów, które nieco rozluźniają sytuację. Płynie z nich pewnego rodzaju optymizm, dodają energii, pomagają zachowywać dystans wobec nadchodzącej nieuchronnie tragedii.
W tej sytuacji, mimo różnicy wieku, szybko potrafiły się zrozumieć. Postanowiły pomyśleć nie tylko o sobie, ale też o innych dzieciach będących w podobnej sytuacji. Stworzyły aptekę marzeń, która dostarcza wszystko to, co jest potrzebne bez recepty. Wystarczy tylko zapisać na karteczce i wysłać w niebo balonik.
Miłość, rodzinne ciepło, ale też zwątpienie, czy bezsilność wylewa się tutaj z każdego napisanego słowa. Autorka zaprasza nas do refleksji nad ludzkim życiem, nakazując odłożyć na chwilę codzienne zwykłe troski. Ta książka wprost wzrusza do łez, wbija w fotel mądrością płynącą z głów tych małych ludzi. Ale czy rzeczywiście są już dziećmi? A może jednak w jednej chwili dziewczynki stały się bardziej dorosłe od ich rodziców? Jedno jest pewne. Diagnoza zmieniła ich życie i patrzenie na świat raz na zawsze. Od tej pory nic już nie będzie takie same.
Jak mówi sama autorka, Ola to postać prawdziwa, a Karolina stała się symbolem wielu walczących z chorobą nastolatek. Dla jednej zmaganie z nowotworem zakończyło się zwycięstwem, druga – spełniając marzenia innych – sama przegrała. Ta historia pokazuje, że w życiu nie ma tylko happy end. Zwyczajne życie czasem płata figla w najmniej oczekiwanym momencie. Żadne prośby, groźby czy błagania nie wrócą zdrowia. Choroba nie wybiera płci, wieku, koloru oczu czy dzieci o szczególnych upodobaniach kulinarnych. Zwyczajnie się pojawia. Nie pyta. Życie nie stara się być sprawiedliwe dla nikogo. Każdego traktuje tak samo, po równo. Nawet jeśli wydaje się, że jest inaczej.
Od śmierci nie ucieknie nikt. Niektórzy mają po prostu więcej czasu. Jednak osoba z nowotworem może mieć go zaskakująco mało. Walka o każdą sekundę, minutę czy godzinę nie ustaje. Jako matki zapominamy wtedy o sobie, własnych pragnieniach i marzeniach. Rytm dnia ustawia chemia. Jednak czy w tym przypadku należy zapominać też o żyjących, o tych, co zostali w domu? Nad tym zastanawia się Natasza Socha. Troskę należy roztoczyć między wszystkich. Dzieci to wiedzą, a dorośli? No cóż… mają z tym problem. Szybko zapominają o doczesności, zapętlają się w swoim smutku. Nie dbają o siebie, co prowadzi tylko do ich wyniszczenia. Choroba bowiem dotyka nie tylko osoby chorej. Kiedy choruje dziecko czy dorosły członek rodziny, choruje cała rodzina. Pozostaje tylko wspierać i dodawać otuchy, jak robią to pielęgniarki na oddziale.
Książka pokazuje, jak skutecznie walczyć o cel, o każdy dzień. Trzeba być silnym, aby być chorym. Socha tłumaczy w sposób przystępny, co dzieje się z organizmem człowieka podczas choroby. Pomaga zrozumieć proces leczenia i tutaj ogromne gratulacje za szczegółowy research. Z pewnością nie było jej łatwo, bo temat jest niezwykle wyniszczający psychikę. To jedna z tych historii z misją nawołującą do niebagatelizowania tematu choroby, która może spotkać każdego. Kto wie, może po jej przeczytaniu, ktoś dołączy do dawców szpiku i uratuje komuś życie. Słowa przecież mają niezwykłą moc.
Recenzowała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz