[recenzja filmu] Akademia pana Kleksa w reż. Macieja Kawulskiego
O "Akademii pana Kleksa" w reżyserii Macieja Kawulskiego w nowej odsłonie mówiło się na długo przed premierą. Twórcy filmu niezwykle skutecznie rozpalali ciekawość widzów zarówno tych, którzy ekranizację książki Jana Brzechwy dobrze znają, jak i tych, którzy – z racji wieku – dopiero mają ją poznać.
Jako osoba wychowana na kulcie Ambrożego Kleksa kreowanego przez niezawodnego Piotra Fronczewskiego postanowiłam sprawdzić, czy unowocześniona adaptacja zdobędzie moje uznanie czy jednak z sentymentem będę wracać do dziecięcych wrażeń po obejrzeniu filmu sprzed czterech już dekad.
Eksperyment uznaję za bardzo udany! Do tego stopnia, że film obejrzałam aż dwa razy. Mimo wielu różnic, ta zupełnie nowa opowieść mnie zachwyciła nie tylko genialną grą aktorską w wykonaniu młodych oraz zawodowych aktorów, ale również efektami specjalnymi, wizualizacjami czy charakteryzacją. A działo się sporo. Momentami było poważnie, ale nie pompatycznie, bajkowo, lecz bez przerysowania oraz nostalgicznie i misyjnie.
Ta zamiana bohaterów z Adasia na Adę (kreowaną przez Antoninę Litwiniak) wyszła znakomicie i – choć niektórzy mogą zarzucać filmowi nadmierny feminizm, bo o kobietach mówi się teraz dużo więcej niż kiedykolwiek albo zbyt „dorosłe” dziecięce gwiazdorstwo, to uważam, że takie czasy, więc należy się do nich dostosować. Świat stał się również globalną wioską pełną różnorodnych postaci, charakterów oraz umiejętności.
Twórcy dają widzom bardzo ważną lekcję tolerancji, wyobraźni, empatii oraz harmonii nie tylko z samym sobą, ale też z otaczającym nas światem. Dzieje się to w momencie chyba idealnym, ponieważ nie od dziś wiadomo, że w młodych ludziach nie ma już nic z dzieci, co idealnie pokazują swoją momentami nazbyt dojrzałą grą. Nie potrafią marzyć, fantazjować, a modna kreatywność istnieje tylko w słowniku języka polskiego dzięki skostniałemu programowi nauczania. Najmłodsi nie wierzą już w bajki, nie zachęca się ich do spełniania ambicji, do pokonywania swojego strachu czy bycia ambitnym. Mają działać według ustalonego planu, schematu narzuconego przez dorosłych, więc ta kluczowa zamiana "ale" na "więc" ma tutaj zatem ogromne znaczenie – motywuje, daje nadzieję i podnosi na duchu. Pozwala spojrzeć na siebie i swoje cele z optymizmem.
"Aleeliminacja" każe odłożyć na bok planowanie, schematy myślowe i życie według z góry ustalonych norm. Tak działa świat dorosłych. Ada pozwala widzom na moment zapomnieć, że jest jakiś system, w których trzeba coś zrobić, co więcej, sama najpierw musi się tego nauczyć. Ważne natomiast stają się spontaniczność, dziecięca radość oraz niczym nieograniczona wyobraźnia. Ze świata, którym wręcz patologicznie zawładnęły media społecznościowe, zaprasza nas do świata marzeń, dziecięcych fantazji, bajek oraz wilkusów. Zło bowiem jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Gdyby go nie było, człowiek nie potrafiłby zdefiniować dobra.
Silny kobiecy pierwiastek pokazuje różne oblicza naszej natury. Film uderza w utarte schematy pojmowania płci pięknej tylko jako tej dobrej, niewinnej i czułej. Mamy więc tutaj genialną Danutę Stenkę jako okrutną oraz przepełnioną rządzą zemsty Waderę, która wygląda trochę jak kobieca wersja terminatora, ale bynajmniej nie poczytuję tego za wadę. Jest mroczna, okrutna i można było się wystraszyć nie na żarty podczas seansu. Personifikuje zło w czystej postaci zestawione z osobą księcia Wincenta błądzącego na granicy dobra, sam jeszcze nie wiedzącego, czego naprawdę chce. Musi więc zdecydować, po której stronie mocy zasiąść.
Film niezwykle dobitnie daje do zrozumienia, że nikt nie rodzi się zły. Często do popełniania wielu czynów zmuszają nas okoliczności psychospołeczne, jak chociażby chęć bycia zauważonym i docenionym, co doprowadziło Serdelka do zdrady przyjaciół. Tylko czy naprawdę o taki laur zasługi powinniśmy walczyć? A gdzie lojalność i wiara w dobro?
Ogniwem łączącym te wątki jest oczywiście Ambroży Kleks, wykreowany przez Tomasza Kota, który po raz kolejny udowodnił, że jest człowiekiem z gumy. Jako dość ekscentryczny, momentami nieco przerysowany w swym zachowaniu bohater, żeby nie powiedzieć odklejony od rzeczywistości, pozwala zanurzyć się w świat bajki, zaszaleć z wyobraźnią oraz trwać w dziecięcej beztroskiej naiwności. Naucza, że w życiu nie należy wszystkiego brać na serio, a czasem proste rozwiązania są najlepsze i prowadzą do zwycięstwa, jak chociażby tego dobra nad złem, czyli wilkusami.
Recenzowała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz