[recenzja książki] Natasza Socha: Czarne owce
Ile razy zdarzyło wam się powiedzieć NIE, bo coś nie było zgodne z waszym światopoglądem? Jak często sprzeciwiacie się komuś czy czemuś, a potem z pokorą znosicie swoją odmienną naturę, sposób patrzenia na świat? Tak właśnie mają w zwyczaju trzy bohaterki z najnowszej powieści Nataszy Sochy pt. "Czarne owce". Kto wie, może któraś z nich mówi właśnie o was.
Autorka przenosi nas w swoich opowieściach w różne przestrzeni czasowe, które – jak się okazuje – są ze sobą mocno powiązane jednym elementem – podartym welonem.
Możemy więc podejrzeć życie arystokratki Emilii w XIX-wiecznej Warszawie – idealistki pragnącej za wszelką cenę zaznać szczęścia w małżeństwie. Gdy jednak prawda okazuje się zgoła odmienna od jej wyobrażeń, młoda kobieta będzie zmuszona podjąć bardzo ryzykowną dla siebie decyzję o rozwodzie i przeciwstawić się sztywnym regułom sfery. Czy zdoła stanąć we własnej obronie? Jak zareagują najbliżsi?
Z kolei w latach 70. XX w. Iwona jako ta, która rzuciła narzeczonego na ołtarzu, zapragnie zawalczyć o własną prawdę i miłość… do drugiej kobiety. Ale czy ówczesne czasy są gotowe na taki przełom światopoglądowy i moralny? Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za bycie szczęśliwą w PRL-owskim klimacie Warszawy.
Ostatnia bohaterka to kobieta jak najbardziej współczesna ze współczesnymi problemami, o których mówi się dużo, ale gdy dochodzi do ich ujawniania, to już rodzi pewnego rodzaju niezrozumienie, często wręcz oburzenie. Sandra jako zakochana mężatka nie jest jednak – w rozumieniu rodziny w pełni szczęśliwa – ponieważ od początku deklaruje, że absolutnie nie czuje się matka-polką. Nawet tragedia, z którą przyjdzie jej się zmierzyć, tego nie zmieni. Czy najbliżsi zaakceptują wybór kobiety?
Natasza Socha znów serwuje czytelnikom historie z cyklu te „prawdziwe”, dołączając do tego wyznania kobiet, listy do ukochanej czy pamiętnika z mądrymi treściami od innych kobiet-autorek od zawsze podążających za swoim, od zawsze pod prąd. Wszystkim, co robią, najważniejsza jest prawda. Zaprasza czytelników do świata, który część z nas dobrze zna albo chociaż się z nim utożsamia. Realizm sytuacji powoduje, że z łatwością potrafimy się wczuć w sytuacje, emocje w taki sposób, że jednym współczujemy, a na innych jesteśmy zwyczajnie wściekli. Momentami odczujemy ból, niedowierzanie oraz zdumienie, że można aż tak nie rozumieć drugiego człowieka i jego potrzeb, żeby wręcz nakazać mu powrót na właściwą, zdaniem społeczeństwa drogę.
Bohaterki Sochy są jak my. Spotykamy je wszędzie: w rodzinie, w sklepie, przechodzą obok nas na ulicy. Często nie wiemy, kim są, ale istnieją i pragną zmian nie tylko w swoim życiu, ale w ogóle w społeczeństwie. Stanowią przykład, że rozwód, miłość do osoby tej samej płci albo świadome niemacieżyństwo to nie koniec świata, ale odwaga do bycia innym, do bycia sobą ponad wszelką cenę. Wtedy jednak czeka nas ostracyzm, a nawet wykluczenie z rodziny.
Czy warto? Na to pytanie autorka nie potrafiła udzielić jasnej odpowiedzi. Z pewnością trzeba próbować walczyć o siebie. Smutkiem napawa jednak postawa najbliższych, którzy – jak pokazały te historie – potrafią jasno stawiać sprawę. Nie ugną się przed stereotypami oraz społecznymi konwenansami. Będą ranić, szantażować bez wyrzutów sumienia. Kompromisy i akceptacja odmienności wśród najbliższych zdarzają się niezwykle rzadko, ale na szczęście się zdarzają.
Powieść nie tylko mówi o rzeczach trudnych, ale też przełamuje tabu społeczne, otwiera drogę do dyskusji, na którą mają odwagę tylko nieliczni. Prawda przecież jest najważniejsza, a w niej my – nikt inny nie przeżyje za nas życia. Mamy wybór, tylko trzeba go dokonać. Role kobiety zmieniają się bowiem od dawna. Niekoniecznie każda z nas musi wychodzić za mąż i rodzić dzieci. Czasem do szczęścia potrzebna jest… żona. Miłość ma przecież różne oblicza i nie musimy, dla „dobra” społeczeństwa znosić poniżania ze strony mężczyzn, tracić pracy, a tym bardziej rodziny, która zamiast wspierać, doprowadza do rozłamu.
Poświęcenie oraz powinności wobec społeczeństwa mają swoje granice, ale przyświeca im nieustanna i bezkompromisowa walka o wolność, tolerancję oraz o akceptację własnych potrzeb. Pogratulować trzeba wytrwałości tym kobietom i każdej innej, która działa poza schematem. Zmianę jednak trzeba przede wszystkim zacząć od siebie, aby inni poczuli się z nią dobrze. Wiedza przekazywana przez nasze babcie czy matki nie oznacza całkowitego podporządkowania staremu systemowi. Nie narzucajmy więc innym własnych schematów myślowych, bo coś wydaje nam się jedynym i słusznym rozwiązaniem. Dajmy szansę na spełnienie własnych oczekiwań i wybranie innej, niekoniecznie prostej drogi życiowej. Wtedy osiągniemy szczęście oraz spełnienie, które pozwoli nam bez wyrzutów wobec siebie spojrzeć w lustro, aby potwierdzić, że jesteśmy sobą.
Recenzowała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz