Jak Sandra Cicha ostrzega przed Internetowymi zagrożeniami w książce "Deprawacja"?
W najnowszej książce "Deprawacja", Sandra Cicha, uznawana autorka i specjalistka w dziedzinie psychologii, odkrywa mroczne strony współczesnego internetu i jego wpływ na młodzież. W rozmowie z nią, Cicha szczegółowo omawia, jak internetowe treści, takie jak przemoc i materiały seksualne, mogą wpływać na rozwój emocjonalny i psychiczny nastolatków. Autorka podkreśla znaczenie edukacji i zaangażowania rodziców oraz nauczycieli w zapewnieniu bezpiecznego korzystania z Internetu.
Główne tematy poruszone w książce to:
- Wpływ treści niewłaściwych – jak dostęp do szkodliwych treści może prowadzić do problemów emocjonalnych.
- Cyberprzemoc – wzrost przypadków agresji online i jego skutki.
- Zagrożenia bezpieczeństwa – ryzyka związane z oszustwami i phishingiem.
- Uzależnienia – problemy wynikające z nadmiernego korzystania z mediów społecznościowych.
Sandra Cicha wzywa do proaktywnego podejścia w edukacji młodzieży o zagrożeniach w sieci i podkreśla potrzebę monitorowania ich aktywności online. Aby dowiedzieć się więcej o jej książce i jej perspektywie na te kluczowe kwestie, przeczytaj naszą rozmowę.
__________
Sandra Cicha to pseudonim artystyczny debiutującej polskiej pisarki, która dała się poznać czytelnikom jako posiadaczka lekkiego pióra. Umiejętnie kreuje wyrazistych i autentycznych bohaterów oraz konstruuje wielowątkowe intrygi pełne zwrotów akcji. Inspiracją są dla niej kryminały, które uwielbia czytać. Zadebiutowała powieścią "Zakręt", a teraz mamy okazję przeczytać kolejną historię pt. "Deprawacja", którą zachwyciła się uznana aktorka Aleksandra Popławska. To opowieść o małomiasteczkowej społeczności, dwóch zaginionych nastolatkach oraz tajemniczym Patronie – cyberprzestępcy. Autorka zaprasza w niej do refleksji nad relacjami rodziców z dziećmi oraz przestrzega przed zagrożeniami płynącymi z Internetu. Portalowi Kulturalne Rozmowy opowiada o współczesnej samotności, pracy kuratora sądowego oraz odpowiedzialnym rodzicielstwie często ratującym życie młodych dorosłych.
Powiedz moim czytelnikom kilka słów o sobie. Kim jest Sandra Cicha i dlaczego ukrywa się pod pseudonimem?
Sandra Cicha: Sandra Cicha to autorka książek, takie moje alter ego. Na co dzień pracuję zawodowo, jestem żoną, mamą, „matką polką”. Staram się wszystko robić na sto procent, ale to nie zawsze jest proste. Piszę pod pseudonimem, bo tak mi łatwiej. Dzięki temu oddzielam przygodę literacką od codzienności. Poza tym zależy mi na rozpoznawalności moich książek a nie mnie prywatnie.
Masz na swoim koncie trzy powieści. Czy trudno w Polsce zadebiutować na rynku wydawniczym? Pamiętasz swoją pierwszą myśl, gdy zdecydowałaś się wydać książkę pt. "Zakręt"?
Na pewno trudno. Czasem nie wiadomo, co decyduje o tym, że książka staje się bestsellerem. Rządzi tym przypadek, a czasem pomaga chwytliwy temat lub kontrowersje dotyczące tematu albo autora.
"Zakręt" powstał spontanicznie, w pandemicznych warunkach. Nigdy wcześniej nie myślałam, że uda mi się coś napisać i wydać. Nie planowałam tego. Kiedy wysłałam powieść do wydawnictw, byłam podekscytowana. Nie miałam żadnego planu. Nie wiedziałam, jak wygląda proces wydawniczy. To wszystko było dla mnie nowe i sprawiało mi dużo radości.
Z czym Ci się kojarzy zawód pisarza?
Przede wszystkim z piórem, kartką papieru i ciepłą herbatą. Kiedyś wyobrażałam sobie pisanie jako coś przyjemnego, nie sprawiającego trudności. Teraz wiem, że jest to ciężka praca. Trzeba być systematycznym i zdeterminowanym, by skończyć to, co się zaczyna.
A siebie samą jakbyś nazwała: pisarką czy autorką książek?
Cały czas mam z tym problem. Pisarz zawsze kojarzył mi się z wielkimi twórcami. Kiedy wydawałam pierwszą powieść, uważałam, że jeszcze nie zasługuję na miano pisarza. Teraz jestem gdzieś po środku.
Dla kogo są Twoje książki?
Dwie pierwsze to mix gatunkowy: obyczaj z kryminałem i romansem. Wydawało mi się, że głównie skierowany jest do osób w średnim wieku a okazało się, że znalazła sympatyków i u starszych i młodszych.
"Deprawacja" to kryminał poruszający nastoletnie problemy, uwrażliwiający na dzisiejsze czasy. Myślę, że jest skierowany do dorosłych czytelników, ale wiem, iż sięgają po niego również nastolatkowie.
Spotykamy się, aby porozmawiać o Twojej najnowszej książce pt. "Deprawacja", o której właśnie wspomniałaś. Jakbyś zdefiniowała same słowo "deprawacja"?
Zdemoralizowanie. Zmiana w człowieku, który chociaż wcześniej był dobry i, na skutek jakiś wydarzeń, staje się zły. Uważam, że tytuł najlepiej oddaje charakter mojej powieści.
Czy uważasz, że mieszkańcy Czerska są zdeprawowani? Co daje Ci prawo tak o nich myśleć? Dlaczego pozwalasz, abyśmy my, czytelnicy, też tak o nich myśleli?
Wcale tak nie uważam. Mam jak najbardziej pozytywne zdanie o mieszkańcach Czerska. Kończyłam tamtejsze liceum i jestem z tym miejscem silnie emocjonalnie związana. Mam ogromny sentyment do Czerska i właśnie z uwagi na to zdecydowałam się na osadzenie tam większości wydarzeń.
Skąd wzięła się ta historia? Z Twojej wyobraźni, czy jednak z życia?
I z jednego, i z drugiego. Historie opowiadane w powieści są fikcyjne, ale część z nich została natchniona rzeczywistymi wydarzeniami, np. ucieczka nastolatek. Przecież takich historii jest wiele. Szczególnie widoczne są w mediach społecznościowych. Ilość postów o poszukiwaniach zaginionych nastolatków czasem aż przytłacza, a powody ich zniknięcia są różne. Część poszukiwań kończy się happy endem, natomiast część niestety ma tragiczny finał.
Z jakimi trudnościami spotkałaś się podczas pisania tej książki?
Przede wszystkim z brakiem czasu wolnego na pisanie i czasem brakiem weny, na którą cierpliwie czekałam.
Kim jest Patron dla bohaterów książki, a kim powinien być dla czytelników?
Patron to człowiek zagadka, osoba o wielu twarzach. Jest i kimś interesującym, wzbudzającym zainteresowanie, ale też kimś budzącym odrazę. Na pomysł stworzenia tej postaci wpadłam po przeczytaniu pewnego artykułu o zaginionej nastolatce.
Dla czytelników Patron powinien być przestrogą na przyszłość. Dla tych posiadających nastoletnie dzieci – wskazówką, na kogo mogą trafić ich dzieci w kontaktach w Internecie. Młodszym czytelnikom staram się uświadomić, jakie zagrożenia mogą na nich czyhać. Chociaż wydaje mi się, że oni zdają sobie z tego sprawę lepiej niż ja.
Dość ciekawie opisałaś pracę kuratora sądowego. Czy ta postać ma jakiś pierwowzór w realu?
Nie było pierwowzoru, ale mam wielu krewnych i znajomych pracujących w różnych służbach czy instytucjach pomocowych. Uważałam, że to zawód raczej jest mało popularny w beletrystyce. Jest wiele przekłamań na temat tego, jak ta praca wygląda. Dlatego zależało mi na tym, by pokazać pracę kuratora z zupełnie innej strony.
W książce główną rolę, mimo wszystko, oddałaś Internetowi. Co Cię skłoniło do napisania książki na temat zagrożeń w sieci?
Obecnie to temat numer jeden. Teraz wszystko kręci się wokół Internetu. To tam zawieramy znajomości, szukamy miłości, przyjaźni, akceptacji. Wstawiamy na media społecznościowe informacje dotyczące naszego życia, czasem wręcz się obnażamy. Możemy prowadzić tam kompletnie inne życie od tego rzeczywistego, możemy udawać, kogo chcemy i trudno te informacje zweryfikować.
Jakie są największe zagrożenia, z którymi spotykają się nastolatki w Internecie i z czego one wynikają?
Tych zagrożeń jest wiele. Młodzi ludzie bardziej niż kiedykolwiek są narażeni na przemoc psychiczną, seksualną. Często wysyłają sobie nagie zdjęcia, a potem stają się ofiarami szantaży ze strony byłych sympatii (dotyczy to zresztą nie tylko młodzieży, dorośli, niestety, też podejmują takie ryzykowne decyzje). Poza tym szerzy się tam pedofilia. Dorosłe osoby wyłapują dzieci i zachęcają do przesyłania zdjęć, nagrań. Młodzież ma niekontrolowany dostęp do stron pornograficznych. Mogłabym jeszcze długo wymieniać...
Jakie działania mogą podjąć rodzice, aby chronić swoje dzieci przed zagrożeniami online?
Oczywiście mogą zakładać różnego rodzaju blokady, kontrole rodzicielskie, ale nie oszukujmy się. To są jedynie półśrodki. Najważniejsze to: rozmowa, rozmowa i rozmowa. Ciągłe uświadamianie dziecku zagrożeń płynących z zawieranych znajomości i uczenie ich stawiania granic. Ważnym jest, by budować zaufanie w taki sposób, ale też by nasza pociecha mogła się do nas zwrócić z problemem oraz nie bała się tego, że nakrzyczymy czy damy mu karę, bo zrobiło coś nie tak. Wtedy tym bardziej nic nam nie powie.
Dlaczego według Ciebie poszukiwanie wrażeń w postaci przypadkowo poznanych mężczyzn w Internecie jest coraz bardziej powszechnym zjawiskiem?
Kiedyś chodziło się do dyskoteki, klubu, były prywatki. Tam zawierało się nowe znajomości. Był to znajomy znajomego, albo krewny sąsiada. Takie osoby miały jakąś historię, już od początku coś o nich wiedzieliśmy. Teraz Internet to taki fast food. Jesteśmy często samotni, nie mamy kiedy czy dokąd wyjść, więc sięgamy po telefon i skrolujemy tablicę Facebooka w poszukiwaniu drugiej połówki. Szybko, prosto i bez wychodzenia. Nawet nie trzeba się malować. Wystarczy podrasować zdjęcie filtrami i pierwszą randkę mamy za sobą. Potem rzeczywistość często weryfikuje te znajomości, ale nie zawsze wszystkie karty odkryjemy od razu.
Jakie kroki powinny podjąć rodzice i szkoły, aby edukować młodzież na temat zagrożeń online?
Rozmawiać. Zachęcać do weryfikowania tożsamości rozmówcy. Wyczulać, by w Internecie nie przekraczać pewnych granic, w szczególności tych intymnych. Niestety to, co zostanie tam wrzucone nigdy nie zginie. Nawet jak trafią jakieś kompromitujące zdjęcia tylko na grupę klasową, a potem autor fotki ją usunie, to gwarancji na to, że ktoś sobie tego nie zapisał, nie ma.
Czy są jakieś konkretne grupy młodzieży bardziej narażone na zagrożenia w Internecie?
Nie. W tej chwili każde dziecko z telefonem lub komputerem z dostępem do Internetu jest narażone na nieodpowiednie treści. Na pewno dzieci i nastolatki, którym rodzice nie poświęcają uwagi mogą chętniej nawiązywać znajomości z obcymi, którzy z wielką radością ich wysłuchają, poświęcą im czas.
Jakie Twoim zdaniem kroki powinny podjąć władze, aby lepiej chronić młodzież przed zagrożeniami online?
Już podejmują. Śledzą podejrzane strony. Szkolą policjantów i inne służby pomocowe. Jednak, choćby nie wiem jak się starali, cały proces powinien zaczynać się w domu. Jeśli tam będą deficyty, dzieciaki będą starały się je sobie rekompensować.
Jakie są najczęstsze mity dotyczące zagrożeń w Internecie?
Nie ma mitów. Cały internet jest zagrożeniem.
Po co według Ciebie powstała ta książka?
Ma być przyjemnym z pożytecznym. Ma dawać chwilę relaksu, ale też zmuszać do refleksji.
Dziękuję za poświęcony mi czas. Mam nadzieję na więcej takich książek "z misją".
Rozmawiała
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz