[recenzja książki] Tomasz Cechowski: Kod Pixeli

Czytając "Kod Pixeli", trudno nie zadać sobie pytania: co stanie się z ludzkością, gdy technologia zacznie żyć własnym życiem, a my — zamiast ją kontrolować — staniemy się jej niewolnikami?

Tomasz Cechowski, debiutując powieścią technologiczną, która łączy thriller, science fiction i dramat psychologiczny, nie tylko stawia to pytanie, ale prowadzi czytelnika ku odpowiedziom przerażająco realnym, bolesnym i… niepokojąco możliwym.

Główny bohater, Alex Smith, jest postacią złożoną, wielowymiarową, pękniętą w sposób, który czyni go boleśnie autentycznym. Strata dziecka, a później żony, staje się dla niego nie tylko egzystencjalnym upadkiem, ale również punktem zwrotnym — początkiem obsesji na punkcie stworzenia programu, który może zmienić świat. Alex ucieka w pracę, jak wielu ludzi próbujących zaleczyć duszę bólem produktywności. Ale jego praca nie jest zwyczajna — on tworzy coś, co potencjalnie może złamać dotychczasowy porządek rzeczy.

Cechowski nie zatrzymuje się jednak na opisie bólu i żałoby. On ten ból przekuwa w motywację do działania, w chęć przejęcia kontroli nad rzeczywistością przez algorytmiczny porządek, który nie odczuwa, nie cierpi, nie traci. W tym sensie "Kod Pixeli" staje się nie tylko opowieścią o technologii, ale też głęboką, psychologiczną analizą tego, jak człowiek usiłuje leczyć duszę czymś, co jej nie posiada — sztuczną inteligencją.

Pierwsza część książki zatytułowana "Idea" - ta bardziej realna historia, prowadzi czytelnika przez proces twórczy — od inspiracji po konkretne działania. Tu autor popisuje się techniczną wiedzą, sprawnie wplatając terminy i zagadnienia z zakresu holografii kwantowej, algorytmiki, bioinformatyki i sztucznej inteligencji. To nie jest suche science fiction — to fikcja oparta na bardzo realnych podstawach technologicznych.

Alex pracuje nad kodem zdolnym generować obrazy — nieistniejące, unikalne, wolne od praw autorskich. Idea wydaje się piękna, wręcz idealistyczna. Książka zachwyca na tym etapie tym, jak subtelnie przedstawia entuzjazm naukowca, który widzi przed sobą nieograniczony potencjał. Czytelnik zaczyna mu kibicować, nawet jeśli gdzieś podskórnie czuje, że coś niebezpiecznego czai się tuż za rogiem.

I właśnie to czyni tę powieść tak porywającą — czytelnik wchodzi w umysł bohatera, przyjmuje jego punkt widzenia, tylko po to, by później przeżyć szok, gdy jego idealizm zostaje brutalnie skonfrontowany z rzeczywistością.

Druga część książki — "Upadek" — to prawdziwa wojna między dwoma światami – tym realistycznym a tym ponadwymiarowym. Tempo rośnie, a wydarzenia stają się coraz bardziej dramatyczne. Z fascynującej opowieści o idei, książka przekształca się w mroczny thriller o katastrofie, która może ogarnąć cały świat. Czytelnika dosłownie przytłacza atmosfera zagrożenia, niepewności, globalnego niepokoju. To moment, w którym Cechowski staje się nie tylko autorem — staje się prorokiem. I choć miejmy nadzieję, że jego wizje się nie spełnią, to trudno oprzeć się wrażeniu, że są one bardziej prawdopodobne niż chcielibyśmy przyznać.

Do gry wchodzą potężne siły: politycy, wojskowi, korporacje, globalni gracze. Zaczyna się walka nie o dobro ludzkości, ale o wpływy, władzę, dominację. Program Alexa, stworzony z osobistej potrzeby sensu, staje się narzędziem walki na zupełnie innym poziomie. Czy można jeszcze mówić o etyce technologii, skoro sama technologia przestaje być narzędziem, a zaczyna być podmiotem?

Mocną stroną "Kodu Pixeli" jest też sposób, w jaki autor rozgrywa dylematy moralne. Praca kontra rodzina. Postęp kontra bezpieczeństwo. Rozum kontra serce. Alex w swoim idealizmie gubi te granice, aż w końcu dochodzi do momentu, gdy jego wynalazek zaczyna żyć własnym życiem. Czytelnik obserwuje tę drogę z rosnącym niepokojem. Cechowski niezwykle celnie oddaje psychologiczne niuanse: wypieranie odpowiedzialności, racjonalizację działań, iluzję kontroli.

To książka, która zadaje pytanie: czy możemy jeszcze zawrócić z tej drogi? Czy jest już za późno? Czy postęp, który fascynuje, nie stał się przypadkiem nową formą uzależnienia ludzkości? Czy nie idziemy w stronę świata, w którym maszyny będą podejmować decyzje za nas, a my – nawet nie zauważymy, kiedy oddaliśmy im tę władzę?

Dużym atutem powieści jest narracja dwutorowa. Przeplatające się sceny z przeszłości — ukazujące szczęśliwe życie Alexa, jego dzieciństwo, relacje z rodziną — tworzą kontrapunkt dla mrocznej teraźniejszości. Te retrospekcje nie tylko budują głębię postaci, ale też wzmacniają emocjonalny wydźwięk historii. Czytelnik widzi, co zostało utracone. I przez to mocniej rozumie, jak bardzo bohater chce odzyskać kontrolę. To nie tylko historia o technologii — to opowieść o żalu, stracie, próbie ratowania siebie poprzez zmianę świata.

Miłość Alexa do żony i syna stanowi fundament jego istnienia, który zostaje brutalnie zburzony przez tragiczne wydarzenia. Jego relacje rodzinne były dla niego punktem orientacyjnym, źródłem siły i poczucia sensu. Jednak po stracie najbliższych ta miłość staje się czymś, co stara się zatrzymać, odzyskać, a może nawet przywrócić do życia. Tęsknota za tym, co utracone, nie jest tylko emocjonalnym żalem — to głębokie, egzystencjalne pragnienie, by przywrócić porządek, który utracił. Alex nie potrafi pogodzić się z nieodwracalną stratą, co prowadzi go do obsesji na punkcie technologii. Jego miłość do syna i żony staje się dla niego motorem działania, który popycha go ku tworzeniu czegoś, co ma moc zmienić rzeczywistość. Ale czy technologia jest w stanie zastąpić autentyczną bliskość? Czy może zaoferować to, czego nie może dać czas ani maszyna? Odpowiedź na to pytanie staje się centralnym dylematem bohatera — i tragicznie, jego miłość staje się tym, co napędza go na drodze do zagłady. Jego dążenie do kontrolowania świata przez technologię nie jest tylko chęcią władzy, ale także desperacką próbą odbudowy utraconego świata, w którym miłość i rodzina miały swoje miejsce. Jednak w miarę jak zaawansowane algorytmy zaczynają żyć własnym życiem, Alex zaczyna dostrzegać, że technologia nie zastąpi tego, co najistotniejsze — więzi międzyludzkich.

Styl Tomasza Cechowskiego jest przemyślany, klarowny, miejscami poetycki, a miejscami zimny i rzeczowy — w zależności od tego, jaką emocję czy stan psychiczny bohatera chce oddać. Widać, że autor świetnie zna język obrazu, co nie dziwi, zważywszy na jego doświadczenie jako grafika i animatora 3D. Sceny są sugestywne, plastyczne, niemal filmowe. Często ma się wrażenie, że ogląda się ekranizację, a nie tylko czyta książkę. Można z łatwością wyobrazić sobie "Kod Pixeli" jako film — ambitny, technicznie zaawansowany i emocjonalnie intensywny.

Dialogi są dobrze napisane, choć momentami mogą wydawać się zbyt literackie, zbyt przemyślane jak na naturalną rozmowę. Nie jest to jednak wada, lecz raczej cecha stylu, który kieruje czytelnika ku refleksji, nie tylko ku akcji.

Nie sposób nie wspomnieć o formie wydania — twarda oprawa, szyte kartki, przemyślana okładka, która idealnie współgra z treścią książki. Fakt, że autor wraz z żoną wydali tę powieść własnym sumptem, dodaje całości autentycznego, osobistego wymiaru. Widać w tym pasję, determinację i ogromne zaangażowanie. To więcej niż książka — to spełnione marzenie, projekt serca.

"Kod Pixeli" to nie tylko debiut — to manifest o granicach postępu, o cienkiej linii między geniuszem a pychą, między kreacją a destrukcją. To książka, która może przyprawić o dreszcze, wzruszyć, ale też zainspirować do głębokich przemyśleń na temat roli technologii w naszym życiu.

Książkę można również odczytać jako opowieść o zaniku granicy między rzeczywistością a jej cyfrową imitacją. To powieść, która zadaje fundamentalne pytanie: czy w świecie wszechobecnych technologii, w którym algorytmy potrafią generować nieistniejące obrazy, wspomnienia, a nawet tożsamości — autentyczność wciąż ma znaczenie?

Alex Smith nie tylko tworzy kod, który generuje unikalne, niewystępujące nigdzie indziej obrazy — on de facto buduje świat symulacji, który ma być lepszy, piękniejszy, bardziej uporządkowany niż chaotyczna, bolesna rzeczywistość. To subtelna, ale bardzo wyrazista krytyka współczesnej kultury obrazu, w której emocje zostają zastąpione estetyką, a prawda — doskonale wygenerowanym złudzeniem.

Cechowski pokazuje, jak łatwo ulec fascynacji perfekcyjnym obrazem — bo obraz nie boli, nie traci, nie zawodzi. Problem w tym, że im bardziej ten obraz staje się przekonujący, tym bardziej oddalamy się od tego, co prawdziwe, ludzkie i nieperfekcyjne. I w tym sensie "Kod Pixeli" jest również opowieścią o utracie zaufania do rzeczywistości, o ucieczce w symulacje, które dają złudne poczucie kontroli i bezpieczeństwa.

To książka, która zadaje pytania. Czy będziemy jeszcze w stanie rozróżnić prawdę od fikcji? Czy przyszłość to świat, w którym autentyczność zostaje wyparta przez cyfrową iluzję, wygodniejszą i bardziej opłacalną? Czy człowiek będzie potrafił jeszcze przeżywać realnie, skoro zacznie żyć w świecie generowanych emocji i obrazów?

W kontekście współczesnych zjawisk, takich jak deepfake, metaverse czy AI w sztuce i mediach, Cechowski trafia w punkt. „Kod Pixeli” staje się nie tylko thrillerem, ale filozoficzną przestrogą: czy w dążeniu do doskonałości nie zgubimy przypadkiem tego, co czyni nas ludźmi — naszej niedoskonałości, naszej prawdy, naszej realności?

Warto zauważyć, że w "Kodzie Pixeli" kod to nie tylko narzędzie, ale przede wszystkim język — sposób na uporządkowanie chaosu, który towarzyszy bohaterowi. „Kodowanie rzeczywistości” staje się dla Alexa próbą nie tylko jej zrozumienia, ale i zawładnięcia nią. To akt, w którym technologia, zamiast być służebnym narzędziem, staje się środkiem do kreowania nowego porządku, zgodnego z wizją twórcy. W tym kontekście pojawia się motyw boskiej pychy — przekonania, że człowiek, podobnie jak bóstwo, ma prawo nie tylko zrozumieć, ale i przejąć kontrolę nad światem. Alex, tworząc algorytm, który ma moc kształtowania rzeczywistości, nie tylko stara się uleczyć swoje wewnętrzne rany, ale także poszukuje władzy absolutnej.

Jednak ten akt tworzenia ma swoje korzenie w głębokiej tęsknocie za tym, co utracone — szczególnie za miłością do syna i żony, które stanowią dla niego fundament życia. Jego obsesja na punkcie technologii nie jest tylko wynikiem chłodnej kalkulacji czy pragnienia doskonałości, ale także próbą odzyskania kontroli nad tym, co utracił. To mit o nowoczesnym Prometeuszu, który nie tylko próbuje leczyć, ale kreuje nową rzeczywistość na własnych zasadach, z nadzieją, że przez tę kontrolę będzie w stanie zadośćuczynić własnym, nierozwiązywalnym traumom. Miłość do rodziny, która była centralnym punktem jego życia, staje się motorem napędowym jego działań, ale również przekleństwem, które prowadzi go na niebezpieczną ścieżkę.

W końcu, jak każdy taki twórca, musi zmierzyć się z konsekwencjami swojego niebezpiecznego aktorstwa — granicą, w której kontrola przeradza się w uzurpację, a idealizm w destrukcję. Jego podróż od miłości i troski do technologicznej obsesji staje się tragiczną opowieścią o tym, jak potrzeba przywrócenia utraconego szczęścia może prowadzić do całkowitej utraty człowieczeństwa.

To pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów thrillerów technologicznych, ale dla każdego, kto choć raz zastanawiał się, dokąd zmierza świat, w którym zaczynamy ufać algorytmom bardziej niż ludziom.

I najważniejsze — "Kod Pixeli" przypomina, że jakkolwiek zaawansowana będzie przyszłość, człowiek bez miłości, bliskości i wartości staje się jedynie cieniem samego siebie. A przyszłość bez człowieczeństwa, to już nie science fiction — to dystopia.

Recenzowała


Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.

Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!

Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.

Komentarze


Wyróżnione recenzje