[recenzja książki] Witold Horwath: Generał zemsty
Wśród polskich autorów, którzy z literacką wprawą łączą trzymający w napięciu kryminał z elementami thrillera, romansu i zjawisk paranormalnych, Witold Horwath stanowi osobną kategorię – zarówno dzięki rozpoznawalnemu stylowi narracji, jak i charakterystycznemu sposobowi budowania świata przedstawionego. Jego powieść "Generał zemsty" to nie tylko spin-off znanej już czytelnikom serii o Hance Lubochowskiej, lecz przede wszystkim autonomiczna opowieść, którą można czytać bez znajomości poprzednich części, nie tracąc przy tym ani głębi fabularnej, ani satysfakcji z lektury. To historia, która z jednej strony zanurza nas w klasycznych tropach gatunkowych, a z drugiej – śmiało eksperymentuje z formą i strukturą.
"Generał zemsty" rozpoczyna się z przytupem. Już sam prolog – odnalezienie ciał dwóch amerykańskich turystek w lesie chojnowskim w Konstancinie – przywodzi na myśl estetykę seriali typu "True Detective". Brutalna zbrodnia, pełna niedopowiedzeń, prowadzi nas przez labirynt pozorów i mylnych tropów. Fabuła rozwija się z niezwykłą intensywnością, łącząc klasyczną strukturę śledztwa z bardziej rozproszoną i nieoczywistą narracją. Autor z premedytacją podsuwa fałszywe rozwiązania, igra z oczekiwaniami czytelnika, tylko po to, by kilka stron później całkowicie zburzyć wcześniej wypracowane wnioski.
Wraz z rozwojem akcji zbrodnia nabiera wymiaru niemal rytualnego, a jej ślady prowadzą coraz głębiej w przeszłość – zarówno osobistą bohaterów, jak i społeczną. To właśnie ten aspekt – psychologiczne śledzenie przeszłości i jej wpływu na teraźniejszość – czyni z powieści Horwatha coś więcej niż tylko dobry thriller.
Na pierwszy plan wysuwa się dynamiczny duet śledczych: porucznik Hanah Torres z FBI i komisarz Andrzej Kulesza. To postacie z krwi i kości – pełne sprzeczności, niedopowiedzeń i emocjonalnych pęknięć. Hanah, wnuczka Hanki Lubochowskiej, jest uosobieniem archetypu "zbuntowanej gliny" – niepokornej, impulsywnej, a jednocześnie piekielnie skutecznej. Jej przeszłość to materiał na osobną powieść: od zbuntowanej nastolatki z wyrokiem w zawieszeniu po agentkę specjalną FBI. Tło rodzinne – zdominowane przez silne kobiety-policjantki – nie jest tylko anegdotycznym wypełnieniem. To ważny kontekst psychologiczny, który pozwala zrozumieć jej motywacje, siłę i jednocześnie skrywaną słabość.
Andrzej Kulesza, z kolei, jawi się jako człowiek o nieoczywistej przeszłości, doświadczony życiowo i zawodowo, który na nowo konfrontuje się z własnymi demonami. Chemia między Hanah a Andrzejem to nie tylko romans – to napięcie emocjonalne i intelektualne, którego siła nie polega na banałach, ale na świetnie skonstruowanej dynamice relacji. Ich wspólna historia, splątana związkami rodzinno-historycznymi, wzmacnia przekaz książki o nieuchronnym dziedzictwie przeszłości.
Horwath nie idzie na łatwiznę. Jego książka to literacki patchwork, gdzie różne wątki, czasoprzestrzenie i stylistyki splatają się w narracyjną całość. Początkowo niepowiązane ze sobą elementy – tajemnicze samobójstwo na osiedlu, brutalne zabójstwa Amerykanek, a nawet przeszłość bohaterów – nagle zaczynają się łączyć, tworząc spójną i zaskakującą historię. Autor zaskakuje nie tylko przebiegiem fabuły, ale także sposobem jej opowiadania – wątki bywają zawieszane, przerywane, by powrócić z nową siłą kilka stron później.
To odważne podejście wymaga od czytelnika skupienia, ale sowicie wynagradza jego uwagę. Horwath nie boi się ryzykownych rozwiązań narracyjnych i formalnych. Nie podaje gotowych odpowiedzi – zmusza do myślenia, konfrontacji z niejednoznacznością moralną postaci i wydarzeń.
Jednym z najbardziej nieoczywistych zabiegów w "Generale zemsty" jest wprowadzenie wątków paranormalnych. Nie dominują one narracji, ale są jak echo, jak cień rzeczy niewypowiedzianych, które podświadomie wpływają na przebieg śledztwa i decyzje bohaterów. To subtelne przesunięcie realistycznego świata w stronę metafizyki pozwala spojrzeć na fabułę z innej perspektywy – jako na opowieść o karmie, dziedziczeniu zła, o duchach przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć.
Horwath nie ucieka się tu do taniej magii. Wręcz przeciwnie – paranormalne motywy stają się naturalnym elementem świata przedstawionego, współistniejąc z brutalną rzeczywistością i racjonalnym śledztwem.
"Generał zemsty" napisany jest językiem dynamicznym, ale nieprzesadzonym. Styl Horwatha cechuje się obrazowością i wyrazistością, co pozwala na łatwe uruchomienie wyobraźni. Autor z wprawą operuje dialogiem, co sprawia, że rozmowy bohaterów nie tylko popychają akcję do przodu, ale i pogłębiają portrety psychologiczne postaci.
Czuć tu estetykę noir – od atmosfery niepokoju, przez pesymistyczne spojrzenie na naturę ludzką, po mroczne pejzaże miejskie i leśne. Konstancin, z pozoru spokojna enklawa pod Warszawą, zmienia się w tętniące zbrodnią i tajemnicą miejsce akcji, co tylko podbija napięcie i kontrast między sielanką a brutalnością.
W "Generale zemsty" ciało nie jest tylko nośnikiem przemocy – ono rejestruje historię, dokumentuje cierpienie, zdradę i przemoc. Poranione ciała ofiar stają się niemymi świadkami wydarzeń, z których nie sposób się oczyścić. Autor pisze o nich z chłodem medycznego raportu, a zarazem z taką intensywnością, że każde słowo wbija się w świadomość czytelnika. Ciało jest tu nośnikiem pamięci, symbolem tego, co nieprzepracowane. Horwath nie gloryfikuje przemocy – wręcz przeciwnie, demaskuje jej rytualny, niemal sakralny wymiar. Ciało – zwłaszcza kobiece – jest przestrzenią opresji, ale i oporu. Nie milczy, choć nie mówi. To ono domaga się sprawiedliwości, to w nim zapisuje się prawda, której system nie chce uznać.
Horwath nie ogranicza się do głównych postaci. Jego galeria bohaterów drugoplanowych to istny katalog ludzkich charakterów – od policjantów, przez urzędników, po zwykłych mieszkańców. Każdy z nich coś wnosi do fabuły, nikt nie jest przypadkowy. Autor nie boi się ukazywać ich słabości, deformacji, szaleństwa – ale też momentów czułości, refleksji, zadumy. Realizm psychologiczny postaci to bez wątpienia jeden z największych atutów tej powieści.
W porównaniu do poprzednich części cyklu, w "Generale zemsty" autor rezygnuje z klasycznego, wartkiego toku powieści sensacyjnej na rzecz głębszej, znacznie bardziej skomplikowanej struktury psychologicznej. Hanka, choć nadal obecna, staje się bardziej tłem niż siłą napędową narracji, a ciężar fabularny przesuwa się ku analizie postaci drugoplanowych, których traumy i demony tworzą nie tyle kontekst, co oś narracyjną. To świadome spowolnienie rytmu daje czytelnikowi przestrzeń na kontemplację – i zmusza do wejścia w ciemniejsze zaułki ludzkiej psychiki, których wcześniej Horwath jedynie dotykał.
Osadzenie wydarzeń w roku 2004 nie jest przypadkowe – to moment historycznej zmiany: Polska wchodzi do Unii Europejskiej, a społeczne i polityczne napięcia są niemal namacalne. W tym krajobrazie "nowego początku" autor celowo umieszcza postaci uwikłane w dawne układy, wojskowe patologie i rodzinne traumy. W tle unosi się pytanie: czy da się rozpocząć nowy rozdział, jeśli przeszłość nie została przepracowana? Równolegle do narodowej transformacji toczy się indywidualna walka bohaterów – o odkupienie, o prawdę, o zrozumienie sensu przemocy, która nie kończy się z chwilą śmierci.
Motyw dziedziczenia zła – zarówno biologicznego, jak i kulturowego – jest osią tej opowieści. Horwath nie daje prostych odpowiedzi. Czy zbrodnia ojca rzutuje na syna? Czy niewyjaśnione śmierci z przeszłości mogą zatruwać kolejne pokolenia? A może to tylko wygodna narracja, pozwalająca uniknąć osobistej odpowiedzialności? W "Generale zemsty" zło nie ma jednej twarzy – to raczej proces, który infekuje kolejne biografie. Rodzina staje się nie przystanią, lecz laboratorium, w którym testowane są granice lojalności i wytrzymałości psychicznej.
Przemoc w tej powieści nie pełni roli "ozdobnika". Jest brutalna, cielesna, duszna – ale nigdy nie jest zbędna. Wręcz przeciwnie: to przez przemoc Horwath opowiada o tym, co wyparte, przemilczane, niedostrzegalne w codziennym języku. Każda rana, każde torturowane ciało, każde drżenie mięśnia staje się komunikatem – o cierpieniu, o rozpaczy, o bezradności wobec systemu, który nie chroni. Narracja, choć surowa, nigdy nie popada w tani dramatyzm. Jest bezlitosna, bo musi taka być – jak chirurgiczne cięcie, które odsłania chorobę.
Horwath nie tylko opowiada historię – on ją rzeźbi językiem, szorstkim, miejscami wręcz brutalnym, by za chwilę przejść w ton bardziej poetycki, niemal liryczny. Narracja nie prowadzi czytelnika za rękę – każe mu samodzielnie szukać znaczeń, zatrzymać się nad dialogiem, wsłuchać w pauzy. Brak ozdobników i ekonomia słowa sprawiają, że każde zdanie niesie ciężar emocji lub znaczenia. Czytelnik doświadcza tej książki nie tylko intelektualnie, lecz także fizycznie – jakby każde słowo odciskało się na ciele. Narracja staje się lustrem emocjonalnym bohaterów – surowa, zimna, pozbawiona złudzeń, a przy tym zaskakująco intymna. Autor tworzy napięcie nie tyle przez zwroty akcji, ile przez rytmy języka – przyspieszające i zwalniające zgodnie z wewnętrzną dynamiką postaci.
Choć powieść oparta jest na konstrukcie śledztwa, trudno mówić o niej jako o klasycznym kryminale. Horwath celowo rozbija gatunkowe ramy – zamiast klarownego podziału na dobro i zło, daje nam świat zamglony, pełen szarości i wewnętrznych sprzeczności. Policjant nie jest bohaterem, lecz figurą tragiczną. Sprawca nie zawsze jest jednoznacznie zły – bywa ofiarą, trybem w machinie większego zła. Czytelnik, przyzwyczajony do porządkowania moralnego, tu się gubi – i to gubienie się jest zamierzone. Horwath prowokuje do zadania pytania: czy możliwa jest sprawiedliwość w świecie, w którym system sam generuje przemoc? To książka, która używa tropów kryminalnych, by opowiedzieć coś znacznie głębszego – o rozpadzie etycznych fundamentów, o niemożliwości oczyszczenia.
Tytułowa figura "generała" nie musi odnosić się wyłącznie do konkretnego bohatera – można ją odczytać jako archetypiczny symbol władzy absolutnej, tej, która decyduje o losach innych, nierzadko w sposób okrutny i nieodwołalny. Generał to nie tylko dowódca – to reprezentacja systemu, który rozkłada odpowiedzialność tak skutecznie, że nie sposób wskazać winnego. Z kolei "zemsta" niesie w sobie ładunek mitologiczny – przypomina grecką nemesis, nieuchronną odpowiedź świata na naruszenie równowagi moralnej. Zemsta w ujęciu Horwatha nie jest impulsem emocjonalnym, lecz logiczną konsekwencją. Tytuł można więc czytać jako metaforę – nie tyle o kimś, kto się mści, ale o mechanizmie zemsty, który raz wprawiony w ruch, przestaje być możliwy do zatrzymania.
"Generał zemsty" nie jest książką, którą po prostu się czyta – to książka, przez którą się przechodzi. Trochę jak przez opuszczony budynek: z latarką w ręku, z duszą na ramieniu, z niepokojem, co czai się za kolejnymi drzwiami. Momentami miałam ochotę odwrócić wzrok, innym razem – zatrzymać się i chłonąć gęstość języka. Ta opowieść boli, ale też przynosi literacką satysfakcję. Horwath pokazuje, że dobra powieść sensacyjna może być czymś więcej niż zagadką – może być lustrem, w którym odbijają się nasze własne lęki, pytania i domysły.
To książka dla wymagających czytelników, którzy oczekują od kryminału nie tylko zagadki i mocnego finału, ale także psychologicznej głębi, językowej precyzji i formalnej odwagi. To powieść, która wciąga i nie puszcza, w której emocje, przemoc, miłość i historia łączą się w wielowarstwową całość.
To historia nie tylko o morderstwie, ale i o dziedzictwie. O tym, jak przeszłość – zarówno ta osobista, jak i historyczna – potrafi determinować nasze wybory, przenikać teraźniejszość, kształtować naszą tożsamość.
Witold Horwath stworzył opowieść intensywną, niepokojącą, zaskakującą. Jedną z tych, które po skończonej lekturze zostają w głowie, wracają w myślach i prowokują do kolejnego spotkania z jego twórczością.
"Generał zemsty" to powieść nieoczywista, inteligentna, pełna emocji, a przy tym po prostu świetnie napisana. Dla fanów Hanki Lubochowskiej – obowiązkowa. Dla tych, którzy chcą zacząć swoją przygodę z Horwathem – idealna.
W tej historii nikt nie szuka prostych emocji. To lektura dla tych, którzy oczekują od literatury czegoś więcej niż rozrywki – którzy są gotowi zmierzyć się z trudnymi tematami, z niewygodną prawdą, z przemocą, której nie da się ująć w kategorie dobra i zła. Dla czytelników, którzy lubią literaturę zaangażowaną, psychologiczną, balansującą na granicy różnych gatunków. To książka dla tych, którzy nie boją się czytać z lękiem – ale też z nadzieją, że zło można opowiedzieć w sposób, który je osłabi, obnaży, zatrzyma.
Recenzowała

Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat do rozmowy albo żebym przeczytała i zrecenzowała Twoją książkę? Skontaktuj się ze mną, pisząc maila na adres: sylwia.cegiela@gmail.com.
Dziękuję, że przeczytałaś/eś ten artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z kolejnymi nowościami wydawniczymi lub ciekawymi historiami, zapraszam do mojego serwisu ponownie!
Publikacja objęta jest prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko i wyłącznie za zgodą Autorki niniejszego portalu.
Komentarze
Prześlij komentarz